Sri Lanka: Skalne świątynie w Dambulli

Tak pokręconej mapy Europy to jeszcze nigdy nie widziałam. Polska sięgająca Morza Czarnego, Estonia w Finlandii, Niemcy jako spora żółta plama – taką ciekawostkę znaleźliśmy. Jednak nie to nas przyciągnęło  do Dambulli. Celem przyjazdu w te strony były skalne świątynie z robiącymi wrażenie malowidłami sufitowymi.

Dzień 4, 18.01.2015, część 1/3

Dzień zaczęliśmy od obejrzenia tego, czego nie udało się nam zobaczyć dnia poprzedniego, czyli na pierwszy ogień poszły wykute w skale świątynie buddyjskie w Dambulli – jedno z najważniejszych miejsc kultu buddyjskiego na Sri Lance. Co prawda na zwiedzenie jaskiń wystarczy mniej więcej 1,5 godz., ale w związku z tym, że wyspa leży tuż nad równikiem, bardzo szybko między 18-19:00 wieczorem robiło się ciemno. Jako że w Dambulli wylądowaliśmy w okolicach 19:00, zwiedzanie poprzedniego dnia nie miało najmniejszego sensu.

Po szybkim śniadaniu złożonym ponownie z jajek, tostów i owoców, pożegnaliśmy się z naszym gospodarzem z ogromną nadzieją, że więcej takich noclegów nie będzie. Ogółem pokój był czysty, ale drzwi na zewnątrz nie były zbyt szczelne, więc wszystko co chciało mogło tam przypełznąć… Obawiam się że upolowany ubiegłej nocy karaluch był właśnie takim gościem z zewnątrz.

Skalne świątynie w Dambulli

Gdy wjeżdża się na parking pod świątyniami, oczom ukazuje się ogromny (wysoki na 30m) złoty posąg Buddy w mudrze Dharmaczakra, czyli pozycji znaczącej głoszenie doktryny. Mieszkańcy Dambulli chwalą się, że to największy na świecie posąg przedstawiający Buddę, jednak nie jest to zgodne z prawdą. Budynek na którym ustawiony został posąg jest chyba najbardziej kiczowatym budynkiem na całej wyspie.

Kolorystyka i ornamenty wołają o pomstę do nieba. Kto to zaprojektował?! Świątynia otoczona jest różowymi i białymi kwiatami lotosu, a wejścia do niej strzeże ogromna „przerażająca” paszcza smoka z wytrzeszczonymi lekko zezowatymi oczami. Jego perfekcyjne białe uzębienie może doprowadzać do kompleksów ;) Ale ta świątynia nie jest główną atrakcją tego miejsca. W budynku umieszczono jedynie zupełnie nieciekawe muzeum buddyzmu.

Na placu przed Złotą Świątynią zebrana była spora gromadka ubranych zupełnie na biało dzieci uczestniczących w niedzielnych naukach buddyzmu. Dzieci siedziały na ziemi i wsłuchiwały się w słowa prowadzącego zajęcia mnicha. Gdy przechodziliśmy, wszystkie się w nas wpatrywały :)

IS_Dambulla (1)Fot. Złota świątynia w Dambulli

Wejście kosztuje 1500 rupii od osoby (ok.42zł), bilet obejmuje wejście do jaskiń oraz do wspomnianego muzeum. Bilety kupuje się w niewielkim okienku w budynku po prawej stronie świątyni z Buddą na dachu. Jako że było wcześnie i pogoda dawała jeszcze jakieś szanse na wspinaczkę po schodach, najpierw wybraliśmy się do jaskiń. Muzeum mogło poczekać. Na górę idzie się drogą znajdującą się po lewej stronie złotej świątyni. Do pokonania prawie całej trasy, której różnica wysokości wynosi 160m, służą schody. Droga była męcząca, bo mimo wczesnej pory, upał już dawał się we znaki.

IS_Dambulla (2)W trakcie wspinaczki turystom towarzyszą liczne makaki i sprzedawcy pamiątek (koszulek, minerałów i innych staroci). Gdy wspinaliśmy się na górę, owi sprzedawcy zaczynali rozkładać swoje kramy. Po dotarciu na samą górę, należy w wyznaczonym miejscu pozostawić obuwie. To zwyczaj obowiązujący w każdym świętym dla buddyzmu i hinduizmu miejscu. Nieważne czy jest to świątynia, czy pomnik upamiętniający ofiary tsunami, czy teren wysypany jest żwirem, kamykami, piaskiem czy też wyłożony kamieniem – buty zdejmuje się zawsze przed wejściem.

Na szczęście dopuszczalne jest chodzenie w skarpetkach, co sprawia ogromną ulgę w miejscach niesamowicie nagrzanych przez słońce, gdzie podłoże dosłownie parzy stopy (warto mieć awaryjną parę skarpetek w plecaku). Za przypilnowanie butów płaci się ok. 20 rupii (ok. 0,50 – 0,60zł). Teoretycznie buty można zostawić gdziekolwiek, ale lepiej nie ryzykować ich utraty – małpy na górze są bardzo ciekawskie i mogą wykazać zainteresowanie pozostawioną gdzieś parą butów. Czy warto więc ryzykować utratę wygodnego obuwia na rzecz oszczędności ok.55gr? Chyba odpowiedź nasuwa się sama ;)

Poza zdjęciem obuwia, na terenie świątyń obowiązuje odpowiedni ubiór – kobiety muszą mieć zakryte ramiona i spodnie/ spódnice zakrywające przynajmniej kolana, mężczyzn natomiast obowiązuje tylko odpowiednia długość spodni. W wielu miejscach jeżeli nie spełnia się tych warunków, można wypożyczyć chusty i sarongi (coś w rodzaju chusty do obwiązania się w pasie przez mężczyzn), jednak w Dambulli nie widziałam takiej możliwości.

IS_Dambulla (3)

Ostatnie kilka metrów do głównego wejścia pokonuje się już boso. Po okazaniu biletu zakupionego na dole (na górze nie ma żadnych kas, więc w przypadku braku bilet trzeba zejść z powrotem…) wchodzi się na teren kompleksu świątyń Rangiri wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

IS_Dambulla (12)

Rangiri po lankijsku oznacza tyle co „złota skała”. Według tradycji uważa się, że kompleks został założony w I w.p.n.e. przez króla Valagambahu (Walagambę) po zwycięstwie nad Tamilami w Anuradhapurze. Początkowo wygnany król ukrywał się w jaskiniach przez 14 lat, a po odzyskaniu tronu w ramach podziękowania postanowił zamienić je w buddyjskie świątynie. Od tamtej pory kompleks kilkukrotnie rozbudowywano, prace budowalne trwały nawet w XXw.
Obecnie całość składa się z 5 różnej wielkości grot z umieszczonymi wewnątrz ok. 150 statuetkami Buddy przedstawiającymi różne mudry i najróżniejszymi starymi malowidłami o tematyce religijnej na sufitach. Freski dodane zostały przez uwielbianego przez Lankijczyków kandyjskiego króla. Poza posągami Buddy, znaleźć tam można także posągi królów lankijskich oraz bogów hinduistycznych.

Nie tracąc czasu skierowaliśmy się do pierwszej świątyni Devaraja Vihara (świątynia Króla-Boga). Weszliśmy do bardzo niewielkiego pomieszczenia, które prawie całkowicie zajęte jest przez wyrzeźbiony w skale posąg Buddy w pozycji leżącej (usypiający Budda). Pod posągiem leżały już od rana kwiaty lotosu przyniesione przez modlących się Lankijczyków. Lotos pachnie oszałamiająco…

Budda przedstawiany jest w pozycji leżącej w dwóch wersjach – jedna to właśnie Budda usypiający. Druga to Budda umierający. W jaki sposób odróżnić obie wyglądające prawie identycznie pozycje? W przypadku Buddy usypiającego, jego stopy ułożone są równo jedna na drugiej, natomiast jeżeli przedstawiany jest Budda umierający, to jedna z jego stóp jest nieco cofnięta, dodatkowo na podeszwach znaleźć można symbol kwiatu lotosu oznaczające osiągnięcie stanu doskonałości czyli nirwany. Ot i cała tajemnica. Buddyści wierzą, że dopóki nie osiągnie się stanu nirwany, będzie się wracać na ziemię w kolejnych wcieleniach.

Jako że w pierwszej świątyni powoli zaczynało przybywać ludzi i robiło się ciut za ciasno, przeszliśmy do Maharaja Vihara, czyli drugiej świątyni noszącej miano Wielkiego Króla. To największa i chyba najpiękniejsza ze wszystkich skalnych świątyń w Dambulli. Cała grota długa jest na 50m i mierzy 6m w najwyższym punkcie. Została przyozdobiona licznymi posągami Buddy i przedstawiającymi go freskami. W jaskini umieszczono niewielką stupę otoczoną przez posągi Buddy chronione przez wielogłowe kobry.

IS_Dambulla (6)

Naprzeciwko wyjścia z drugiej świątyni znajduje się święte buddyjskie drzewo (Ficus religiosa). Drzewa te rosną chyba przy każdej świątyni na terenie Sri Lanki.

Trzecia świątynia nazwana została Maha Alut Vihara (Wielka Nowa Świątynia). Wewnątrz poza wieloma statuetkami Buddy wykonanymi głównie z drewna zobaczyć można również posąg przedstawiający fundatora tego miejsca – króla Kirti Sri Rajasinha. Król przedstawiony został w dość europejski sposób z koroną na głowie i w spodniach, do tego przy jego pasku widnieją dwa krzyże.

IS_Dambulla (40)

Czwarta  świątynia – Pachima Vihara – nie jest zbyt duża. Poświęcono ją żonie któla Walagamby – królowej Somawathi. Można w niej zobaczyć figury medytującego Buddy a także niewielką stupę z wyraźnymi śladami pozostałymi po naprawie. Według legendy, w stupie tej przechowywana miała być biżuteria królowej, dlatego złodzieje włamali się do niej mocno ją przy tym uszkadzając. W wyniku próby rabunku okazało się, że w stupie nie było żadnych kosztowności. Ponadto figura medytującego Buddy została zbezczeszczona niegdyś przez jakąś turystkę, przez co koniecznie było jej odrestaurowanie i wykonanie oczyszczających rytuałów, by przywrócić świątyni funkcjonalność. Na czym polegało to zbezczeszczenie, niestety nie dowiedziałam się.

IS_Dambulla (37)W piątej, ostatniej świątyni  noszącej miano Dewana Alut Viharaya (Druga Nowa Świątynia) podziwiać można długi na 10m. posąg umierającego Buddy. Posągi w poprzednich świątyniach wykute zostały głównie w skale, natomiast Budda oraz towarzyszące mu figury w ostatniej świątyni, wykonano z cegieł i gipsu. To najmłodsza świątynia, wykonana jako ostatnia z całego kompleksu. Data jej powstania określana jest na pierwszą połowę XXw.

 Gdy opuszczaliśmy kompleks, zaczynało się już robić tam nieco tłoczno, dlatego warto wybrać się tam w miarę możliwości jak najwcześniej. Po wyjściu z terenu świątynnego po raz kolejny natknęliśmy się na kilka bezdomnych psów. Część z nich wyglądała naprawdę bardzo źle, jak się później okazało, zwierzęta w podobnym stanie napotykaliśmy przez resztę wyjazdu.

IS_Dambulla (13)Poza psami spotkaliśmy też liczne małpy. To właśnie tam po raz pierwszy widzieliśmy makaki z tak bliska. Małpy zupełnie nie przejmowały się obecnością ludzi, dokazywały sobie tak jakby tylko one tam istniały nie raz wchodząc w drogę przechodzącym turystom.

IS_Dambulla (4)Z góry roztacza się ładny widok na okolicę miasta. Gdy pogoda dopisuje, widać podobno Sigiriję – lwią skałę, na którą wspiąć się mieliśmy zamiar w jednym z kolejnych dni. Niestety ze względu na chmury i jakąś dziwną mgłę, my lwiej skały nie ujrzeliśmy.

IS_Dambulla (14)

W trakcie schodzenia trafiliśmy na sprzedawcę pamiątek, który oferował nam kupno magicznego pudełka o dość skomplikowanym sposobie otwierania. Po kilkukrotnej odmowie pan dalej szedł za nami i nie odpuszczał. W końcu rzucił, że sprzeda nam to pudełko za 4$. Jak już chcieliśmy je w końcu kupić i wręczyliśmy mu banknot 5$, stwierdził że nie ma jak wydać, a tak w ogóle to woli rupie, bo będzie miał problem z wymianą.

To mnie zupełnie zniechęciło do dalszych negocjacji. Po pierwsze sam rzucił cenę 4$, po drugie przyjmując tę walutę zyskałby więcej bo nie liczyliśmy że wyda nam dolara. Nigdzie indziej sprzedawcy nie byli tak wybredni i  na dolary nie kręcili nosem. Zmęczona wspinaczką po schodach i upałem połączonym z wysoką wilgotnością powietrza, stwierdziłam, że tak bardzo nie zależy mi na tym pudełku i że skoro dolary niemiłe, to nic nie kupujemy. Tak więc panu pozostało szukanie innych naiwnych turystów.

Na dole postanowiliśmy zajrzeć jeszcze do muzeum buddyzmu, ale nie zagościliśmy tam zbyt długo. Jak już pisałam, wejście do muzeum obejmuje bilet do jaskiniowych świątyń. Przy drzwiach należy zostawić buty. Jedyną rzeczą wartą uwagi w tym muzeum jest klimatyzacja… I mapa, o której piszę poniżej. Pierwsze co się ogląda, to bardo niewielka ekspozycja różnych figurek Buddy.

Na dole można było obejrzeć inne eksponaty, które jednak nie przyciągały zbytnio uwagi.

IS_Dambulla (45)Najdziwniejsza mapa Europy

Na jednej ze ścian powieszona została gigantyczna niby aktualna mapa świata z takimi oto ciekawostkami w Europie – wcieloną w Rosję i przesuniętą mocno w prawo Ukrainą, ogromną powierzchnią Polski, nieistniejącą Litwą, Kaliningradem, Szwajcarią, Słowenią i włoską Sardynią, przesuniętą Estonią, wciąż istniejącą Czechosłowacją, Gibrafterem, wcielonymi do Niemiec Holandią, Belgią, Luksemburgiem we Francji i ogromnym zamieszaniem na terenach byłej Jugosławii. Można tam było znaleźć jeszcze kilka innych kwiatków. Pozostałe kontynenty wyglądały w miarę ok, pomijając kilkukrotnie większe od Sri Lanki Malediwy. Ciekawe kto tworzył tę mapę… Aż mieliśmy ochotę zwrócić uwagę obsłudze, że mapę tę należałoby chyba jednak wymienić. W końcu jednak darowaliśmy sobie dyskusje.

IS_Dambulla (16)Fot. Fragment mapy świata zawieszonej w muzeum buddyzmu – wielki bałagan w Europie

Po szybkich odwiedzinach w muzeum podeszliśmy jeszcze na jego dach, żeby zobaczyć z bliska ten ogromny złoty posąg Buddy. Na dachu też należy zdjąć buty. Zeszliśmy z drugiej strony oglądając przy okazji ustawione liczne figury mnichów niosących dary. Uczniów Buddy jest ponad 80. Projektanta tego miejsca naprawdę roznosiła „kreatywność”…

IS_Dambulla (19)

Nasz kierowca czekał na nas w cieniu drzewa. Dobrze, że w samochodzie sprawnie działała klimatyzacja,bo przy panującej temperaturze szybko byśmy się w nim upiekli.

W czytanych przed wyjazdem relacjach niektórzy pisali, że kompleks w Dambulli to najbrzydsze świątynie, jakie kiedykolwiek widzieli. Ja się z tm nie zgodzę.Dla mnie miejsce to było bardzo niezwykłe, szczególnie dopóki poza nami można było spotkać głównie modlące się osoby. Większa ilość turystów, szczególnie tych rozpychających się i pokazujących jacy to oni są ważni, zaczynała irytować. Dlatego cieszę się, że zwiedziliśmy to miejsce z samego rana.

Stojący Budda w Aukanie

Kolejnym miejscem na naszej mapie wyprawy była Aukana. Początkowo mieliśmy sobie to miejsce odpuścić, ale nadrabialiśmy raptem kilkanaście kilometrów. Aukana słynie z 12m posągu stojącego Buddy w mudrze błogosławiącej umieszczonego na podeście w kształcie lotosu. Jedne źródła podają, że ten granitowy posąg połączony z tyłu ze skałą powstał w Vw, inne podają że był wynikiem rywalizacji ucznia i nauczyciela kilka wieków później. Wejście pod tę gigantyczną rzeźbę kosztuje 750 rupii (ok.21zl).

Oczywiście znając nasze szczęście, można było się spodziewać że coś będzie w remoncie. Tym razem było to właśnie najbliższe otoczenie tego ogromnego posągu. Nasze pojawienie się w tym miejscu stanowiło nie lada atrakcję dla robotników. Akurat wtedy musieli sobie przerwę zrobić i nas bacznie obserwować. Cóż… byliśmy tam jedynymi turystami. Pod statuę podchodzi się oczywiście boso (buty zostawia się w specjalnym miejscu pod zadaszeniem), ale najwygodniejsza do przejścia ścieżka została odgrodzona rusztowaniem. Pozostało przejście po kamykach i żwirze.

IS_Aukana (8)

Z ciekawości zajrzeliśmy jeszcze do niewielkiej dagoby stojącej nieco z dala od posągu, ale zaraz przyszedł jakiś strażnik i pokazał nam jak podejść pod rzeźbę najmniej raniąc sobie stopy. Wtedy to mi to już było obojętne :]

Zrobiliśmy zdjęcia uważając, żeby nie zachowywać się zbyt głośno z dwóch względów. Pierwszym był fakt, że to miejsce święte dla buddystów i nie chcieliśmy urażać ich uczuć religijnych, drugim powodem było wypatrzone przeze mnie gniazdo dzikich pszczół. Jak się w późniejszych dniach naszej wyprawy okazało, nie na darmo zalecana jest cisza w bliskiej odległości od tych owadów. Mogą być bardzo niebezpieczne, ich ukąszenia należą do bardzo nieprzyjemnych. Nas na szczęście nie zaatakowały.

IS_Aukana (5)Po powrocie spod posągu czekała nas pod samochodem futrzasta niespodzianka. W cieniu auta rozłożyły się plackiem 3 psiaki – dwa szczeniaki wybrały sobie zagłębienia za samochodem, a ich matka ułożyła się wygodnie tuż pod nim. Nie były zbyt chętne do opuszczenia swoich upatrzonych legowisk, ale uruchomienie silnika na szczęście je odstraszyło. W taki sposób psy na Sri Lance spędzają gorące dnie. Wszystkie leżą plackiem zupełnie się nie ruszając.

IS_Aukana (9)Jadąc do Anuradhapury minęliśmy jedno z wielu sztucznie utworzonych jezior. Zbiorniki te powstały na polecenie jednego z lankijskich królów, dzięki czemu okolicznym mieszkańcom zapewnione zostały warunki do uprawy ziemi.

IS_Aukana (10)Fot. Sztuczne jezioro

 Jako że po raz kolejny poniosło mnie z długością tekstu, tekst poświęcony pierwszej stolicy Sri Lanki – Anuradhapurze – pojawi się tu niedługo w drugiej części relacji z 4 dnia wyprawy :)

CDN.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

  1. Agnieszka

    zdjęcia z ręki taz mam opanowane :) i nie męczę się ze statywem bo nie ma czasu.
    Własnie przejrzałam swoje zdjęcia i koleżanki, brakuje tych kolorów, które widzę u Ciebie. Robiłaś z lampą? Wydaje mi sie, że nie. Ok. Właśnie wróciłam z Prowansji, gdzie mój całkiem dobry kompakt spadł na beton i wyzionał ducha :(
    Czy możesz podac mi nazwę swojego kompakcika, to wezme pod uwagę, bo muszę cos kupić. We wrześniu mam Indie :)

    1. Podróżowisko.pl

      Na statyw nigdy nie ma czasu, poza tym to zawsze dodatkowy balast do dźwigania :) Lampa była wyłączona. Mam Olympusa Tough TG-2 – ze zdjęciami na zewnątrz szału nie ma, ale jako że ma jasny obiektyw, to dobrze radzi sobie w ciemniejszych miejscach. No i daje radę ze zdjęciami podwodnymi. Jeżeli by Cię interesowała i ta tematyka, to próbkę zdjęć spod wody możesz zobaczyć tutaj: https://podrozowisko.pl/azja/izrael/izrael-12-07-2014-rafa-koralowa/ Życzę udanej wyprawy do Indii! Masz już jakiś plan wyjazdu? A Prowansji zazdroszczę… Marzy mi się wyprawa w tamte rejony właśnie o tej porze roku, przed zbiorami lawendy… :)

      1. Agnieszka

        Podwodnego mam Canona, nie wpadłam na ten pomysl i został w aucie. Ale wyskoczyliśmy z Colombo na Malediwy i tam pod wodą fociłam :)
        Sprawdzę paramatery, i może cos pozmieniam. Dzieki.
        czyli szukam dalej. Do Indii – Ladakh czyli mały Tybet, takie troche inne Indie.
        Ale chce powtórzyć Sri Lankę i jeszcze pojechac w miejsca gdzie nie byłam.
        Trinco i okolice, Sinharaya – rain forest – ostatni dziewiczy kawałek.
        Prowansja – korzystałam z pomocy Lazurowy poradnik. Chłopak mieszka w Nicei, daje mapki pól i linki , kiedy one kwitną. ja byłam jak zaczęły, moi znajomi tydzień póxniej jak juz sie troche rozwineły. Musielismy tak byc bo bylismy na meczach Polaków ja w Nicei, znajomi w Marsylii.
        polecam lawendowe Valensole, kanion Verdon – płynelismy kajakiem, i w ogóle te miasteczka i przyjaźni Francuzi !Cudo :)

  2. Agnieszka

    na forum poradzili zabierac skarpetki, bardzo pomagaja na gorące kamienie i na żwir :)
    Mam pytanie techniczne, w tych światyniach jest bardzo ciemno, jakie miałaś ustawienia na aparacie, że masz takie jasne i ostre zdjęcia. Ze statywu i długi czas?

    1. Podróżowisko.pl

      Zdjęcia z ręki – lata wprawy w nieruchomej pozycji na bezdechu ;) Wewnątrz faktycznie jest trochę ciemno. Miałam ze sobą dwa aparaty – starą lustrzankę z obiektywem f/3,5-5,6 (dawał radę przy wysokich ISO, niestety widać było na zdjęciach zaszumienie) oraz małego kompakta f/2,0-4,9. Właśnie tym kompaktem robiłam zdjęcia wnętrz. Wstyd się przyznać, ale nie wysiliłam się zbytnio, bo pozwoliłam aparatowi samemu dobierać parametry. Średnio zdjęcia robione były przy ISO 500-800, f/2.
      A skarpetki to obowiązkowa składowa bagażu. Po tych nagrzanych kamieniach naprawdę ciężko chodzić. Warto mieć ze sobą jakąś ciut grubszą parę :)

  3. Jadwiga.Jot

    Szkoda piesków :(

Skomentuj