Izrael: Czerwony Kanion – mniej znana atrakcja Izraela

Czerwony Kanion był na naszej mapie miejsc do zobaczenia już w lipcu 2014 roku, przy okazji pierwszej wizyty w Izraelu. Niestety atrakcja ta było wtedy tak mało znana (kanionu nie było na mapach Google), że nawet mieszkańcy i wojskowi na mijanym po drodze posterunku nie potrafili nam wskazać drogi. Wtedy do kanionu nie dotarliśmy, tym razem nie mogliśmy odpuścić tego cudu wyrzeźbionego przez naturę.

Dzień 2, 19.11.2017, cz. 1/3

Dzień rozpoczęliśmy jak to standardowo u nas bywa intensywnie. Szybkie ogarnięcie się i w drogę. Na szczęście z hotelu mieliśmy bardzo blisko tak do dworca autobusowego (może z 1 min. drogi?), na którym to chcieliśmy zakupić bilety na lotnisko, jak i do wypożyczalni samochodów, w której to mieliśmy zarezerwowane od rana auto.

Na dworcu okazało się, że bilety można kupić jedynie u kierowcy przed odjazdem, tu jednak mała podpowiedź – bilety można zakupić też wcześniej, przez internet. Na miejscu odbiera się je z Ejlatomatu. Przy kasach są wywieszone kartki z informacją, który autobus jest dedykowany do którego lotu – nie ma potrzeby pojawiać się na wcześniejszy kurs.

Z dworca mieliśmy rzut beretem do wypożyczalni, w której to czekało już kilka osób – jak się okazało sami Polacy. Po załatwieniu procedur należało przejść na parking po drugiej stronie ulicy, gdzie czekał pracownik, który objaśniał co i jak. Nam długo nie opowiadał, bo wykupiliśmy na miejscu ubezpieczenie (najczęściej opłaca się zakup ubezpieczenia u pośrednika jeszcze w Polsce, ale tym razem taniej nam wyszło w wypożyczalni – w Axa liczyli nam 92 zł za dzień, z kolei Hertz policzył nam 16$ z podatkiem). Otrzymany w biurze kod dostępu należy wstukać na małej klawiaturze obok kierownicy – bez tego się nie ruszy, bo to pewien rodzaj blokady auta. Nasze małe białe autko wyglądało całkiem nieźle, chociaż kilka zadrapań miało. Na to jednak nie zwracaliśmy uwagi – w końcu mieliśmy pełne ubezpieczenie (które mimo wszystko jednak nie obejmowało kół i traciło ważność w przypadku jazdy off-road). Szybko ruszyliśmy z parkingu i udaliśmy się w stronę egipskiej granicy. Jakieś 23 kilometry od miasta czekała nas pierwsza tego dnia atrakcja – Czerwony Kanion.

Czerwony Kanion należy do grupy kanionów szczelinowych. To twór całkowicie naturalny, powstały dzięki tak zwanym szybkim powodziom (flash floods) – to woda wyryła w piaskowcu ten niesamowity cud natury! Powodzie mogą się zdarzyć jesienią, zimą i wiosną, dlatego też dobrze jest śledzić raporty pogodowe i odpuścić sobie to miejsce w deszczowe dni, gdy przejścia mogą być zalane lub śliskie. Wysokie ściany są idealnie wygładzone, a swój czerwony kolor zawdzięczają związkom żelaza.

Czerwony Kanion – szlak zielony

Z głównej, asfaltowej trasy wiodącej wzdłuż granicy z Egiptem w kierunku lotniska w Ovdzie, skręca się się w szutrową drogę – do miejsca kierują znaki wskazujące Old Patrol Road i Red Canyon (Czerwony Kanion). Wystarczy zwykłe auto, nie ma potrzeby wynajmowania samochodu z napędem 4×4. Jeśli jednak nie chcecie wynajmować samochodu, można tam dojechać także taksówką, autobusem lotniskowym linii 282 oraz autobusem linii 392 jadącym z/ do Be’er Shevy – trzeba tylo poprosić kierowcę o zatrzymanie się w tym miejscu i pilnować trasy.

Zaraz po zjeździe z drogi nr 12 znajduje się pierwszy parking, ale warto się na nim zatrzymać tylko wtedy, gdy planujemy przejście dłuższej trasy. Na podstawową – zielony szlak kończący się fragmentem czarnego, czyli właściwy Czerwony Kanion, trzeba podjechać na głębiej położony parking nr 2. Po drodze minie się wyznaczone kamieniami miejsce do rozbijania namiotów, jednak nie ma tam żadnej infrastruktury. Na parkingu nr 2 czeka nas mapa i skrzyneczka, w której umieszczony jest plik ulotek z oznaczonymi szlakami i podstawowymi informacjami o okolicy. Zielony szlak do kanionu wiedzie dołem, korytem wyschniętej rzeki. Koniecznie trzeba zabrać ze sobą kryte buty, ponieważ trasa wysypana jest naturalnie warstwą drobnych kamyków, które utrudniają odrobinę wędrówkę. W sandałach byłoby jeszcze trudniej. Szlak bez kamyków – niebieski – wiedzie natomiast górą, jednak łączy się w pewnym momencie z zielonym. Wyruszyliśmy ok. godz. 9:20 – na parkingu były raptem dwa auta poza naszym, więc liczyliśmy na kameralną atmosferę.

Idzie się podziwiając piękne widoki. Przez całą trasę próbowałam wypatrzeć różnych zwierząt, które ponoć można spotkać w tym miejscu – jaszczurek, lisów, góralków czy koziorożców nubijskich, ale niestety nie miałam szczęścia. Byliśmy tylko my i skały. Robiło się coraz goręcej, ale wciąż było przyjemnie – jak cudownie było się tak wygrzewać po tych wszystkich deszczowych i zimnych dniach w kraju… W końcu dotarliśmy do kanionu. Samo miejsce – bajka! Niesamowite jest to, że w wielu miejscach trzeba się przeciskać, są drabinki i poręcze, które pomagają zejść niżej i niżej. Niestety kanion nie jest zbyt duży, bo już po około 200 metrach wychodzi się znów na szerszą przestrzeń, ale to atrakcja, którą trzeba koniecznie odwiedzić!

Ściany kanionu mają lekko czerwonawy kolor – przypominało mi to oglądany na zdjęciach Kanion Antylopy ze Stanów. Wrażenie świetne! Kanion nie jest zbytnio wymagający kondycyjnie – wystarczy dobre obuwie i zmysł równowagi. Do tego zapas wody oraz ewentualnie coś do przekąszenia w ramach przerwy. Obawiałam się, jak sobie poradzę tam z moim totalnym brakiem kondycji (niech żyje praca za biurkiem!), ale były to obawy na wyrost. Ani razu nie miałam problemu z pokonaniem przewężeń, zejść czy podejść.

Gdy dojdzie się do końca kanionu, można wybrać dalej trzy trasy – powrotną wiodącą kawałek czarnym szlakiem (zielony szlak przez kanion jest jednokierunkowy), kontynuować drogę kawałek zielonym szlakiem i wrócić innym fragmentem szlaku czarnego, lub iść przed siebie zielonym szlakiem, aż dotrze się do drogi numer 90. Druga opcja zajmuje około 2 godz., trzecia natomiast – tylko dla wybitnych piechurów – 56 godz. My podeszliśmy tylko kawałek przed siebie żeby zobaczyć co jest za kolejnymi, najbliższymi zakrętami. Trasa zapowiadała się interesująco, ale mimo tego zawróciliśmy, bo nie mieliśmy zbyt wiele czasu, poza tym strasznie uprzykrzały nam wędrówkę muchy. Wystarczyło się na chwilę zatrzymać, żeby zaraz kilkanaście natrętnych owadów obsiadało nogi, ramiona, głowę.

Czerwony Kanion: szlak czarny

Pozostała nam droga powrotna czarnym szlakiem, czyli wspinaczka na górę Czerwonego Kanionu. Z dołu wyglądało to strasznie – na końcowym, widocznym z dna kanionu odcinku widoczna była pionowa ściana z poręczami. Ale jak tam wejść nie mając zupełnie kondycji?! Bałam się, bo pod nami roztaczała się przepaść, w którą upadek skutkowałby na pewno pożegnaniem się z tym światem. Mimo wszystko poszłam przodem. To, co z dołu wyglądało nieco przerażająco, na górze okazało się naprawdę znośnym przejściem wyposażonym dodatkowo w poręcze do przytrzymania się. A wspomniana pionowa ściana wcale aż tak pionowa nie była, poza tym było gdzie oprzeć stopę.

Szybko wdrapałam się na górę i podziwiając widoki zaczekałam na męża. Warto było tam wejść! Dobrze, że ktoś pomyślał o tych wszystkich poręczach i uchwytach, ale mam nadzieję, że to jedyna ingerencja, jaka ma i będzie miała miejsce na terenie tego pięknego miejsca. Na poniższych zdjęciach możecie zobaczyć, jak wygląda podejście na czarny szlak. Droga wiedzie po lewej stronie, jeśli dokładniej się przyjrzycie, na pierwszym zdjęciu zobaczycie barierki. Trochę wysoko, prawda? A pod barierkami przepaść.

Dalej szlak prowadził górą. Mogliśmy podziwiać kanion z innej perspektywy – oba widoki – ten wewnątrz jak i od zewnątrz – były niesamowite. Gdy my tak szliśmy górą, jedna z idących dołem Polek powiedziała nam, że miejsce to wcale nie jest reklamowane przez władze Ejlatu. Na broszurach w informacji turystycznej znaleźć można ciekawostki o rafie, o Timna Park, ale o Czerwonym Kanionie nie ma ani słowa. Z jednej strony szkoda, ale z drugiej – dzięki temu wciąż jeszcze można poczuć tam tę kameralną atmosferę. Przejść kanion w ciszy i rozkoszować się jego niezadeptanym jeszcze pięknem..

Z nami górą spacerował także mężczyzna z malutkim dzieckiem na piersi. Mam nadzieję, że nie wpakował się później do wnętrza kanionu, bo to byłby już szczyt głupoty i braku jakiejkolwiek odpowiedzialności. O ile kanion da się pokonać z kilkulatkiem, to zabieranie niemowlaka jest brakiem odpowiedzialności i wyobraźni. Z takim maluchem moim zdaniem możliwe jest jedynie podziwianie kanionu od góry. Mężczyzna chyba to doskonale rozumiał, w sumie wyglądał, jakby czekał na pozostałych członków wycieczki.

Gdy wracaliśmy z kanionu, spotykaliśmy więcej osób. Naprawdę warto pojechać tam jak najwcześniej. Tym razem szliśmy szlakiem niebieskim wiodącym górą nad korytem rzeki. Na parkingu zastaliśmy sporo aut, między innymi terenówkę UN. Zwiedzanie kanionu wraz z czasem na zrobienie mnóstwa zdjęć zajęło nam jakieś 1,5 godz. Wstęp do kanionu jest darmowy.

Spod Czerwonego Kanionu czekało nas 60 km drogą do Timna Park. Żeby tam dojechać, należy udać się na północ od Ejlatu, trasą wiodącą w stronę Morza Martwego. Piechotą z Czerwonego Kanionu byłoby to jakieś 15 km, ale taki spacer w upale to średni pomysł. Ruszyliśmy więc do kolejnej pustynne atrakcji.

Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego kilkudniowego wyjazdu? Zajrzyj koniecznie do pozostałych części relacji z Izraela!

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

  1. Malgorzata

    Relacja wysmienita, tylko brak mi jeszcze dodatkowych informacji o wynajetym samochodzie. Czy pobieraja kaucje i po oddaniu auta maja prawo sciagnac koszty o ktorych wczesniej nie bylo mowy poniewaz samochod oddany byl bez zadnych uszkodzen.
    Turysci sie skarza na tego typu procedury.

  2. Małgorzata

    Świetny blog, gratuluję.
    My przyjedziemy do Ejlat, w piątek wieczorem, w sobotę chcemy jakoś dotrzeć do Czerwonego Kanionu, jeżeli będzie to możliwe, a w niedziele wynająć samochód i na 3 dni wybieramy się do Jerozolimy, i mam pytanie o pełne ubezpieczenie samochodu, lepiej wykupić je na miejscu czy już w Polsce przy okazji rezerwacji, chcemy korzystać z Happy Cars.[Na ich stronie dodatkowe ubezpieczenia są dość dobrze opisane.]ale może lepiej kupić na miejscu, czy wtedy patrzą przyjaźniej na klientów ? i jeszcze jedno czy można drogą nr 90 poruszać się wynajętym samochodem ?, chcemy zatrzymać się nad morzem Martwym w drodze do Jerozolimy.

    1. Monika | Podróżowisko.pl

      Dziękuję! Trudno mi doradzić w sprawie ubezpieczenia, szczególnie jeśli chodzi o Happy Cars. Do tej pory spotykaliśmy się z tym, że finansowo opłacało się bardziej wykupienie ubezpieczenia przez pośrednika w Polsce, jednak Ejlat był wyjątkiem. Ubezpieczenie wykupione na miejscu w Hertz okazało się być tańsze. Jeśli ma się ubezpieczenie u pośrednika, w wypożyczalni mogą bardzo dokładnie sprawdzić samochód w momencie jego zwrotu, dlatego też dobrze jest przyjrzeć się każdej rysce i poprosić o jej zaznaczenie na rysunku samochodu przy odbiorze. W tym wypadku w razie uszkodzenia auta formalności spadają nam na głowę – niby przeważnie jest taniej, ale mamy więcej zachodu z odzyskaniem od ubezpieczyciela pobranych przez wypożyczalnię w razie szkody pieniędzy. Natomiast jak bierze się ubezpieczenie na miejscu, można odpuścić sobie takie detale typu rysy czy wgniecenia – to jest świetna opcja, jeśli chce się mieć spokojną głowę i nie ma się ochoty na kontakty z ubezpieczeniem w Polsce w razie uszkodzenia auta. 90 po terenie Palestyny nie jechaliśmy, ale jeśli nawet wjazd na jej teren wypożyczonym autem będzie możliwy, podejrzewam, że w razie jakiegoś zdarzenia, ubezpieczenie nie będzie tam obowiązywać. Kilka lat temu drogę znad Morza Martwego (z okolic Ein Gedi) do Jerozolimy pokonaliśmy naokoło, może lepiej jednak nadłożyć trochę trasy? Życzę udanego wyjazdu!

      1. Małgorzata

        Dziękuję,za odpowiedź.
        Skorzystamy z podpowiedzi i pojedziemy okrężną drogą. Pozdrawiam :)

      2. Małgorzata

        Dziękuję za odpowiedź. W piątek lecimy. Skorzystamy z podpowiedzi i pojedziemy okrężną drogą. :)

  3. My już się nie możemy doczekać, lądujemy tam dokładnie za 2 miesiące! :D

    1. Podróżowisko.pl

      Ale zazdroszczę – ciepełko! Ja tu właśnie siedzę, nieustannie kicham i marzę o jakimś cieplejszym kierunku… ;)

  4. Bilety do Izraela na początek lutego kupione już jakiś czas temu. W programie wyłącznie trekking po pustyni z odrobinką dwóch mórz – Martwego i Czerwonego (rafa).
    „Święte” miejsca i inne atrakcje były w zeszłym roku i na te piękne
    pustynne formacje (w których się zakochałam zza szyb samochodu) nie starczyło czasu. Teraz nadrobimy!

    1. Podróżowisko.pl

      Super! Czyli odliczanie do wyjazdu już trwa :) My przy okazji dwóch wyjazdów do Izraela rzuciliśmy tylko trochę okiem na pustynię – może następnym razem też wybierzemy się na jakiś trekking. Jeśli nie byłaś jeszcze na Wadi Rum, to koniecznie wybierz się też do sąsiedniej Jordanii! :)

    2. Ewa

      A kiedy dokładnie jedziecie do Izraela? I dokąd?

  5. Jakie piękne miejsce! Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się odwiedzić Izrael i będę miała okazję zobaczyć ten kanion

    1. Podróżowisko.pl

      Polecam! Miejsce niesamowite, warto wybrać się tam z rana :)

  6. Aż chciałoby się tam stopę postawić.

  7. Wow, wygląda to imponująco! Wspaniałe miejsce!
    Gratuluję świetnej podróży! Kasia

    1. Podróżowisko.pl

      Dzięki! A kanion rzeczywiście jest imponujący, warto go zobaczyć na własne oczy :)

  8. Prawie jak w USA. Świetne miejsce i super zdjęcia!

    1. Podróżowisko.pl

      Czerwony Kanion jest sporo mniejszy od Kanionu Antylopy, ale i tak robi niesamowite wrażenie! Może to być taki przedsmak przed wizytą w Stanach ;)

  9. Także planuję podróż do Izraela! Koniecznie muszę to odwiedzić. Świetnie, że natrafiłam na ten blog! Cudowne zdjęcia i widoki :)

    1. Podróżowisko.pl

      Zapraszam w takim razie także do pozostałych tekstów o tym kraju :)

  10. Izrael – moje marzenie od lat :). Teraz wiem że jest tam taki nieodkryty zakątek i prezentuję się tak cudownie. Dzięki za wpis :D

    1. Podróżowisko.pl

      Proszę bardzo ;) Teraz do Izraela mozna polecieć za grosze, więc realizacja tego marzenia jest prawie na wyciągnięcie ręki! :)

  11. Nie będę raczej oryginalna jeśli napiszę, że pierwsze skojarzenie, jaki budzi to miejsce, to „Kanion Antylopy” z Arizony. Gdyby nie tytuł i cały opis, pomyślałabym, że są to zdjęcia właśnie ze Stanów.

    1. Podróżowisko.pl

      Takie samo było moje pierwsze wrażenie, gdy zobaczyłam zdjęcia z tego miejsca :) Ale podobieństwo nie jest przypadkowe – oba kaniony należą do tej samej grupy kanionów szczelinowych :)

  12. No super a o jakiej porze roku tam warto czy lato wchodzi w grę?

    1. Latem jest tam jak w piekle… Byliśmy poprzednio w Ejlacie w lipcu i w mieście temperatury przekraczały 40 stopni. Podejrzewam że na pustyni będzie jeszcze gorzej. Moim zdaniem warto wybrać się tam właśnie w trakcie naszej późnej jesieni lub zimy, ale trzeba uważaćw razie deszczowej aury – na pustyni mogą pojawić się okresowe rzeki, które zalewają kanion.

  13. Żaluję, że nie dotarłam tam, bo jak widać warto

    1. Podróżowisko.pl

      My żałowaliśmy tego przez trzy lata ;) Warto wybrać się tam ponownie chociażby dla samego kanionu :)

  14. Wyglada jak Kanion Antylopy w USA <3 Piekny <3

    1. Podróżowisko.pl

      To ta sama „rodzina” kanionów :D

  15. v

    Dziękuję za te wpis ;)3grudnia tam będę ;)

    1. Podróżowisko.pl

      W takim razie życzę niesamowitych wrażeń! ;)

  16. Bajka,trzeba zwiedzac poki tlumy sie o tym nie dowiedza.a ze mega tanie bilety…

    1. … to koło 11:00 już się robi niestety trochę bardziej tłoczno :) I po Ejlacie widać, skąd są najtańsze loty – 3 lata temu było tam najwięcej Rosjan. Teraz częściej od rosyjskiego słychać polski ;)

  17. Świetny jest ten kanion! <3 Do Ejlat można teraz dolecieć w mega przyjemnych cenach, więc chyba czas zaktualizować listę miejsc do zobaczenia w pierwszej kolejności ;)

    1. Ja właśnie aktualizuję, po 3 latach! :D

    2. Podróżowisko.pl Haha :D Pojechać by się chciało wszędzie tylko jak to zrobić :P

    3. Ano… życia zbraknie, a i tak się wszystkiego nie zobaczy, no i kiedyś trzeba na te wyjazdy też trochę popracować ;)

    4. Podróżowisko.pl Dokładnie :) Co się jednak zobaczy to nasze ;)

  18. Jasiek

    Super zdjęcia. Cięszeę się, ze udało Wam się trafić, bo tak jak zapowiadałem na pewno nie żałujecie, co nie? :)

    1. Podróżowisko.pl

      Żałuję… że nie udało się zobaczyć tego miejsca 3 lata temu ;)

    1. Dzięki za podpowiedź ;) Jestem tak oczarowana tym miejscem, że z chęcią jeszcze raz tam pojadę! Tylko przy kolejnej okazji wydłużymy może trasę wędrówki :)

    2. to teraz czekam na wrażenia z Timny! :)

    3. Z tym mam póki co mały problem – skoro tak rozpisałam się o jednym kanionie, to co dopiero z relacją z tak ogromnego parku? ;)

Skomentuj