Grecja: Co jeszcze warto zobaczyć w Atenach?

Z Plaki udaliśmy się pod ateński Parlament znajdujący się tuż przy placu Syntagma. Celem spaceru była zmiana warty honorowej pod Grobem Nieznanego Żołnierza. Sam budynek Parlamentu nie wydał mi się szczególnie interesujący, ale zmiana warty to już co innego. Długo nie czekaliśmy. Tłum gapiów gęstniał, ale byliśmy wcześniej, więc znaleźliśmy się w pierwszym rzędzie. Później siłą łokci jakichś starszych kobiet znaleźliśmy się w drugim, ale i tak widok był niezły. Zmiana warty odbywa się w tym miejscu przez całą dobę o każdej pełnej godzinie.

Dzień 8, 20.05.2015, część 3/3

Gdy gwardziści przestali widowiskowo spacerować podnosząc bardzo powolnie i wysoko ręce oraz nogi, ustawili się przy swoich budkach wartowniczych, przy których zaczął ich musztrować jakiś wyższy stopniem oficer. Na stopniach wojskowych (tym bardziej greckich) zupełnie się nie znam, więc pozostańmy przy określeniach „gwardzista”, „żołnierz” oraz „oficer” :) Zupełnie nie wiem, co im mówił, ale na pewno na prawienie komplementów to nie wyglądało. Przy okazji sprawdzał ich mundury, poprawiał wszelkie zagniecenia na jedwabnych fustanellach (plisowanych „spódniczkach”). Musieli wyglądać perfekcyjnie.

Niewdzięczna robota

Panowie nie dając się sprowokować stali nieruchomo patrząc przed siebie kamiennym wzrokiem. Gdy „obchód” się skończył, oficer dał sygnał, że oto teraz można fotografować się ze stojącymi nieruchomo wartownikami. Zaczął się istny bój o to, kto pierwszy dorwie jednego z dwóch gwardzistów… Spora część z widzów zachowywała się krótko mówiąc jak bydło. Przepychanki, wyścigi, kto pierwszy, salutowanie i dotykanie żołnierzy… Istny cyrk na kółkach. Z jednej strony jest to ich praca, rozkaz, który muszą wykonać, ale z drugiej – było mi ich najzwyczajniej w świecie szkoda. Nie dość, że robiono sobie z nich żarty i naśmiewano się z tego, jak wygląda ich sposób poruszania się w trakcie warty, to jeszcze dochodziły do tego takie zachowania. Niewdzięczna robota.

Grecja dzień 8 cz.3002

Nie miałam nic przeciwko robieniu zdjęć z tymi niestandardowo ubranymi żołnierzami (ich strój wzorowany jest na tradycyjnym ubiorze górali macedońskich z Evzoni), ale wypadało zachować jakąś godność… W końcu byli na służbie i raczej zachowanie niektórych osób nie przystawało ani do nich, ani do miejsca. Na szczęście oficer pilnował porządku i co chwila słychać było pokrzykiwania (głos to on miał groźny…), zakazy salutowania i temu podobne. Gdy tłum się przerzedził i prawie każdy miał swoją upragnioną fotkę, my również stanęliśmy do zdjęcia. Bez przepychania się, dotykania gwardzistów i innych zbędnych spraw. Załapałam się nawet na zdjęcie z panem musztrującym :D Budził respekt, ale wystarczyło tylko grzecznie poprosić. Czułam się przy nim jak jakaś kruszyna… kawał chłopa, któremu sięgałam do ramienia…

Wszystko było tak dobrze czasowo rozplanowane, że o pełnej godzinie wszyscy chętni mieli już porobione zdjęcia i można było zacząć zmianę warty. Ludzie zostali rozdzieleni tworząc szpaler, przez który przeszedł kolejny oficer i trójka innych żołnierzy na zmianę.

Zaczęła się widowiskowa część zmiany warty. Wszystko wyglądało jak dokładnie obliczony i wystudiowany pokaz, wartownicy w swych powolnych ruchach z precyzją wykonywali swój taniec. Zdecydowanie trzeba to zobaczyć! Niestety instynkty innych znów dały o sobie znać – przepychanki w tłumie były normą. Wiele osób chciało mieć lepsze zdjęcie czy lepszy filmik, nawet kosztem innych. Dobrze być nieco wcześniej, by zająć lepsze miejsce gdzieś z przodu.

Podobno gdy zmiana warty pod Grobem Nieznanego Żołnierza zakończy się, zmieniani są również wartownicy po drugiej stronie Parlamentu. Podobno – nie jest to potwierdzona przeze mnie informacja.

Grecja dzień 8 cz.3008

Ogrody Narodowe

Gdy zmiana warty dobiegła końca, cofnęliśmy się do pobliskich Ogrodów Narodowych wypełnionych najróżniejszą roślinnością. Od razu po wejściu na teren tego ogromnego parku w oczy rzuciła mi się palmowa aleja. Na terenie ogrodów – poza wytyczonymi wśród bujnej roślinności alejkami – znajduje się mini zoo z kozami, królikami i różnym ptactwem, plac zabaw, niewielki staw oraz sadzawka z różnokolorowymi rybami. I nieco starożytnych ruin. Jakby ktoś potrzebował – są również bezpłatne toalety. Na terenie parku rozstawiono tablice informacyjne z mapą, więc łatwo można odnaleźć właściwą ścieżkę.

Z Ogrodów Narodowych trafiliśmy pod Zappion – neoklasycystyczny budynek, w którym mieści się obecnie centrum kongresowe.

Grecja dzień 8 cz.3015

Wzgórze Lykavitos – doskonały widok na Akropol!

Po spacerze w cieniu drzew ogrodów, czekało nas ostatnie miejsce, które chcieliśmy zobaczyć tego dnia. A raczej z którego chcieliśmy zobaczyć panoramę Aten. Chodziło o wzgórze Lykavitos, o którym wspomniał nam wcześniej spotkany Polak. Dobrze, że w parku nieco odpoczęliśmy, bo jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co nas czeka. Mimo że dzień chylił się ku końcowi, było niesamowicie duszno i gorąco. Wzgórze nie jest jakoś specjalnie wysokie (277m), ale podejście było bardzo męczące.

Wspinaczkę zaczęliśmy po pochyłych, niewygodnych do wchodzenia schodach wśród licznych opuncji i agaw. Widoków początkowo nie było, bo ścieżka była porządnie zarośnięta. Momentami zbaczaliśmy z głównego szlaku i wybieraliśmy skróty, żeby tylko szybciej dojść na górę. W połowie trasy mieliśmy już naprawdę serdecznie dość. Pot lał się strumieniami, woda w butelce prawie się skończyła. Marzyłam o tym, żeby znaleźć się z powrotem na dole…

Spoceni, z drżącymi z wysiłku nogami (pogoda naprawdę nie sprzyjała włażeniu na pagórki), dotarliśmy do pierwszego tarasu widokowego, z którego roztaczała się piękna panorama na Akropol. Szkoda tylko, że jedyna ławka, która się tam znajdowała, była akurat zajęta. Gdy odeszłam trochę w bok okazało się, że da się do tego miejsca… dojechać samochodem… Żebyśmy tylko wiedzieli o tym wcześniej… Na szczęście widok wynagradzał trudy.

Pozostała decyzja, czy idziemy na sam szczyt czy też zawracamy. Wydawało się, że do samej góry zostało już niewiele, dlatego zdecydowaliśmy się na kontynuowanie wędrówki.

Grecja dzień 8 cz.3025

Im wyżej byliśmy, tym było gorzej. Do tego szliśmy już odkrytą przestrzenią, gdzie przypiekało nas zachodzące słońce. Ale mimo wszystko – dotarliśmy na szczyt! Po mozolnej wspinaczce musiałam odpocząć. Pominęliśmy tamtejszy kościółek i usiedliśmy na murku, tak jak i masa innych osób. Swoją drogą – jeżeli ktoś do tego kościoła codziennie wchodzi z dołu, to ja mu serdecznie współczuję.

Widok z samej góry był cudny. Tonący w świetle zachodzącego słońca Akropol prezentował się wręcz magicznie. Z górnego tarasu mogliśmy podziwiać również całą panoramę Aten, a w oddali majaczył Pireus i brzeg morza. Nieco w lewo mogliśmy przyjrzeć się stadionowi panatenajskiemu, który niestety ze względów logistycznych odpuściliśmy. Teraz trochę tego żałuję, bo stadion znajduje się bardzo blisko Parlamentu i Ogrodów Narodowych, no ale cóż – ta atrakcja pozostanie na ewentualny drugi raz w Atenach.

Grecja dzień 8 cz.3031

Gdy już oddech się wyrównał i napatrzyliśmy się na Akropol, zdecydowaliśmy się na obejrzenie, co jeszcze znajduje się na wzgórzu. Zajrzeliśmy do kościółka Agios Georgios (akurat trwało sprzątanie) i pokręciliśmy się przy dwóch tamtejszych restauracjach (kolacja z takim widokiem na miasto musi być nie lada przyjemnością). O dziwo ceny nie różniły się jakoś znacznie od tych w restauracjach na Place.

Grecja dzień 8 cz.3028

Gdy zaczęliśmy schodzić, zauważyłam nad Atenami ciemny słup dymu. Wyglądało na to, że coś się pali. Jednak po kilku minutach dym zniknął. Czyżby greckie służby szybko reagowały na zagrożenia? W mieście takim, jakim są Ateny, niewątpliwie jakikolwiek pożar stanowi niesamowite zagrożenie. W ciasnej zabudowie płomienie rozprzestrzeniałyby się bardzo szybko.

Gdy już sturlaliśmy się ze szczytu (moje biedne kolana…), na samym dole zrobiliśmy małe zakupy spożywcze (w jednym z okolicznych sklepików wypatrzyłam dżem z pomarańczy z dodatkiem czekolady – mniam!!) i przypadkiem trafiliśmy na McDonald. Weszliśmy do środka z ciekawości, czy nie mają czegoś innego, czegoś nie spotykanego poza granicami Grecji. Mieli. Nazwy tego „dania” nie pamiętam, ale składało się z kilku składników – gorącego, przyprawionego jakąś grecką mieszanką ziół kawału mięcha, pomidora i jakiejś zieleniny. Wszystkie te elementy upchane w pitę miały sugerować, że kanapka (?) nawiązuje do kuchni greckiej. Może jakby dorzucono tam kawałek fety, to byłoby to uratowane, ale w otrzymanej formie ten fast food nie wzbudził jakoś mojego entuzjazmu.

Grecja dzień 8 cz.3032

Kierując się w stronę hotelu, trafiliśmy do kilku ciekawych miejsc, których obecnie niestety nie byłabym w stanie wskazać na mapie. Miasto nocą ożyło, ale jednak nie było to to, czego się spodziewałam. Tyle się nasłuchałam, że Grecy wychodzą wieczorami z domów, udają się całymi rodzinami do restauracji, spacerują. Albo kryzys dał im tak w kość, albo ktoś w swych spostrzeżeniach się zapędził. Większość ludzi na mieście była turystami.

Ateny nocą

Błądząc celowo po ulicach trafiliśmy na plac Monastriaki. Widać było z niego przepięknie podświetlony Akropol. Szkoda, że takiego widoku nie podziwialiśmy ze wzgórza, ale schodzenie z niego po ciemku mogłoby być niebezpieczne.

Przyszła wreszcie pora na powrót do hotelu. Poza turystyczną częścią szliśmy różnymi ciemnymi i opuszczonymi uliczkami, ale po drodze nie mieliśmy żadnych przygód. Nikt nas nie zaczepiał, mimo że niosłam na wierzchu aparat fotograficzny, który w żaden sposób nie chciał zmieścić się w plecaku.

Ateny może zbyt piękne nie są (szczególnie warto wspomnieć o oszpecających wszystko graffiti i kratach zabezpieczających sklepy), ale centrum miało dla mnie to coś, co przyciąga. Coś, co sprawia, że mimo wzbudzania lekkiej nuty niepokoju po nocy, nie chciało się mi wracać do hotelu. Chciało mi się za to zaglądać w różne zakamarki. Chyba wychodzi na to, że ewidentnie mam w sobie duszę południowca. Najlepiej czuję się w krajach takich jak Włochy, czy właśnie Grecja. Południowy temperament i poczucie wolności – to mi w tych narodach odpowiada, chociaż parę ich cech chętnie bym zmieniła. No ale to już temat na zupełnie inny wpis.

Grecja dzień 8 cz.3035

Następnego ranka czekał nas ostatni dzień greckiej przygody.

Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego kilkudniowego wyjazdu? Zajrzyj koniecznie do pozostałych relacji z Grecji!

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Komentarze do: “Grecja: Co jeszcze warto zobaczyć w Atenach?”

  1. Bardzo ciekawy blog zarówno pod względem organizacyjnym jak i graficznym :) Bardzo podobają mi się liczne zdjęcia.. Moją uwagę, w szczególności, przykuła relacja z wyprawy do Aten – mojego ostatniego celu podróży… Gratuluję zatem kreatywności w tworzeniu tego wpisu.. :)

  2. Mordercza wspinaczka na górę Lykavitos??? Szkoda, ze nie zauważyliści ani na dole ani na górze, że moza wjechac kolejka linową TELEFERIK, której dolna stacja znajduje się 100 w prawo od schodów. Cena 7 euro w dwie strony, 4 euro w jedna strone
    http://www.athenstransport.com/2012/04/lycabettus/

    1. Podróżowisko.pl

      No pięknie… przegapiliśmy tę kolejkę… Ale z drugiej strony – jaką satysfakcję mieliśmy na górze, gdy już się doczołgaliśmy do szczytu ;)

Skomentuj