Islandia: Laguna Jokulsarlon – lodow(cow)e piękno

Pamiętacie, jak pisałam, że na Islandii wykupiliśmy częściowo dodatkowe ubezpieczenie, ale odpuściliśmy sobie jego część chroniącą przed skutkami burz piaskowych? A wspominałam już może, że mamy ogółem – odpukać – niesamowite szczęście w trakcie naszych podróży? Tego dnia mogliśmy przekonać się po raz kolejny o potędze natury. I jej pięknie, bo poza reniferami, lodową laguną Jokulsalron i diamentową plażą, zobaczyliśmy też kolejny lodowiec Islandii.

Dzień 4, 11.03.2017, część 2/4

Po spotkaniu z reniferami udaliśmy się na wspomnianą wcześniej Diamentową Plażę położoną tuż przy lodowcowej lagunie Jokulsarlon. Droga tuż przed mostem przerzuconym nad kanałem odprowadzającym wodę z laguny była niesamowicie zasypana czarnym piachem – coś czuję, że poprzedniego dnia po naszym przejeździe rozpętała się tam niezła burza piaskowa. Mieliśmy naprawdę dużo szczęścia – uszkodzenia powstałe na skutek takiej burzy nie wchodziły w nasze ubezpieczenie, bo w końcu zrezygnowaliśmy z tej dopłaty. Nawet nie chcę myśleć, ile by nas kosztowało takie niezbyt przyjemne doświadczenie… Po powrocie do Polski poszperałam trochę w Internecie w poszukiwaniu zdjęć takich uszkodzonych samochodów. Naprawdę mieliśmy farta…

Diamond Beach (Breidamerkursandur)

Na Diamond Beach nie znaleźliśmy niczego ciekawego, ale już na położonej po drugiej stronie kanału Jokulsarlon Plaży Lodowej (Ice Beach – tej samej, na której niczego ciekawego nie znaleźliśmy dnia poprzedniego) widać było ogromne bryły lodu. Białe, niebieskie, o różnych kształtach i rozmiarach. Niektóre były naprawdę wielkie. Jak silne musiały być prądy oceaniczne, skoro przyniosły takie lodowe olbrzymy aż na brzeg?!  Na plaży natomiast leżało mnóstwo mniejszych, całkowicie przezroczystych i wypełnionych pęcherzykami powietrza bryłek. Słońce przepięknie odbijało się w każdej z nich. Wreszcie pogoda nam dopisywała!

Po plaży chodziło dość sporo fotografów ze statywami – każdy chciał uchwycić moment wschodzącego słońca. Było pięknie i magicznie. Lód faktycznie wyglądał jak gigantyczne diamenty. Aż chciało się schować taki kamyczek do plecaka i spieniężyć go później na kolejne podróże ;) Niestety nasze plany szybko spaliłyby na panewce.

Laguna Jokulsarlon

W końcu przyszła pora zobaczyć położoną po drugiej stronie drogi lagunę. Laguna Jokulsarlon to duże (powierzchnia około 18 km2) lodowcowe jezioro znajdujące się na skraju Parku Narodowego Vatnajökull. Zbiornik ten powstał w wyniku topnienia lodowca Breiðamerkurjökull widocznego z brzegu. Kręcono tutaj kilka seriali i filmów, np. „Batman – Początek” czy „Lara Croft: Tomb Raider”.

Przeszliśmy brzegiem wypatrując fok, jednak tym razem się nam nie poszczęściło. Trudno – i tak widoki były piękne, więc jakoś specjalnie nie żałujemy braku spotkania z tymi sympatycznymi zwierzakami. W oddali widać było góry i czoło lodowca, jednak jeśli chciałoby się zobaczyć lodowiec z bliska, lepiej nie liczyć na takie wrażenia w tym miejscu.

Ogromne bryły niebieskiego lodu wystawały z wody nie mając najmniejszego zamiaru się przemieszać. Ponoć proces przepłynięcia lodowej bryły od czoła lodowca do oceanu może zająć nawet kilka lat! Wszystko wyglądało tak spokojnie. Pomyśleć, że być może za kilka lat część z tych gór lodowych wyrzucona zostanie na plażę gdzieś obok.

Laguna Fjalsarlon

Jako że był to dzień na nadrabianie zaległości, zajrzeliśmy też pod drugą lodowcową lagunę – Fjalsarlon, ale tutaj prawie zupełnie nie było co oglądać. Parking był zupełnie pusty – chyba mało kto zagląda tu o tej porze roku. Gdy już mieliśmy odjeżdżać, pojawił się jakiś samochód z pojedynczym pasażerem wyposażonym w aparat i statyw.

Fjalsarlon to także jezioro lodowcowe. Tutaj jednak wody spływają z innego cielącego się (cielenie to proces odrywania gór lodowych od czoła) lodowca – Fjallsjökull. Będąc w tym miejscu latem, uważać ponoć trzeba na gniazdujące wokół jeziora mewy, które mogą niezbyt przyjaźnie zachowywać się wobec ludzi.

Przy Fjalsarlon przypomnieliśmy sobie, że mamy wciąż w bagażniku opakowanie hakarla błędnie zwanego zgniłym rekinem. Jako że spodziewaliśmy się niezbyt przyjemnego zapachu, postanowiliśmy się do niego dobrać czym prędzej na świeżym powietrzu. Surstromming (szwedzki cuchnący, kiszony śledź) to delicje przy tym… Ale więcej na temat tego islandzkiego specjału znajdziecie w następnym wpisie. Tu wspomnę tylko, że hakarl to tradycyjne islandzkie danie przygotowywane z mięsa rekina polarnego, które poddaje się fermentacji.

Lodowiec Svinafelsjökull

Tak jak pod laguną mieliśmy przepiękną pogodę, tak w okolicy Hof znów zaczęło się robić deszczowo. Mieliśmy nadzieję, że uda się nam jednak tym razem zobaczyć wodospad Svartifoss. Najpierw jednak chcieliśmy podjechać jeszcze pod lodowiec Svinafelsjökull. Poprzedniego dnia z daleka już widzieliśmy jego cudowny niebieski kolor, ale pogoda pokrzyżowała nam szyki. Tym razem jednak się udało. Po 2 kilometrowej jeździe po wertepach zatrzymaliśmy się na parkingu i przeczekaliśmy, aż zupełnie przestanie padać. To samo zrobili pasażerowie z auta, które w międzyczasie zaparkowało. Gdy z nieba spadły ostatnie krople, udaliśmy się na krótki spacer do punktu, z którego doskonale widać było lodowiec i zbiornik wodny, jaki utworzył się z jego topnienia. Svinafelsjökull jest przepiękny! Jednak o tym, jak bardzo należy uważać wybierając się na spacer po lodowcu niech świadczy fakt, że po drodze minęliśmy tabliczkę informującą o zaginięciu w tej okolicy dwóch Niemców w 2007 roku. To piękno bywa naprawdę zwodnicze. Nam wystarczyło jednak popatrzenie na niebieskawy lód z bezpiecznej odległości. Niby można było podejść jeszcze wyżej i zobaczyć więcej, ale szlak był mocno oblodzony, a my nie mieliśmy raków na buty.

Powoli wycofaliśmy się spod lodowca ustępując przejazdu dla autobusu. Wreszcie mieliśmy udać się na spacer w kierunku wodospadu Svartifoss.

Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego kilkudniowego wyjazdu? Zajrzyj koniecznie do relacji z Islandii!

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

  1. Islandia to obecnie chtnyba jedno z tych niewielu miejsc, które mimo zimna, chętnie bym zobaczyła na własne oczy. Ilekroć oglądam zdjęcia, zakochuję się na nowo. Te wielkie bryły lodu wyglądają świetnie.

  2. Coś pięknego, serio! Islandia pomimo swojej chłodnej aury wydaje się magiczna. Mam nadzieję, że kiedyś tam pojadę.

    1. Podróżowisko.pl

      Polecam! Niesamowity kraj, może zauroczyć od pierwszego wejrzenia.

  3. A jaka jest najlepsza pora roku do odwiedzenia Islandii?

    1. Podróżowisko.pl

      Jeśli chcesz zobaczyć zorzę polarną, warto wybrać się na Islandię od października (a nawet września) do końca marca. Im mroźniejsza noc, tym większe szanse na zobaczenie tego zjawiska – nie ma wtedy na niebie chmur. Z kolei od połowy maja do połowy sierpnia można doświadczyć polarnego dnia, czyli tzw. białych nocy, gdy nawet w środku nocy jest jasno. Jeśli nie lubisz zimna, najlepiej wybrać się na Islandię w lipcu, ale na ten sam pomysł wpadają wtedy tłumy innych chcących odwiedzić tę wyspę. Tak więc pora wyjazdu jest uzależniona od oczekiwań :)

  4. O rany, ale cudna podróż. Wcale się nie dziwię, że na tej plaży było tylu fotografów.

    1. Podróżowisko.pl

      Coś czuję, że im później się robiło, tym więcej ludzi tam przybywało. Warto wstać rano i być na tej plaży jak najwcześniej będzie to możliwe :) Wschód słońca i promienie oświetlające bryły lodu – coś niesamowitego!

  5. Zakochałam się w Waszych zdjęciach …

    1. Podróżowisko.pl

      :D Dzięki!

  6. Gratuluje świetnego bloga.
    Chętnie podejmę z Tobą współpracę.
    Proszę o kontakt na maila:
    info@paywin.pl

  7. Ewelina

    Zdjęcia po prostu zjawiskowe pomimo że nie lubię zimna to chętnie zobaczyłabym takie cuda

    1. Podróżowisko.pl

      Tam wcale aż tak zimno nie było ;) Temperatury porównywalne do tych panujących w tym samym okresie w Polsce, ale zdarzało się, że wiał przeszywający zimnem wiatr. Mimo to chętnie tam jeszcze wrócę, chociaż też za zimnem nie przepadam :)

  8. Islandia ma niejedno oblicze ;) Była celem podróży marzeń mojej Mamy, do którego nie dotarła ponieważ rak okazał się szybszy. Pokazałaś piękne, surowe i mroźne oblicze tego kraju, patrząc na fotografie chciałabym się tam przenieść natychmiast ;P

    1. Podróżowisko.pl

      I to jeszcze nie koniec pokazywania różnych islandzkich oblicz! Przykro mi z powodu Twojej Mamy… Mam nadzieję, że gdzieś tam z góry może podziwiać piękno tej niesamowitej wyspy :)

  9. Super przygoda :). Mnie Islandia kojarzy się wyłącznie z kolorowymi górami, ale widzę, że to tylko ułamek cudów, jakie przygotowała natura na tej wyspie :).

    1. Podróżowisko.pl

      Coś czuję, że przez miesiąc pobytu nie da rady odkryć wszystkich neisamowitych cudów na tej wyspie :) A kolorowych gór niestety widzieliśmy…

Skomentuj