Izrael: Ostatni dzień

Dzień 6, 15.07.2014, część 1/2

Na ostatni dzień wyjazdu w planach było kilka miejsc związanych z Biblią, ale niestety nie udało się nam zobaczyć wszystkiego.  W końcu zwiedziliśmy jedynie Bazylikę Zwiastowania Pańskiego w Nazarecie i pozostałości po biblijnym Kafarnaum. Teoretycznie zdążylibyśmy zobaczyć Jardenit (jedno z kilku miejsc uważanych obecnie za miejsce chrztu Jezusa), ale woleliśmy nie kusić losu – w końcu czekała nas długa droga na lotnisko.

Dzień zaczęliśmy od przepysznego śniadania z widokiem na ogród właścicieli hoteliku. Śniadanie było wyśmienite, gospodarze pomyśleli o wszystkim, nawet deser był :)

IS_P7150349

Niestety z samego rana zdążyło nam podskoczyć ciśnienie. Gdy ruszyliśmy w kierunku bazyliki, po drodze do naszego auta zauważyliśmy zniszczony samochód. Wyglądał, jakby uderzyła w niego rakieta lub jej odłamki… Po przyjeździe przechodziliśmy tamtędy, ale wydaje się nam, że samochód był cały. Chyba byśmy zauważyli takie zniszczenia, szczególnie że w tym zaułku nie było tak ciemno, bo niedaleko stała latarnia. Zaczęliśmy poważnie obawiać się o nasze auto.

IS_P7150458

Na szczęście nasz samochód stał w całości tam, gdzie go zostawiliśmy. Do tej pory zastanawiamy się, że może przeoczyliśmy zniszczenia na tym białym samochodzie, ale naprawdę jesteśmy przekonani, że wieczorem był cały…

Dojście do bazyliki było proste, chociaż trochę długie. Przechodząc przez miasto da się zauważyć, że Nazaret zamieszkiwany jest głównie przez ludność arabską. Z tego względu w mieście nie obowiązują zakazy szabasowe (w szabas komunikacja miejska funkcjonuje normalnie). Jednak spora część tamtejszych Arabów wyznaje chrześcijaństwo.

Po dojściu do rozstaju głównych dróg, zaczęliśmy rozglądać się, gdzie iść dalej. Zza drzew wyłoniła się kopuła bazyliki. Bazylika Zwiastowania Pańskiego w Nazarecie jest obecnie największą chrześcijańską świątynią na Bliskim Wschodzie. Na terenie kościoła rozmieszczona jest spora ilość wizerunków Matki Boskiej z różnych części świata. Zastanawiałam się kiedyś, w jaki sposób przedstawiana jest Maryja w państwach azjatyckich. Moja ciekawość została zaspokojona w Nazarecie.

Chcących wejść do świątyni obowiązuje skromny strój zakrywający ramiona i nogi. We wnętrzu bazyliki można obejrzeć zachowane elementy świątyń bizantyjskiej i średniowiecznej. Centralną część stanowi niewielka grota Zwiastowania. Co do tego, czy faktycznie w tym miejscu miało miejsce zwiastowanie, ciągle pojawiają się wątpliwości. Jednak archeolodzy wskazują, że właśnie w miejscu groty w bazylice odkryto ślady chrześcijańskiego miejsca kultu z II w.n.e., czyli z czasów, gdy świadectwa związane z działalnością Jezusa były wciąż żywe.

IS_DSC_0082

Bazylika podzielona jest na dwie części – grota znajduje się w dolnej, natomiast główny ołtarz zlokalizowany został w górnej części. Akurat trafiliśmy na mszę jakiejś niewielkiej, kilkuosobowej wycieczki.

W górnej części bazyliki również można zobaczyć kilka wizerunków Maryi, w tym ponownie z Polski – wewnątrz przedstawiona została Matka Boska Częstochowska.

IS_P7150415

Tuż obok Bazyliki Zwiastowania Pańskiego stoi kościół św. Józefa. Według tradycji stoi on w miejscu, w którym niegdyś znajdował się warsztat stolarski męża Maryi.

Z bazyliki wróciliśmy do samochodu i udaliśmy się w kierunku Kafarnaum. Po drodze przejechaliśmy przez Kanę Galilejską znaną z Biblii z weselnego cudu przemienienia wody w wino. W Kanie, podobnie jak w Nazarecie, przeważają Arabowie wyznający islam, ale także i chrześcijaństwo. Niestety z czasów biblijnych nie zachowały się w Kanie żadne pamiątki.

Z Kany Galilejskiej do Kafarnaum jest już niedaleko. Objechaliśmy trochę Jezioro Tyberiadzkie i po znakach trafiliśmy do Kafarnaum. Miejsce to znane jest z Biblii dzięki temu, że to właśnie tam osiedlił się Jezus po opuszczeniu Nazaretu. Wstęp do ruin Kafarnaum jest płatny – 3 szekle od osoby dorosłej. Przed bramą znajduje się niewielki parking i mały bar z napojami. Zwiedzać ruiny można jedynie w skromnym stroju – bez odkrytych ramion, długość spodni czy spódnicy też musi być odpowiednia. Informują o tym znaki umieszczone przy bramie wejściowej.

Przechadzając się po ruinach miasta podsłuchałam przypadkiem przewodnika jedynej obecnej tam wycieczki. Wyjaśniał on przyczynę upadku Kafarnaum. Według jego słów Jezus mieszkał przez długi czas w tym miejscu i czynił liczne cuda, ale mieszkańców miasta to nie porwało. Przewodnik wyjaśnił, że ze względu na obojętność mieszkańców, Jezus przeklął to miejsce.

W Kafarnaum mieszkał także św. Piotr. Żeby zaznaczyć miejsce, w którym mieścił się dom tego apostoła, na ścianach jego domu w V w. wybudowano ośmiokątny kościół. Obecnie nad ruinami tej świątyni wznosi się kościół Domu św. Piotra.

Najlepiej zachowaną budowlą w Kafarnaum jest Biała Synagoga. Synagoga ta jest najlepiej zachowaną i jedną z najstarszych synagog na świecie. Nazwa synagogi pochodzi od budulca – wzniesiona została z białego wapienia, podczas gdy pozostałe budynki budowano z czarnego bazaltu.

Widoczna część synagogi została zbudowana prawdopodobnie w IV lub V w., ale pod jej fundamentami odkryto fragmenty budowli z I lub II w.n.e.

Kafarnaum jako starożytna wioska rybacka, położone jest tuż nad brzegiem Jeziora Tyberiadzkiego. Kawałek dalej na północ znajduje się niewielka przystań, z której można wybrać się łodzią w krótki rejs po jeziorze.

IS_DSC_0289

Jako że sporo naczytałam się, że obowiązkowym punktem programu wizyty w okolicach Jeziora Tyberiadzkiego jest ryba św. Piotra na obiad, postanowiliśmy jej skosztować. Niestety w okolicy Kafarnaum nie ma żadnych restauracji. Jako że nie mieliśmy czasu na własne poszukiwania, zapytałam o możliwość zjedzenia tej ryby sprzedawcę biletów w Kafarnaum. Odpowiedział, że kilka kilometrów dalej będzie znak kierujący na plażę, żeby tam skręcić bo przy plaży stoi restauracja św. Piotra. Tam też pojechaliśmy. Najpierw minęliśmy znaki na synagogę, później faktycznie stał przy drodze znak informujący o możliwości plażowania nad jeziorem. Zjechaliśmy w dół i zaparkowaliśmy blisko poniższego znaku.

IS_DSC_0322

Kelner zaprowadził nas do stolika i zaoferował kilka pozycji z menu. Skusiliśmy się na całą rybę smażoną na oleju. Jeśli komuś przeszkadzają ości, może zamówić filet. Kelner poinformował nas, że w cenie posiłku mamy nieograniczoną możliwość korzystania z baru sałatkowego umieszczonego na środku sali. Spróbowaliśmy wszystkiego po trochu, wybór był ogromny. Większość sałatek była przeciętna, ale było tam też kilka smakowitych perełek. Do tych perełek zaliczyłabym między innymi bataty i coś w rodzaju cukinii z sezamem. Mój ulubiony bakłażan wbrew smakowitemu zapachowi rozczarował mnie. Może lepiej smakowałby na ciepło.

Jako że się spieszyliśmy, poprosiliśmy o jak najszybsze podanie ryby. Mieliśmy szczęście, bo kilka sztuk zostało usmażonych przed naszym przyjściem. Do ryby podano cytrynę, podpieczone ziemniaki i odrobinę kapusty. Przy dostępnym wyborze sałatek to ostatnie było jedynie zbędnym dodatkiem kolorystycznym ;) Cały obiad kosztował 75 szekli od osoby. Bardzo dużo, ale był to porządny posiłek na drogę.

Gdy przyszliśmy do tej restauracji, było w niej trochę pustawo. W międzyczasie przyszło kilka wycieczek i w restauracji zrobiło się naprawdę głośno.

A tak w ogóle czym jest ryba św. Piotra? Na gatunkach ryb kompletnie się nie znam, ale najprawdopodobniej zaserwowano nam występującą w Jeziorze Tyberiadzkim tilapię nilową (Oreochromis niloticus). Wiecie skąd w ogóle wziął się pomysł na nazwę „ryba św. Piotra”? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w Ewangelii św. Mateusza (17:24-27). Ewangelia ta opowiada, że gdy Jezus Chrystus przebywał w Kafarnaum, zapytano go, czy płaci podatek świątynny. Jezus wyjaśnił, że jako Syn Boży podatków nie płaci, ale żeby ludzie się nie oburzyli na taką odpowiedź, poprosił Piotra o pójście nad jezioro i zarzucenie haczyka. Następnie Piotr miał wziąć pierwszą złowioną rybę i zapłacić podatek znalezioną w jej pyszczku monetą.

W Jeziorze Tyberiadzkim występuje obecnie około 20 gatunków ryb, ale zaledwie 10 z nich może przypominać rybę złowioną przez apostoła. Te 10 gatunków dzieli się na 3 grupy: tilapie, sardynki i brzany. Ze względu na sposób żerowania tilapii i sposób ich połowu wątpliwe jest, żeby właśnie tę rybę złowił św. Piotr (żywią się planktonem, tak więc łapie się je w sieci a nie wędką), ale ta grupa od dawna była popularna w gospodach dookoła jeziora, ponadto jest łatwa do przyrządzenia i spożycia. Połów na wędkę wydaje się niezbyt możliwy również w przypadku sardynek. Tak więc do miana ryby św. Piotra najlepiej pretendują brzany od wieków łowione przez rybaków na wędkę z użyciem sardynek w roli przynęty. Nie zmieniło to jednak naszego poczucia, że ryba była bardzo dobra i warto było podjechać do tej restauracji. Na deser dostaliśmy kilka daktyli. To były najlepsze daktyle jakie kiedykolwiek jadłam.

fot. Sałatki

Po pysznym obiedzie przeszliśmy na plażę znajdującą się tuż przy restauracji. Nie licząc dwóch osób – było zupełnie pusto. Żaluję bardzo, że nie mieliśmy czasu na kąpiel, bo woda była przyjemnie chłodna, kąpiel cudownie by nas orzeźwiła na drogę powrotną na lotnisko.
Plaża jest kamienista, ale kamyki są drobne i nie ranią stóp, chociaż założenie butów do wody nie jest złym pomysłem.

Z plaży szybko uciekliśmy ze względu na późną godzinę ale też i panujący upał. Chyba w tym miejscu był najbardziej doskwierający w trakcie całego wyjazdu. Czułam się jak w tropikach.

Zresztą o tropikach świadczyła rosnąca tam roślinność. Niedaleko restauracji rośnie kilka pozostawionych sobie granatów. Owoce na słońcu dojrzały i zupełnie popękały. Jako że nikt ich nie zbiera i nie znajdowały się na niczyjej posesji, skusiłam się na ostatnie dwa całe owoce.

Po drodze mijaliśmy liczne plantacje bananowców i mango. Nigdy wcześniej nie widziałam drzewa mango. Widać było, że część plantacji jest już po zbiorach, część była tuż przed, a na części mango dopiero zaczynało rosnąć.

Jak pisałam wcześniej, w początkowych planach był jeszcze Jardenit. W Jardenicie znajduje się baptysterium, w którym w wodach Jordanu można odnowić chrzest święty. Jardenit uważany jest za jedno z miejsc, w których mógł zostać ochrzczony Jezus Chrystus, jednak 100% pewności że to tam nikt nie ma. Ze względu na szybko uciekający czas postanowiliśmy jechać bezpośrednio na lotnisko. Niby mogliśmy tak ustawić trasę, żeby Jardenit był po drodze, ale woleliśmy nie ryzykować. Nie wiedzieliśmy, czy nie będzie problemów z odnalezieniem wypożyczalni i oddaniem samochodu, tak więc większy zapas czasu był nam na rękę.

CDN.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Skomentuj