Praga w listopadzie

W zeszły poniedziałek z samego rana wróciłam z Pragi :) W końcu udało mi się tam pojechać… W czeskiej stolicy miałam być jeszcze w październiku, ale dwutygodniowe zwolnienie lekarskie pokrzyżowało zupełnie wszystkie plany… Na szczęście Ecolines pozwala na dwukrotną bezpłatną zmianę terminu wyjazdu, dlatego zmiana rezerwacji nic nie kosztowała.

Dzień 1, 8.11.2014

Tym razem był to babski (sztuk dwie) wyjazd. Korzystając z niedrogich przejazdów wyżej wspomnianego przewoźnika, wybrałyśmy się na dwa dni do tego pięknego miasta.

Dzielnie o godz. 23:00 byłyśmy już gotowe do wyjazdu oczekując na Dworcu Zachodnim na nasz autobus, którego odjazd planowany był na 23:30. Niestety dworzec zamykany jest o równej 23:00, dlatego czekałyśmy na jednym z dwóch stanowisk międzynarodowych. Zimno było… Po krótkiej chwili oczekiwania zrobiło się niemałe zamieszanie – na ten sam przystanek podjechały 4 autokary naszego przewoźnika… Szybko zorientowałyśmy się, że pierwsze dwa jechały do Niemiec omijając Pragę, problem powstał jednak przy ostatnich dwóch, ponieważ oba na swojej trasie jechały przez czeską stolicę. Ludzie zupełnie nie wiedzieli, gdzie mają iść więc kończyło się na tym, że stawali w kolejce do jednego autobusu, by zostać przekierowanym do tego drugiego. Stanęłyśmy w kolejce do tego drugiego, ale okazało się, że nasze miejsca są w tym pierwszym, który docelowo też jechał do Niemiec. Niesamowity bałagan. Przez całe to zamieszanie autobus odjechał z 3o minutowym opóźnieniem.

Gdy już w końcu usiadłyśmy na swoich miejscach moje obawy zostały rozwiane. Po ostatniej podróży do Lwowa z naszym rodzimym Polonusem (o przewoźniku możecie odrobinę poczytać tu i tu), bałam się, że po raz kolejny warunki przejazdu będą tragiczne. Jednak Ecolines dba o swoich pasażerów. Podstawione autobusy były piętrowe (to akurat standard), każdy pasażer miał do dyspozycji wbudowany w fotel przed nim tablet oraz gniazdko elektryczne i darmowy (działający!) internet. Do tego toaleta chemiczna i menu, w razie by ktoś zgłodniał. Ecolines to zupełne przeciwieństwo Polonusa – jest tanio i wygodnie (sporo miejsca, nawet jak ktoś przed nami rozłoży siedzenie). I zatrudniają bardzo miły personel :) Co prawda angielski pani będącej naszą stewardessą autobusowo-pokładową był momentami trudny do zrozumienia (szczególnie gdy mówiła przez mikrofon), ale poza tym nie mogę mieć żadnych uwag.

Noc minęła dość szybko, budziłam się w sumie tylko na czas postojów. Koleżanka śmiała się ze mnie później, że śpię jak mumia – to chyba kwestia doświadczenia zdobytego w trakcie kilku lat dojeżdżania do stolicy ;)

Nocne przejazdy autobusem to doskonały sposób na zaoszczędzenie czasu i pieniędzy. Dzięki tak późnemu wyjazdowi, do Pragi dotarłyśmy rano i zaoszczędziłyśmy trochę funduszy na nocleg.
Dworzec Florenc, bo właśnie tam przyjechałyśmy, położony jest bardzo blisko starego miasta. Od razu ruszyłyśmy do naszego hostelu by jak najszybciej zostawić w przechowalni niepotrzebny bagaż i ruszyć w miasto. Droga zajęła nam raptem kilka minut.

IS_DSC_0001fot. Autobus Ecolines na dworcu Florenc w Pradze

Praga powitała nas cudowną pogodą. Prognozy mówiły o chłodnym, deszczowym weekendzie, a na miejscu było słonecznie i niesamowicie ciepło. W naszym hostelu (Travellers Hostel znajdujący się bardzo blisko rynku staromiejskiego), czekała nas kolejna miła niespodzianka. Sama lokalizacja hostelu jest doskonała. Przywitał nas bardzo miły recepcjonista płynnie mówiący po angielsku, po szybkim zameldowaniu okazało się dodatkowo, że przechowalnia bagażu jest bezpłatna.

Szybko się przepakowałyśmy i ruszyłyśmy na podbój Pragi. W mieście tym bywałam dość często ze względów służbowych, ale lubię tam wracać. Za każdym razem trafiam w nowe miejsce, coś innego mnie zaskakuje. Tym razem tym czymś nowym był oryginalny pomnik (?) kobiety…

IS_DSC_0007fot. Sztuka nowoczesna…

W ciągu kilku minut drogi z hostelu trafiłyśmy na Staroměstské náměstí, czyli rynek staromiejski. Niezależnie od pory dnia można tam natknąć się na tłumy turystów. Nie inaczej było tym razem. Jeszcze się nie zdarzyło, żebym na rynku spotkała niewielu ludzi.
Czymś nowym dla mnie było to, że turyści mają do dyspozycji już nie tylko dorożki, ale również i zabytkowe pojazdy. Ciekawe, ile może kosztować taka przyjemność. Następnym razem będę musiała dopytać.

IS_DSC_0012fot. Pierwsze spojrzenie na wieżę ratusza

IS_DSC_0019fot. Zwiedzanie miasta zabytkowymi pojazdami (po lewej)

IS_DSC_0021fot. Dorożka obwożąca turystów

Po rozejrzeniu się dookoła, udałyśmy się w kierunku ratusza, a konkretnie jego wieży. Mimo chyba już kilkunastu wizyt w Pradze, jeszcze nigdy nie byłam na górze. Wstęp kosztuje 110 czeskich koron od osoby (kurs na dzień naszego wyjazdu: 1 korona = 0,15zł). Kolejka do kas nie była zbyt długa, dlatego już po chwili przechodziłyśmy do sąsiedniej kamienicy aby dostać się na górę. Nie przepadam za wspinaniem się po licznych schodach w tłumie innych osób, dlatego dla myślących podobnie mam bardzo dobrą wiadomość. Na wieżę można wjechać windą :D Co prawda trzeba chwilę poczekać, ale mimo tego oczekiwania na górę dociera się szybciej od osób wybierających mozolną wspinaczkę po pochylni (w wieży ratusza nie ma prawie schodów).

IS_DSC_0044fot. Szyb windy na wieżę ratusza

Niestety po wyjściu z windy okazało się, że utknęłyśmy w sporym korku. Kolejka osób chcących wyjść na zewnątrz nijak się nie ruszała do przodu,  co chwila dochodziły kolejne osoby. Dopiero po dłuższej chwili przesunęłyśmy się o kilka centymetrów. Powodem tego korka było to, że każdy kto tylko wydostał się na zewnątrz, stawał w miejscu jak zaczarowany. Widok był naprawdę piękny. Obchodząc dookoła, można było podziwiać pełną panoramę miasta, dzięki pogodzie widoczność była doskonała i mogłyśmy zobaczyć nawet będącą w oddali wieżę telewizyjną.

IS_DSC_0058fot. Widok z wieży ratusza

IS_DSC_0060fot. Widok z wieży ratusza

IS_DSC_0088fot. Widok z wieży ratusza – Hradczany

IS_DSC_0112fot. Widok z wieży ratusza – kościół Marii Panny przed Tynem

A skoro o wieży telewizyjnej mowa… Jak dla mnie wieża mocno psuje wizerunek miasta. Zupełnie nie pasuje do takiego miejsca, jakim jest Praga. Dodatkowo szpecą ją specyficzne figury małych dzieci wspinających się po jej filarach. Przy okazji jednej z wizyt wybrałam się w okolice wieży, ale niesamowicie silna burza nie pozwoliła mi podejść bliżej. Szybko zawróciłam i w ostatniej chwili weszłam do hotelu, zanim na zewnątrz rozpętało się istne piekło (pioruny waliły wtedy gdzie popadnie, a nagłą ciemność przerywał jedynie stroboskop z błyskawic…). W sumie nie żałuję, że tak się stało, bo wieża ta zupełnie mi się nie podoba. Według informacji zawartych w moich przewodniku, postacie dzieci mają zostać usunięte z wieży w 2020r., ale raczej niewiele to pomoże…

IS_DSC_0119fot. Widok z wieży ratusza – wieża telewizyjna

Przepchnąwszy się przez tłum ostatni raz rzuciłyśmy okiem na widoki za szybami i wróciłyśmy windą na dół.

IS_DSC_0136fot. Ostatnie spojrzenie na widok z wieży

Tuż obok ratusza stoi kościół św. Mikołaja, który stał się naszym kolejnym celem na trasie zwiedzania. Oczywiście z moim szczęściem musiało coś być zupełnie zasłonięte rusztowaniami – tym razem trafiło właśnie na ten kościół. Z zewnątrz go nie obejrzałyśmy, ale weszłyśmy do środka. W tej barokowej świątyni warto zwrócić szczególną uwagę na freski na stropie, przedstawiające sceny z życia św. Mikołaja i św. Benedykta.

IS_DSC_0154fot. Strop kościoła św. Mikołaja

IS_DSC_0155fot. Wnętrze kościoła św. Mikołaja

IS_DSC_0156fot. Wnętrze kościoła św. Mikołaja

Po wyjściu z kościoła zrobiłyśmy sobie krótką przerwę na jedzenie (zapachy roztaczające się z kilku stoisk ustawionych przy rynku skutecznie przyprawiały mnie o burczenie w brzuchu), po czym skierowałyśmy się w stronę Wełtawy. Po drodze minęłyśmy stojący na rynku pomnik Jana Husa- czeskiego myśliciela i kaznodziei. Prace nad jego monumentem trwały aż 15 lat. Władze austriackie zabraniały jego odsłonięcia, w związku z czym mieszkańcy Pragi postanowili zaprotestować przykrywając cały pomnik kwiatami. Figura Husa niegdyś nie była czarna. Została pomalowana na ten kolor na znak protestu przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego. Obecnie pomnik jest popularnym miejscem spotkań.

IS_DSC_0041fot. Pomnik Jana Husa

IS_DSC_0091fot. Pomnik Jana Husa widziany z góry

Na co warto zwrócić jeszcze uwagę będąc na rynku? Na pewno na kamienice. Każda z nich jest wyjątkowa, jednak moją ulubioną jest dom pod Kamienną Marią Panną, na którym umieszczony został wizerunek św. Wacława.

IS_DSC_0028fot. Kamienice na rynku

Kierując się do mostu Karola, przeszłyśmy ponownie obok ratusza zwracając tym razem ciut większą uwagę na zegar Orloj umieszczony na ścianie wieży. Zegar stworzony został przez mistrza Hanusa w XVw. Według legendy mistrz po wykonaniu swojego dzieła został oślepiony, żeby nigdy już nie mógł wykonać niczego podobnego. Auto zegara postanowił się jednak zemścić i zatrzymał zegar, który przez 100 lat nie działał.
Jedna z części Orloja pokazuje położenie ciał niebieskich, druga jest kalendarzem z medalionami i malowidłami, natomiast trzecia część jest ruchoma i przedstawia pochód 12 apostołów oraz wyobrażeń Śmierci i Chciwości. O każdej pełnej godzinie można obejrzeć ten niespotykany nigdzie indziej pokaz, który gromadzi dookoła mnóstwo turystów.

IS_DSC_0163fot. Po lewej – zegar Orloj

Z rynku staromiejskiego wyszłyśmy uroczymi wąskimi uliczkami, przy których można zrobić zakupy w najróżniejszych sklepikach z pamiątkami. Po drodze minęłyśmy mnóstwo takich sklepików. W kilku z nich można było zakupić czeskie szkło. Czesi potrafią wyczarować ze szkła prawdziwe cuda pasujące do nowoczesnych wnętrz. Mijałyśmy też sklepy z czeskimi alkoholami, z których najbardzej znane są oczywiście piwa, Beherovka, absynt i wódka z nasionami konopii. Przy okazji wspomnę, że w jednym ze sklepików blisko naszego hostelu, znalazłyśmy czekolady z nadzieniem z konopii lub absyntu.
Przeszłyśmy również obok sklepu Swarovskiego – Czecha, który swą kryształowa działalność rozpoczął w Austrii. W witrynie sklepu moją uwagę zwrócił smok i tygrys wyglądający zupełnie jak żywy.

IS_DSC_0168fot. Czeskie szkło

IS_DSC_0174fot. Czeskie szkło

IS_DSC_0171fot. Tygrys z kryształów Swarovskiego

Praga to miasto uroczych zakątków. Przechadzając się wąskimi uliczkami starego miasta co chwila można trafić na jakiś przytulny zaułek lub pustą uliczkę, na którą w danym momencie nie dotarły rzesze turystów. Niestety to drugie jest coraz trudniejsze w odnalezieniu, bo turystów w tym mieście nie brakuje. Szczególnie turystów z Polski – na każdym kroku słyszałyśmy naszych rodaków, momentami było ich tylu, że miałyśmy wrażenie, jakbyśmy spacerowały po jakimś polskim mieście. Widać Praga jest bardzo popularnym kierunkiem przy okazji polskich długich weekendów.

IS_DSC_0172fot. Praga to klimatyczne zaułki…

IS_DSC_0173fot. … i wąskie uliczki zadeptane przez turystów…

IS_DSC_0182fot. … przez rzesze turystów :) Im bliżej końca dnia, tym gorzej

W końcu dotarłyśmy ulicą Karlovą do mostu Karola – chyba najsłynniejszego europejskiego mostu. Dopiero tutaj zrobiło się tłoczno.
Pierwsze co rzuca się w oczy to staromiejska wieża mostowa. Ciekawe, gdzie można na nią wejść.

IS_DSC_0184fot. Staromiejska wieża mostowa

Tuż przed wieżą mostową można podziwiać pomnik króla Karola IV upamiętniający 500 rocznicę założenia uniwersytetu praskiego z 1848r. Tuż obok pomnika można wybrać się do Muzeum Mostu Karola.

IS_DSC_0186fot. Pomnik króla Karola IV

IS_DSC_0202fot. Kościół Najświętszego Zbawiciela

Na moście udałyśmy się na poszukiwanie rzeźby św. Nepomucena – księdza, który w 1393r, został zrzucony z mostu, ponieważ nie chciał podobno zdradzić tajemnicy spowiedzi królowej. Według innych źródeł miała być to kara za spiskowanie przeciwko królowi. Według legendy ten, kto dotknie krzyżyka, którym zaznaczono miejsce śmierci świętego, będzie mógł liczyć na szczęście w życiu. Podobno tak samo działa dotknięcie rzeźby św. Nepomucena.

 CDN.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

One Thought to “Praga w listopadzie”

Skomentuj