Malta: Popeye Village

Popeye Village – nie do końca pokrywało się z naszymi planami, ale dało radę w końcu wygospodarować chwilę i na to miejsce. Bajkowa wioska kusi swoją panoramą nie tylko najmłodszych!

Dzień 6, 12.10.2015, cześć 1/2

Popeye Village mieliśmy zobaczyć wcześniej, ale jako że transport komunikacją publiczną zajmował więcej czasu niż się spodziewaliśmy, musieliśmy zmodyfikować plany. W końcu do wioski wybraliśmy się szóstego dnia wyprawy z rana. W Sliemie udaliśmy się na autobus linii 221, który przyjechał w miarę o czasie, ale był już dość zapchany. Na szczęście wypatrzyłam z tyłu dwa wolne miejsca, więc przepchnęliśmy się przez tłum i podróż przebiegła dość komfortowo.

O tym, jak to kierowcy autobusów nie zatrzymują się na przystankach…

Z naszych miejsc obserwowałam to, o czym naczytałam się przed wyjazdem: gdy kierowca autobusu uzna, że pojazd jest wystarczająco zapchany, po prostu przestaje zatrzymywać się na przystankach. Tak w ogóle wszystkie przystanki – poza oczywiście początkowym i końcowym – są na Malcie na żądanie. Chcąc wsiąść, należy machnąć kierowcy ręką, a żeby wysiąść – wciska się przycisk w środku autobusu i wysiada albo – jeśli są – środkowymi drzwiami albo tymi z przodu.

Wracając do stopnia upchnięcia ludzi w naszym autobusie – na spokojnie weszłoby jeszcze kilka osób, ale kierowca uznał, że tyle co było mu wystarczy i najzwyczajniej w świecie olewał kolejne przystanki. Widać było, że pozostawieni ludzie są wściekli. Dobitnie okazywali to najróżniejszymi gestami… Wcale się im nie dziwię, bo kolejne autobusy raczej nie były mniej zapełnione, więc bardzo prawdopodobne było, że ludzie godzinami będą czekać, aż ktoś się wreszcie nad nimi zlituje. Ogromne szczęście mieli ci, którzy stali akurat na tych przystankach, na których ktoś chciał wysiąść. Nam jednak w trakcie całej wyprawy nic takiego się nie przytrafiło.

Po około godzinnej jeździe ze Sliemy autobus zatrzymał się na przystanku Skrajda w miejscowości Melieha, tuż przy tamtejszej plaży. Przeszliśmy na drugą stronę ulicy i za kilka minut mieliśmy już autobus linii 237 jadący prosto do Popeye Village.

Popeye Village

Po kilku minutach byliśmy już na parkingu przy tym parku rozrywki. Popeye Village została wybudowana specjalnie na potrzeby filmu mówiącego o tym bohaterze wcinającym na potęgę szpinak. Filmowe Sweetheaven powstało w ciągu ok. 7 miesięcy w 1979 roku. Film nakręcono w 1980 r. Po zakończeniu zdjęć wioska została jako swego rodzaju skansen. Obecnie – przerobiona na park rozrywki głównie dla dzieci – jest otwarta dla wszystkich zwiedzających. W wiosce organizowane są pokazy filmowe, teatrzyki kukiełkowe, można wybrać się w krótki rejs po Anchor Bay lub zrobić sobie zdjęcie z przechadzającymi się po uliczkach bohaterami filmu. Wstęp do Popeye Village jest płatny (słyszałam coś o 15 euro), ale niektóre atrakcje wewnątrz są darmowe. My jednak do środka nie wchodziliśmy, wystarczył nam bardzo malowniczy widok z otaczających zatokę klifów. Kolorowe, drewniane domki wyglądają z naprzeciwległego brzegu niesamowicie!

Malta dzień 6 (2)

Nie wiem, czy wewnątrz wioski można coś zjeść, ale na pewno jest restauracja przy parkingu. Jako że zdążyliśmy już porządnie zgłodnieć, zajrzeliśmy do środka. W menu mają sporo pozycji, spośród których wybraliśmy sobie pizzę Maltija oraz grillowanego miecznika w towarzystwie frytek. W restauracji płatność kartą jest możliwa, ale dopiero od wyższej kwoty. Niestety nie pamiętam od jakiej, ale kupując jakikolwiek posiłek dla dwóch osób, kwota ta na pewno zostanie przekroczona. Ogółem ceny w tej restauracji podobne są do cen w innych restauracjach na Malcie. Przykładowo zamówiona pizza kosztowała 8,75 euro.

Pizza po maltańsku

Jedzenie było bardzo dobre. Grillowany miecznik był przepyszny. Pizza została idealnie wypieczona, wrzucono na nią liczne dodatki: ser z Gozo, maltańskie kiełbaski, cebulę, caponatę, pomidory, czarne oliwki i mozarellę. Jako że pizza była dość spora, a głód nie aż tak wielki, resztę zapakowano nam na wynos. Z całej pizzy jedynie nie podeszły mi te kiełbaski – według mnie na Malcie nie mają zbyt dobrych wędlin. Gdy już jakaś wędlina nam zasmakowała, okazywało się, że… jest importowana.

Najedzeni udaliśmy się w kierunku przystanku, ale okazało się, że na autobus musielibyśmy poczekać – kursuje jeden na godzinę. Jako że do plaży w Melieha było dość blisko i nie chcieliśmy piec się stojąc w miejscu, ruszyliśmy w drogę na piechotę. Kilka dni wcześniej odpuściliśmy sobie spacer do Popeye Village, bo wydawało się nam, że nie ma tam jak dojść, ale jak się okazało, prawie cała trasa wiedzie po chodniku więc na spokojnie można się przejść. Szczególnie, że przy drodze można przyjrzeć się rosnącym mandarynkom, drzewom laurowym i granatom. Po kilkunastu minutach byliśmy już przy zatoce.

Malta dzień 6 (8)

Plaża w Melieha

Było tak upalnie, że postanowiliśmy zrobić sobie dłuższą przerwę na plażowanie. Kąpiel w przejrzystych, płytkich wodach Melieha Bay była doskonałym pomysłem. Plaża była mało zachęcająca, ale i tak zatłoczona przez ludzi z pobliskich hoteli. Wzdłuż ulicy biegnie wybetonowane nabrzeże więc jako że było praktycznie puste, tam się rozłożyliśmy. Daleko od plaży było płytko, więc w ciszy i spokoju mogliśmy się popluskać. Z czasem więcej ludzi poszło za naszym przykładem, ale pozostawione rzeczy były bezpieczne a my miło spędziliśmy czas w wodzie. I tu male ostrzeżenie – nie zostawiajcie butelek z Kinnie na słońcu. Gdy nasze Kinnie się nagrzało, butelka w trakcie otwierania dosłownie eksplodowała. I nieważne że napój był praktycznie zupełnie rozgazowany.

Po szybkim osuszeniu się, przeszliśmy na przystanek na którym złapaliśmy autobus do miejscowości Qawra (czyt. Aura) – w planach były odwiedziny w muzeum starych samochodów oraz w maltańskim akwarium.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Komentarze do: “Malta: Popeye Village”

  1. Haha, widzę na zdjęciach, że chyba tego samego Popeye’a widzieliśmy prawie 2 lata po Waszej wizycie. My wchodziliśmy do środka i nam się podobało, trochę jak dzieci jesteśmy. Ale masz racje widok na zatokę z domkami jest piękny!

  2. Czas dopisać Malę do mojej podróżniczej listy marzeń :) Pozdrawiam

Skomentuj