Malta: Azure Window – skalny łuk, którego już nie ma…


Azure Window – najłynniejsza atrakcja Gozo 8 marca 2017 r. zniknęła z mapy świata. Skalne okno zawaliło się, dlatego tym bardziej cieszę się, że było nam dane je zobaczyć. Jednak pamiętajcie, że na Gozo jest jeszcze jeden kamienny łuk.

Dzień 3, 9.10.2015, część 2/2

Po dłuższej przerwie wracam do relacji z Malty :) I oto przyszedł czas na największą atrakcję tak Gozo jak i chyba całego kraju. Każdy, kto oglądał zdjęcia z Malty w Internecie, na pewno trafił na skalny łuk wystający z morza. Jest to tak zwane Azure Window (było… aktualizacja z 8 marca 2017: Azure Window zawaliło się nie pozostawiając po sobie żadnego widocznego nad powierzchnią wody śladu… :( ). Skała wapienna, która uległa erozji tworząc tę niezwykłą formację. W 2012 okno uległo ponoć częściowemu zawaleniu – miejmy nadzieję, że w obecnej formie postoi jeszcze trochę, bo widok jest naprawdę malowniczy. W trakcie naszego wyjazdu morze było spokojne, podobno jednak zimą, gdy fale są wzburzone, widok jest jeszcze piękniejszy.

Azure Window

Niesamowicie wiał tam wiatr. Wycieczka do tego miejsca w spódnicy czy w rozpuszczonych włosach skończy się nie na podziwianiu widoków, a na łapaniu tego, co rozwiewa wichura… Czy muszę wspominać, że także pod tą atrakcją spotkaliśmy rodaków? Malta to wyjątkowo popularny kierunek roku 2015, gdzie się nie ruszyliśmy tak spotykaliśmy Polaków. Dotychczas spotykałam się z opiniami, że Maltę zalewają niemieccy emeryci z dziećmi i imprezowa młodzież. Jak mogliśmy się przekonać – nie tylko. Ciekawa jestem, jak długo utrzyma się ten trend i czy Malta będzie hitem również i przyszłego roku.

Malta dzień 3 cz. 2 DSC_1899

Azure Window posłużyło jako sceneria w kilku filmach – m.in. było plenerem dla „Zmierzchu tytanów” oraz „Gry o tron„. Będąc na Malcie nie sposób pominąć tego miejsca. Dojeżdżają tu autobusy z Victorii, jest też parking, na którym można zostawić auto. Atrakcja ta jest bezpłatna. Zdecydowanie warto się tam wybrać! Szczególnie jeśli połączy się to miejsce z pieszą wędrówką po wyspie. Tuż obok Azure Window znajdują się malowniczo wystające skały, a w oddali majaczą ogromne klify.

Malta dzień 3 cz. 2 DSC_1892

Jeszcze przy Azure Window zauważyłam, że za łukiem pojawiają się co chwila niewielkie łódki z turystami. Nie do końca byłam zainteresowana tą atrakcją, bo spodziewałam się niebotycznie wywindowanej w górę ceny za taki krótki rejs. Jednak pozory mylą. Gdy podeszliśmy do Inland Sea z którego wyruszały łodzie, przekonałam się, że wypłynięcie nie jest aż tak drogie. Przepłynięcie się łódką pomiędzy tunelem oddzielającym zbiornik od otwartego morza, grotami i Azure Window to koszt 4 euro od osoby. Nie ma tam żadnych kas biletowych, płaci się po prostu sternikowi po odbytym rejsie, który trwa jakieś 15 min. Tak szczerze, to ta wycieczka spodobała mi się bardziej od rejsu do Blue Grotto.

Może żebyśmy mogli podziwiać wszystkie groty po drodze do Blue Grotto w momencie, gdy oświetla je słońce, inaczej bym mówiła ale w trakcie popołudniowej wizyty dużo bardziej zadowolona byłam z tego rejsu pod lazurowym oknem. W grotach widać było znajdujące się pod powierzchnią morza pomarańczowe koralowce. I kolor wody był podobny do tego w Blue Grotto. Co jednak znaczące – cena była o połowę niższa. I właściciel łódki dużo ciekawiej opowiadał zwracając naszą uwagę na różne szczegóły otoczenia.

Malta dzień 3 cz. 2 DSC_1960

Stolica Gozo – Victoria

Po rejsie i szybkim posiłku w postaci przygotowanych wcześniej kanapek, udaliśmy się na zatłoczony przystanek. To był znak, że autobusu nie było. Poszczęściło się nam, bo kilka minut później pojawił się. Wszyscy jakimś cudem upchnęli się wewnątrz i dość szybko dojechaliśmy do Victorii. Zanim ruszyliśmy na zwiedzanie tego miasteczka, zatrzymaliśmy się przy znajdującej się niedaleko od dworca passtizzerii. Ze względu na dość późną godzinę, wybór był już mocno ograniczony, ale moją uwagę zwróciły przekąski o nadzieniu kurczaka curry i czegoś, co miało być wołowiną z grzybami. Podkreślam – miało być.

Co to faktycznie było, do tej pory nie wiem, ale oba były pyszne! Później próbowaliśmy jeszcze tych maltańskich smakołyków z farszem z grochu i faktycznie z grzybami. O ile pamięć mnie nie myli, pastizzi kosztują średnio około 1 euro. Jeżeli ktoś nie może lub nie chce pozwolić sobie na ciągłe stołowanie się w restauracjach, dzięki passtizzeriom na pewno nie umrze z głodu. W każdej znaleźć można inną ofertę, a kilkoma takimi cudami można się porządnie najeść. Trochę brakuje mi takich pyszności w Polsce…

Dotarliśmy w końcu do centrum Victorii zwanej inaczej Rabatem. Miasto to jest stolicą Gozo. Główna atrakcja – cytadela – była akurat w remoncie. Nad głównym i w sumie chyba jedynym przejściem stał ogromny dźwig, który raz po raz podnosił różne materiały. Jako że było to jedyne przejście, operator co chwila litował się nad oczekującymi na swoją kolej pieszymi i przepuszczał ich pod zawieszonym nad głowami ładunkiem. I my musieliśmy jakoś przemknąć tuż pod grubymi stalowymi prętami. Wszyscy jakoś tak przyspieszali kroku niepewnie zerkając na huśtające się nad nimi materiały budowlane.

Malta dzień 3 cz. 2 DSC_2125

Tuż za murami ujrzeliśmy katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy której stały dwa pomniki. W jednym z nich cudem rozpoznaliśmy naszego papieża. Jan Paweł II ma na świecie wiele pomników, ale nie każdy jest udany. Ten w Victorii moim zdaniem zaliczał się niestety do tej grupy. Wewnątrz świątyni warto zwrócić uwagę na malowidło sufitowe, które sprawia wrażenie stania pod kopułą. To tylko złudzenie, bo mimo że kościół został wzniesiony przez jednego z największych mistrzów baroku, nie zbudowano w nim żadnej kopuły.

Malta dzień 3 cz. 2 DSC_2112

Po krótkim spacerze po terenie cytadeli, wróciliśmy na główny plac It-Tokk zwabieni ogromnym hałasem. Przez dobre kilka minut nie byłam w stanie ocenić, co jest przyczyną jakby dziwnego szumu połączonego z ogłuszającym świergotem. Gdy jednak wyszliśmy za róg, już wiedziałam, co tak hałasuje. Na kilku drzewach przy głównym placyku siedziały setki, jeśli nie tysiące wróbli! Tak się wydzierały, że słychać je było z daleka. I co chwila dolatywały do tych drzew kolejne. Takiego zagęszczenia tych ptaków jeszcze nie widziałam. Mój ogród nawiedzają wróble coraz mniej licznie, ale na Malcie widać mają się świetnie.

Malta dzień 3 cz. 2 DSC_2129

W ciągu tych kilku dni na Malcie zauważyłam, że dość ciężko znaleźć sklep spożywczy. Czasem trafialiśmy na nieliczne sklepiki gdzieś przy głównych ulicach, ale dopiero w Victorii trafiliśmy na supermarket. Oczywiście był dobrze schowany w ledwo rozpoznawalnej galerii handlowej. Całkiem spory market był na poziomie -1. Przykładowe ceny? Pakowane po 6 szt. bułki – 0,65 euro, lokalne piwo Blue Lagoon z lokalnego browaru Lord Chambray mieszczącego się na Gozo 2,99 euro, Kinnie 500 ml – 0,87 euro, coca cola 500 ml – 1,00 euro, ementaler w plasterkach 150 g – 1,99 euro, 50 g jakiejś wędliny w plasterkach 1 euro, tradycyjny dla Gozo owczy ser w pieprzu – 1,89 euro za dwa kawałki, mała paczka chipsów (u nich Lays to Walkers) – 0,72 euro. Dla porównania – Kinnie pod lazurowym oknem kosztowało 2 euro. A ser w sklepie dla turystów może kosztować nawet 10 euro za mały słoiczek.

Zajrzeliśmy jeszcze do pobliskiego parku i wróciliśmy na dworzec główny. Od razu załapaliśmy się na autobus. Chociaż raz nie musieliśmy czekać ani minuty.

Jakie wrażenie wywarła na mnie stolica Gozo? Nie ukrywam, że mam mieszane uczucia. Na pewno nie jest to miejsce, w którym można się zatrzymać na kilka dni. Według mnie, szkoda na to czasu. Można na to miasto przeznaczyć kilka godzin i to powinno wystarczyć. Wąskie uliczki odchodzące od centrum przywodziły mi na myśl uliczki Maroka. Jak nic ich styl był bardziej arabski niż kolonialny, ale miało to swój urok. Uliczki te nie sprawiały wrażenia jakoś specjalnie czystych, ale było to złudne – śmieci na Malcie porozrzucanych po ulicach raczej się nie uświadczy. Nie było podejrzanego towarzystwa. Ot, taki urok miasta.

Gdy wracaliśmy z Victorii, niebo zasnuły ciemne chmury. Gdy wieczorem byliśmy już z powrotem w apartamencie, zaczęło padać. Zapowiadało się, że plany na następny dzień trzeba będzie zmodyfikować, bo możliwość plażowania na Błękitnej Lagunie wisiała pod znakiem zapytania. Wykrakałam z tymi burzami…

CDN.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Komentarze do: “Malta: Azure Window – skalny łuk, którego już nie ma…”

  1. magnes-z-podrozy.blogspot.com

    Mam nadzieję, że w końcu uda mi się Maltę i Gozo zobaczyć, bo nie ukrywam, że wyspa jest fascynując, gdy się o niej czyta czy ogląda, więc na żywo raczej nie powinna mnie zawieść :)

    1. Podróżowisko.pl

      Zdecydowanie warto się tam wybrać! Mi do gustu szczególnie przypadło Gozo :)

Skomentuj