Jordania: Jak zostać „gwiazdą” i co zobaczyć w Gadarze?

Wiecie jak to jest, gdy wszyscy wkoło patrzą na Was czekając tylko na moment, żeby złapać z Wami jakiś kontakt? Dotknąć Was, poprosić o wspólne zdjęcie? Gdy nie możecie zrobić kroku, żeby nie wzbudzać sensacji? My już wiemy… Przy okazji poznania doznań gwiazd Czerwonego Dywanu, sprawdziliśmy, co zobaczyć w Gadarze.

Dzień 3, 21.04.2017, część 3/5

Następnym punktem na naszej mapie było starożytne miasto Gadara, czyli ruiny położone obok osmańskiej osady Umm Qais. Według Biblii Jezus wypędził tam demony z ciała opętanego człowieka i nakazał im wejść w stado świń.

Parking był zajęty, więc nie pozostało nam nic innego jak zaparkowanie na ulicy niedaleko wejścia. Ledwo zdążyłam wysiąść z samochodu, zostałam zaczepiona przez dwóch chłopaków, którzy wybiegli ze stojącego nieopodal jordańskiego lokalnego środka transportu – kilkuosobowego busa. Kierowcy takich busów ruszają w drogę w momencie, gdy pojazd się zapełni. Ten wciąż czekał na komplet pasażerów. Młodzi Jordańczycy natychmiast kazali zrobić sobie zdjęcie. Wykorzystali moment, gdy nie było przy mnie męża – czy odważyliby się podejść, gdybyśmy byli razem? O tym mieliśmy przekonać się później.

Na wejściu zawrócono nas – okazało się że obok pominiętych przez nas kas jest pomieszczenie, w którym stemplowane są Jordan Pass. Na elektroniczne czytniki można chyba liczyć tylko w Petrze i w Gerazie. Jeżeli nie ma się Jordan Pass, za bilety płaci się 5 JOD od osoby (ok. 30 zł). Po dopełnieniu formalności mogliśmy wreszcie iść zwiedzać, jednak na anonimowość i wtopienie się w tłum nie mieliśmy co liczyć.

Pierwsze fotki

Ledwo zrobiliśmy kilka kroków na terenie starożytnego miasta, a już zaczepiła mnie jedna z ubranych w burki kobiet. Zwróciła się do mnie z wieloznacznym pytaniem „szsz?” pokazując na aparat i  swojego małego synka. Miałam aparat na wierzchu, więc początkowo pomyślałam, że chciałaby, żebym zrobiła zdjęcie jej dziecku – nie raz już się takie sytuacje mi przydarzały. Jednak to nie to. Okazało się, że kobiety chcą zdjęcie… z nami. Malca jednak na karcie pamięci zachowałam i ja :) Ewidentnie nie spodobało mu się całe to zamieszanie, bo rozpłakał się i nawet wata cukrowa nie była w stanie przekonać go do zachowania godnego małego dżentelmena.

Poza nami nie widziałam nikogo z Europy, wkoło przewijały się tylko tłumy Jordańczyków i Jordanek. Wiele z kobiet nosiło wspomniane zasłony twarzy – było im widać tylko bardzo mocno podkreślone oczy. Ponoć Jordanki zakrywają tak swe ciała dobrowolnie – jak jest z tą dobrowolnością, to nigdy się zapewne nie dowiemy, trzeba jednak przyznać, że większość z nich zachowywała się bardzo swobodnie nawet w towarzystwie mężczyzn. W porównaniu do nich, byłam ubrana dość skąpo – dłuższa spódnica zakrywała kolana i połowę łydek, ale częściowo odkryte ramiona wystawiłam na słońce. Zupełnie zapomniałam o zarzucanej na wierzch koszuli, która została w samochodzie. Nie zauważyłam jednak, żeby kogokolwiek tam to zniesmaczało – gorzej było w kolejnym odwiedzonym przez nas miejscu, ale o tym później.

Miasto cudu

Bladych twarzy nie mijaliśmy, więc doszliśmy do wniosku, że chyba nie jest to zbyt częsty widok w tych stronach. A może to przez porę dnia? Słońce powoli zniżało się w stronę horyzontu, ewentualni turyści dawno już odjechali – miejsce mogło wreszcie należeć tylko i wyłącznie do mieszkańców okolic. A tych z minuty na minutę przybywało. Po dłuższym czasie w końcu minęliśmy jakąś starszą parę turystów o europejskich rysach, ci jednak pomimo podobnego ubioru nie wzbudzali takiej sensacji.

Każdy kto nas mijał patrzył się na nas (patrzył? Gapił jak nakręcony!), jednak nie było widać w tych spojrzeniach wrogości. Raczej zaciekawienie i serdeczność. Zaraz znów męża zaczepił jakiś chłopak prosząc o zdjęcie. A gdy odeszliśmy kawałek, zanucił ze znajomym jakąś piosenkę. Zaczęliśmy się zastanawiać nad przyczyną takiego zainteresowania. A może po prostu kogoś im przypominaliśmy?

Pod czujnym okiem Jordańczyków obejrzeliśmy pozostałości zbudowanego z czarnego bazaltu, odrestaurowanego w znacznej części teatru, który mógł pomieścić 3 tysiące widzów. Długo jednak spokojem się nie cieszyliśmy. Na murach miasta pojawiła się dwójka chłopaków spotkanych na parkingu. Wygłupiali się i machali do nas próbując zwrócić naszą uwagę. Gdy odmachaliśmy im, nastąpiła eksplozja radości.

Nad pozostałościami starożytnej Gadary góruje opuszczona osmańska wioska. W latach 90. XIX w. wśród rzymskich ruin wyrosła mała osada, jednak jej mieszkańcy opuścili ją za opłatą ze względu na prace archeologiczne. Informacja dla wielbicieli muzeów – w budynku, w którym mieszkał turecki zarządca, obecnie zobaczyć można kolekcję przedmiotów odkrytych w Gadarze. Niestety w trakcie naszego pobytu w tym miejscu muzeum było zamknięte.

Z przymrużeniem oka: jak zostać celebrytą?

Postanowiliśmy przejść się pomiędzy zabudowaniami licząc na chwilę z dala od tłumów, zaraz jednak zaczepiło nas kilka kobiet. Podały mi do uściśnięcia rękę i zaprosiły do wspólnego zdjęcia. Tym razem fotografie powstały jednak tylko naszym aparatem. Byłam w coraz większym szoku. Za chwilę znów jakaś całkowicie zasłonięta kobieta zrobiła nam zdjęcie z ukrycia przechodząc obok. Skąd mam pewność? Telefon wycelowany był centralnie w naszą stronę, a gdy byliśmy blisko, usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk migawki. Było to dla nas coraz bardziej zastanawiające. Z taką skalą tego zjawiska nie spotkaliśmy się nawet na Sri Lance!

Zainteresowanie wzbudzaliśmy ogromne. Ciekawe, czy podobnie było z parą Polaków, których minęliśmy gdy oni wchodzili, a my opuszczaliśmy to miejsce. Co chwila odpowiadaliśmy „hello”, „hi”. Gdy przechodziliśmy obok kobiet siedzących pod drzewem, te zaczęły rozradowane nucić jakąś melodię i klaskać w dłonie.

Czuliśmy się coraz dziwniej, ale postanowiliśmy podejść jeszcze na punkt widokowy, z którego roztacza się niesamowita panorama. Czemu jest niesamowita? Bo widok obejmuje trzy, a przy dobrej pogodzie nawet cztery kraje! Widać stąd Wzgórza Golan będące terytorium spornym między Syrią i Izraelem, Syrię, fragment jordańskiego królestwa i w oddali przy sprzyjających warunkach ośnieżone szczyty gór Libanu. Nam jednak aż tak pogoda nie dopisała – gór nie zobaczyliśmy.

Rzuciliśmy jeszcze przez chwilę okiem na ruiny bizantyjskiej świątyni pochodzącej z VI w., a zniszczonej przez trzęsienie ziemi, które miało miejsce 18 stycznia 748 roku. Pozostały z niej jedynie kamienie i kilka kolumn. Gdy przechadzaliśmy się pośród pozostałości, jakieś dzieci obserwowały nas z rozdziawionymi buziami.

Gadara została założona w 323 p.n.e. W najlepszym okresie uważana była za centrum kultury, filozofii, poezji i sztuki. W późniejszych wiekach miasto stało się jednym z najważniejszych ośrodków chrześcijaństwa na terenach tak zwanego Zajordania. Miasto to trafiło pod arabskie wpływy w VII w. i tak już pozostało.

Gdzieś za budynkami opuszczonej wioski zobaczyć można starożytne grobowce, ale w związku z zainteresowaniem, jakie wzbudzaliśmy, woleliśmy się stamtąd ewakuować. Ta chwilowa popularność była na tyle męcząca, że zaczęłam czuć się jak jakieś zwierzę w klatce. O ile robienie zdjęć na prośbę było nawet całkiem miłe, o tyle fotografowanie ukradkiem było mało przyjemne.

Gdy dochodziliśmy do samochodu, znów dorwali nas chłopcy z busa. Jeden z nich trzymał na ręku dziecko. Ponownie chcieli zdjęcia, ale tym razem z nami. Czekałam tylko, aż władują mi malucha na ręce, ale na taki krok się nie zdecydowali. Co ciekawe – panowie w przeciwieństwie do kobiet trzymali dystans. Panie obejmowały, podawały rękę, natomiast mężczyźni pozowali z daleka. Spodziewałam się prób kontaktu, ale nic takiego się nie wydarzyło. Ufff… Z jednej strony było to miłe i niepowtarzalne, ale z drugiej – mimo krótkiego zwiedzania tego miejsca miałam dość. Nie lubię być na tak zwanym świeczniku, wolę wtopić się w tłum i obserwować prawie że z ukrycia. W Gadarze nie było to możliwe nawet w najmniejszym stopniu. Na szczęście spotkaliśmy się tam z ogromną dozą serdeczności i uśmiechów. Jednak wkrótce mieliśmy się przekonać, że nie wszędzie jest tak samo.

Zmęczeni upałem i ciągłą chęcią kontaktu z nami, ruszyliśmy w stronę Pelli licząc, że tam będzie ciut spokojniej. Kilka kilometrów od Gadary trafiliśmy na znaki informujące o punkcie kontrolnym. No tak – na północy granica z Syrią, na zachodzie Wzgórza Golan. Aż dziw, że tylko w tym jednym miejscu napotkaliśmy wojsko. Ustawiliśmy się w kolejce aut, pokazaliśmy w trakcie kontroli paszporty i tyle. Żadnych pytań po co, na co. Wojskowi nie wykazali nawet zbytniego zainteresowania celem naszej podróży. Jedynie stojący kilka kroków dalej żołnierz zamknął nam bagażnik, który przypadkowo otworzył się w trakcie kontroli.

Stromymi serpentynami zjechaliśmy na dół oglądając przy okazji piękne panoramy ze Wzgórzami Golan w tle. Byliśmy tylko kilka kilometrów od spornych terytoriów. Kilka kilometrów od kraju, który mimo trudnej sytuacji politycznej i stereotypowego podejścia wielu naszych rodaków tak nas zachwycił trzy lata wcześniej. Następny cel: Pella i tamtejsze ruiny. Miejsce, gdzie spotkały nas niespodziewane sytuacje, przez które najedliśmy się trochę strachu…


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego kilkudniowego wyjazdu? Zajrzyj koniecznie do pozostałych części relacji z Jordanii!

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

  1. Ależ ja Ci zazdroszczę tych podróży:) Ja mogę tylko pomarzyć , niestety. :( Ekstra to wszystko wgląda. zapraszam na mój początkujący blog, w porównaniu do Twojego to muszę go tak nazwać :) https://malgorzata86-fotografie.blogspot.com/

  2. No właśnie, jak można tak zakończyć!? Czekam z niecierpliwością zbudowałaś napięcie.
    Wyobrażam sobie jak musiałaś się czuć, będąc cały czas w centrum uwagi. Wydaje mi się że to wszystko dlatego, że Ci ludzie wierzą, że poznanie osoby z innego kręgu kulturowego, wyglądającej nieco inaczej przynosi szczęście, więc może to dlatego.

    1. Podróżowisko.pl

      Może masz rację – to chyba najlepsze wyjaśnienie tej sytuacji. Kolejna część już jutro, powieje trochę grozą ;)

  3. Paulina

    totalna wyprawa zazdroszczę:)

    1. Podróżowisko.pl

      Decyzja o wyjeździe podjęta została spontanicznie. Nie wiedziałam, czego się tam spodziewać, ale było warto! Wyszła z tego całkiem fajna podróż ;)

  4. W Indonezji tez tak mieliśmy Podchodzili na poczatku, i myśleliśmy że chca abyśmy im zrobili zdjęcie! A oni że nie że chca z nami I tak sie posypała sesja

  5. Niesamowite miejsce, chciałabym się tam kiedyś wybrać:)

    1. Podróżowisko.pl

      Cała Jordania jest niesamowita! :)

  6. Aga

    hej,
    bardzo ciekawie opisujesz….. ale żeby tak zakończyc? :)
    kiedy spodziewać się można kontynuacji?

    1. Podróżowisko.pl

      Dzięki! Kolejna część już jutro ;)

Skomentuj