Włochy: Pompeje – informacje praktyczne

W poprzednim wpisie opisałam historyczne detale dotyczące Pompei, tym razem pora na jak, gdzie, za ile, czyli informacje praktyczne. Jak dojechać tam z Neapolu? Ile kosztuje bilet do Pompei? Czy przyjazd własnym autem to dobry pomysł?

Dzień 2, 24.05.2016, część 3/3

Jesteśmy w Neapolu, teraz pytanie – jak się dostać do tych całych Pompei? Do miasta dojechać można z Neapolu np. pociągiem circumvesuviana z głównego dworca kolejowego przy placu Garibaldi. Pociągi jeżdżą co ok. pół godziny. Bilet kupuje się w kasie. Koszt biletu to kilka euro.

Stacja w Pompejach (Pompei Scavi – Villa dei Misteri) znajduje się tuż obok wejścia na teren odkryć. My jednak wybraliśmy – na nasze nieszczęście – dojazd samochodem. W końcu po Pompejach chcieliśmy dostać się jeszcze do Amalfi, więc teoretycznie był to najlepszy pomysł.  Taaa…. tyle w teorii. Przy kompleksie znajduje się parking – godzina postoju kosztuje tam raptem jakieś… 2 euro. Nietrudno sobie przekalkulować, że opłata parkingowa za kilkugodzinne zwiedzanie może wynieść nawet więcej niż 10 euro!  Niestety dużego wyboru nie mieliśmy i właśnie tam pozostawiliśmy auto. Niby widzieliśmy kierowców parkujących na zakazie, ale postanowiliśmy jednak nie ryzykować.

Pompeje otwarte są dla zwiedzających w okresie od kwietnia do października w godzinach 9:00 – 19:30, przy czym ostatni zwiedzający wpuszczani są o godz. 18:00. Od listopada do marca starożytne miasto zwiedzać można od 9:00 do 17:00 (ostatnie wejście godz. 15:30).

Neapol_Pompeje (32)

Fotografowanie w Pompejach dozwolone jest tylko na prywatny użytek. Jeżeli zdjęcia mają zostać wykorzystane w celach komercyjnych, konieczne jest uzyskanie zgody w biurze inspektora. Zgodę trzeba również uzyskać na zdjęcia robione przy pomocy statywów, z lampą lub innym sztucznym oświetleniem. Jak faktycznie wygląda egzekwowanie tych przepisów nie wiemy – nie widzieliśmy tam nikogo ze statywem.

Kasy biletowe znajdują się tuż przy wejściu. Nie dajcie się nabrać na liczne budki przy ulicy – sprzedają tam najróżniejsze wycieczki. Za wejście do starożytnych Pompei płaciło się w maju 15 euro od dorosłego (ulgowy 7,50 euro). Planując jednak wizytę w innych okolicznych miejscach odkryć archeologicznych, można nieco zaoszczędzić kupując bilet łączony do 5 atrakcji: Pompei, Herkulanum, Ostii, Stabii i Boscoreale. Cena łączonego biletu do tych wszystkich miejsc wynosi 22 euro od osoby (bilet ulgowydla studentów i nauczycieli to koszt 12 euro, natomiast darmowe wejście obowiązuje wszystkich obywateli Unii Europejskiej mających mniej niż 18 lat).

Taki bilet ważny jest przez 3 najbliższe dni. 22 euro to niby sporo, ale jednak warto – my odwiedziliśmy jedynie Pompeje i Herkulanum, a i tak zaoszczędziliśmy na biletach kilka euro. W kasie biletowej w Pompejach można płacić kartą. Do biletu wstępu dokupiliśmy jeszcze bilet na polecaną przez kasjera wystawę znajdującą się przy wyjściu. Kosztowało to 2 euro od osoby, wiec stwierdziliśmy, że zajrzymy tam z ciekawości. Jak się później okazało, szkoda było kasy. Niby to tylko 2 euro, ale i tak wystawy nie polecam – jest niewielka i nie ma nic wspólnego ze starożytną historią Pompei. Można tam zobaczyć różańce, jakieś szable, obrazy – szybko stamtąd wyszliśmy.

Dodam jeszcze, że wszystkie wspomniane wyżej stanowiska odkryć archeologicznych zwiedzać można bezpłatnie w każdą pierwszą niedzielę miesiąca.

W informacji po lewej stronie od kas dostać można mapę oraz informator o wszystkich atrakcjach odkopanego miasta – wszystko to bezpłatnie, ale trzeba się o materiały upomnieć. Gdy my tam byliśmy, pracownicy punktu robili łaskę, że żyją. O broszurach dowiedzieliśmy się przypadkiem od przewodniczki, która polowała na rosyjskojęzycznych turystów.

A właśnie – przewodnicy – moim zdaniem zupełnie nie warto. Płaci się im kilka euro (chyba coś koło 10), a oni w bardzo szybkim tempie oprowadzają po najważniejszych miejscach. Odkąd nacięliśmy się na taką usługę na Sri Lance, omijamy przewodników szerokim łukiem. Warto samodzielnie poczytać przed wyjazdem o tym, co chciałoby się na miejscu zobaczyć, wtedy łatwiej będzie poruszać się po kompleksie samodzielnie. My popełniliśmy ten błąd, że pojechaliśmy tam bez wcześniejszej lektury. W wielu miejscach straciliśmy sporo czasu na niepotrzebne kręcenie się. No i niestety uciekło nam kilka detali.

Neapol_Pompeje (38) Zwiedzanie Pompei zaczyna się od jednej z bram miejskich. My na teren starożytnego miasta weszliśmy przez Bramę Morską (Porta Marina) posiadającą dwa wejścia – szersze przeznaczone dla wozów i zwierząt jucznych oraz węższe dla pieszych.

Prosto spod bramy przeszliśmy na forum – główny plac miasta, który w latach świetności otoczony był kolumnadą w porządku doryckim. Znajdowały się tam budynki użytku publicznego – hale targowe, termy, budynek władz, świątynia Jowisza. Po bokach świątyni znajdowały się dwa okazałe łuki triumfalne. Do forum przylegały comitium – budynek, w którym przeprowadzano wybory, budynek Eumachii ufundowany przez kapłankę Eumachię dla rzemieślników, świątynia Wespazjana, świątynia Larów zbudowana po trzęsieniu ziemi (znajdowały się w niej bóstwa opiekuńcze miasta), macellum – kryta hala targowa. Z forum rozpoczęliśmy długą i żmudną wędrówkę po wybrukowanych kamieniami uliczkach.

Neapol_Pompeje (45)

Udało się nam przejść prawie cały teren i weszliśmy prawie do każdego możliwego miejsca. A czemu do prawie każdego? Niestety wiele budynków było zamkniętych. Praktycznie wszystkie atrakcje w sektorze V i VI były nieczynne dla zwiedzających. Można było jedynie spacerować uliczkami. Obiekty zamykane są często z powodu swojej popularności wśród odwiedzających. Co roku ponad 2 miliony osób z całego świata chce zobaczyć to miejsce, więc i zniszczenia budynków są nasilone. Sprawa jest na tyle poważna, że w 2001 r. Pompeje wpisane zostały na listę zagrożonych obiektów światowego dziedzictwa. Według informacji zaczerpniętych z przewodnika, aż 45 z 70 najważniejszych budynków bywa zamknięte albo z powodu renowacji, albo z konieczności zmniejszenia w nich ruchu. To naprawdę dużo, ale nie na tyle, żeby nie było tam co oglądać.

Neapol_Pompeje (49)

Według przewodnika przejście na byle jak wszystkich sektorów zajmuje około 2 godzin. My w Pompejach spędziliśmy dużo więcej czasu – zeszło nam ponad 4 godziny. Zwiedzanie w upale dało nam w kość, ponieważ pośród ruin nie ma zbyt wielu miejsc do odpoczynku. No i o cieniu można pomarzyć. Niby są wysokie krawężniki, ale siedzenie w pełnym słońcu w maju nie dawało wytchnienia. Może przez to zmęczenie i pozamykane atrakcje końcówka spacerowania po Pompejach była jednak już nieco nudnawa.

Oczywiście przy dobrym planie zwiedzania Pompeje nie mogą być nudne! W trakcie zwiedzania nie można odpuścić chociażby odnalezienia miejsc, w których umieszczono słynne odlewy ciał ofiar Wezuwiusza. W Pompejach zginęło około 2000 osób… Pierwszym, który zobaczyliśmy, był odlew ciała psa umieszczony pośród innych odkryć w magazynie.

Obok znajdował się odlew ciała osoby, która zginęła w pozycji nasuwającej na myśl pozę modlącego się. Tak naprawdę człowiek ten próbował chronić swoje drogi oddechowe. Śmierć w trujących oparach, wśród szalejących wokół pożarów i sypiących się z nieba głazów i przykrywających wszystko pyłów musiała być przerażająca…

Odlewy ciał mieszkańców możemy podziwiać dzięki wspomnianemu już w poprzednim wpisie Fiorellemu. Opracował on specjalną metodę – przez niewielki otwór wlewano w zastygniętą bryłę popiołu gips. Gdy zastygł, usuwano popiół, dzięki czemu oczom ukazywał się kształt człowieka lub przedmiotu. Później zaczęto używać tworzywa przezroczystego, które pozwalało zobaczyć zachowane wewnątrz przedmioty lub kości.

Neapol_Pompeje (5)

Jednak słynne odlewy to nie wszystko. W maju pośród ruin znalazło się miejsce na wystawę prac Igora Mitoraja – polskiego rzeźbiarza, który swoje prace tworzył między innymi i we Włoszech. Na terenie starożytnego miasta znajduje się 30 rzeźb tego artysty. Nie sposób ich pominąć, bo są naprawdę ogromne. Wystawa została otworzona przez włoskiego prezydenta w połowie maja, więc trafiliśmy tam w doskonałym czasie. Rzeźby świetnie komponują się z otoczeniem.

Neapol_Pompeje (52)

A wiecie co jeszcze było dla mnie zaskoczeniem w Pompejach? W sumie były to dwie ciekawostki. Pierwsza z nich – wśród pogrzebanych ruin odnaleziono nawet… zwęglone chleby… Można je zobaczyć wewnątrz piramidy ustawionej pośrodku amfiteatru. Jeden bochenek wydobyty został w Pompejach, drugi natomiast pochodzi z Herkulanum.

Neapol_Pompeje (27)

Druga ciekawostka dotyczy tamtejszych ulic. W Pompejach zobaczyć można przedzielające drogę duże kamienie – służyły one jako przejścia dla pieszych. Regulowały również ruch na ulicach, mogły pełnić funkcję ówczesnych progów zwalniających. Przy takich przejściach w wielu miejscach widać ślady wyżłobione przez koła. Chodniki oddzielone zostały od ulic wysokimi krawężnikami.

Neapol_Pompeje (40)

Moje wrażenia z tej wizyty? Być w okolicy Neapolu i nie pojechać do Pompei to niewybaczalny błąd. To miejsce jest tak niesamowite, że ci, co pominęli je na swojej trasie muszą żałować.
Tuż po przekroczeniu bramy przenosimy się w czasie. Mimo, że wiedza i dostępne metody na początku odkryć były zupełnie niedoskonałe, przez co utracono wiele szczegółów, to jednak ogrom wykonanej pracy robi niesamowite wrażenie. A trzeba dodać, że wykopaliska trwają nadal. Uważa się, że dotychczas odkryto 3/5 starożytnego miasta. Słów brak, żeby to wszystko opisać.

Wizyta w Pompejach była wyczerpująca, ale zdecydowanie było warto. Po wyjściu z kompleksu okazało się, że mamy jeszcze jakieś 4 godz. do zwrotu auta. Wycieczka do Amalfi nie miała większego sensu – na spokojnie musieliśmy liczyć ponad 3 godz. na dojazd tam i z powrotem, więc półgodzinny pobyt w tym pięknym mieście był bez sensu. Inne obiekty z odkryciami archeologicznymi były już zamknięte, więc postanowiliśmy poszukać jakiejś plaży albo sklepu. Ani jednego ani drugiego niestety nie znaleźliśmy, więc postanowiliśmy zwrócić wcześniej ten pechowy, zupełnie niepotrzebnie wypożyczony samochód. Gdzieś na autostradzie wyprzedziła nas straż pożarna, a po chwili zobaczyłam kłęby czarnego, gęstego dymu. Pierwsza myśl? Zjeżdżamy jak najszybciej z autostrady, bo coś się na niej pali. Utkniemy w korku.

Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy, ale niestety zjazd się rozwidlał i wybraliśmy… złą odnogę. Z powrotem wylądowaliśmy na tej samej autostradzie, tyle że kilkadziesiąt metrów dalej. Utknęliśmy. Liczyłam, że może nas jakoś puszczą, w końcu była to świeża sprawa. I w sumie po chwili ruszyliśmy. W tempie żółwia, ale jednak posuwaliśmy się naprzód. Jak się okazało byliśmy kilkadziesiąt metrów przez samochodem, który płonął. A raczej już tylko dymił, bo wiele z niego nie zostało. Na szczęście pasażerom udało się uciec, stali tuż obok z widocznie załamanymi minami. Kiedyś już widziałam płonący samochód na włoskiej autostradzie. Niestety wówczas jego kierowcy nie udało się uciec…

Przejechanie obok wymagało nie lada skupienia. Włosi zamiast wpuszczać się nawzajem, wymuszali pierwszeństwo jak tylko mogli. Momentami zastanawiałam się, czy zaraz nie zostaniemy przypadkiem bez lusterka. Na dwóch pasach udało się im tak wciskać, że obok siebie stały 4 samochody. Brakowało tylko jakiejś stłuczki i awantury na drodze. Ciekawe ile nowych przytarć powstało w tym powoli ruszającym się korku. Nam jednak udało się wyjechać cało. Pozostało dojechać do lotniska i znaleźć jakąś stację paliw. Zatankowaliśmy do pełna (przy okazji naciągnięto nas na stacji na 1 euro…) i ruszyliśmy w stronę wypożyczalni. Na szczęście w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że wypożyczalnia wymagała okazania paragonu z ostatniego tankowania. To również była to dla nas nowość – nigdzie indziej się z taką polityką nie spotkaliśmy.

Na szczęście obsługa stacji zrozumiała o co chodzi i już po chwili parkowaliśmy auto przed biurem Firefly. Po wypakowaniu się z samochodu postanowiłam go obejrzeć. I zbladłam. Na drzwiach od strony pasażera widniała długa, biała rysa. Szybki rachunek sumienia poskutkował tylko tym, że byliśmy pewni, że my tego auta nigdzie nie zarysowaliśmy. Została tylko jedna możliwość powstania tego uszkodzenia – parking w Pompejach. To tam musiał zarysować nas kierowca poobijanego auta, które stało obok. Widocznie „biedaczek” wyjeżdżając się nie zmieścił. Byłam wściekła. Ale udałam się do wypożyczalni z nadzieję, że może jednak ta rysa była tam już wcześniej, tylko o niej zapomniałam. Niestety. Rysa była nowa. Pierwsza kwota, jaką rzucono za tę szkodę, przyprawiła mnie o zawrót głowy.

Według szacunku mieliśmy zapłacić 206 euro! Plus do tego… podatki i obowiązkowa opłata administracyjna w wysokości 60 euro. Na hasło „podatek” zaczynał mi się włos jeżyć… Szybko przeliczyłam sobie tę sumkę na złotówki… Przez jakiegoś barana mieliśmy zapłacić dodatkowo jakieś 1200 zł plus podatki! Na szczęście pracownica wypożyczalni zreflektowała się i stwierdziła, że może obniżyć karę do… 106 euro plus 60 euro opłaty. Finalnie obniżyła tę kwotę do 160 euro. Z podatkami i tym obowiązkowym ubezpieczeniem szkła i opon, które wykupiliśmy za 15 euro, z karty ściągnięto nam jakieś 850 zł.

Na szczęście przypomniałam sobie, że wykupiliśmy przecież w Polsce pełne ubezpieczenie. Tyle że nie zaprzątaliśmy sobie głowy jego dokładnym przeczytaniem. Jednak wspomniałam o tym pracownicy wypożyczalni. Od razu zapewniła mnie, że jak tak, to ona przygotuje nam wszystkie dokumenty, które po powrocie będziemy musieli przekazać ubezpieczycielowi. Jednak zaznaczyła, że możemy otrzymać jedynie zwrot opłaty za szkodę, bez tych 60 euro kosztów administracyjnych. Cóż pozostało – musieliśmy spróbować. Kilka dni po zgłoszeniu sprawy otrzymaliśmy maila z informacją, że na podane konto zwrócone zostaną pełne koszty włącznie z podatkami :D

No ale tam na miejscu o tym, czy kasę dostaniemy czy nie, nie wiedzieliśmy, więc byłam zła. Nie dość, że tak naprawdę wynajęcie tego auta nie miało żadnego sensu, to jeszcze ta kara. A czemu wynajem nie miał sensu? Gdyby udało nam się dojechać do Amalfi, zgodnie z planem, byłoby super. Bo właśnie to miał nam ten samochód ułatwić. Jednak bez Amalfi były z nim tylko problemy. Na Wezuwiusz i do Pompei dojechalibyśmy publicznym transportem przy podobnym koszcie, jaki wyszedł nam za auto. A nie musielibyśmy użerać się z Włochami na drogach i problemami z parkowaniem. No i finalnie tą nieszczęsną rysą. Na pocieszenie jednak ciągle sobie powtarzałam, że miałam nosa z wykupieniem tego ubezpieczenia. Warto słuchać intuicji!

Formalności dopełniliśmy, trzeba było dostać się do centrum Neapolu. Najprostszym sposobem było wsiąść w shuttle bus odwożący klientów na lotnisko. Wysiedliśmy pod halą odlotów i udaliśmy się na przystanek autobusów Alibus. Za 4 euro od osoby dojechaliśmy w ciągu jakiś 20 minut do centrum. Znaczy prawie do centrum. Kierowca Alibusa wysadził nas… gdzieś po drodze, jeszcze przed głównym placem Garibaldiego. Autobus zatrzymał się akurat za jakimś tramwajem i kierowca stwierdził, że tutaj zrobi pasażerom wysiadkę. Dobrze, że śledziliśmy trasę na mapie, bo ciekawe gdzie byśmy dalej zajechali. A tak – mieliśmy bardzo blisko do hotelu, w którym mieliśmy spędzić najbliższe dwie noce.

Pierwsze co na ulicach otaczających plac rzuciło mi się w oczy, to syf. Naprawdę wielki syf. Wiem, że na południu do porządku podchodzi się nieco bardziej… hmmm… luźno, ale to była przesada. Śmieci walały się po ulicach, a wokół koszy ustawione zostały góry z pełnych worków. Syf, kiła i mogiła. Tylko szczurów nie widziałam. Na szczęście jak się później okazało, Neapol wcale takim brudnym miastem nie jest. Ale uliczki dochodzące do placu Garibaldiego wystawiają miastu bardzo złe świadectwo. W końcu jest to plac przed głównym dworcem kolejowym.

Zapytałam w jednym z kebabów (dużo tam kebabowni i Afrykańczyków), o to, jak dotrzeć do naszego hotelu, ale niestety po angielsku za bardzo nie gadali. Dopiero pokazanie adresu na potwierdzeniu rezerwacji ułatwiło nam kontakt. Panowie pokazali nam numer swojego lokalu i stronę, w którą powinniśmy pójść. Po chwili byliśmy przy Pizza Garibaldi 73, czyli przy wejściu do obiektu Fragolina. Po wciśnięciu siódemki na domofonie, odezwał się głos po polsku. Spodziewałam się rozmowy po angielsku, więc moja odpowiedź brzmiała mniej więcej jak komenda w wojsku „Państwo B. zgłaszają się na nocleg w obiekcie Fragolina”.

Na pierwszym piętrze okazało się, ze będziemy mieć do własnej dyspozycji całe mieszkanie, włącznie ze świetnie wyposażoną kuchnią (tylko mikrofali zbrakło) i łazienką oraz czteroosobowym pokojem. Mieszkanie znajduje się od strony placu, ale hałasy dobiegające z ulicy jakoś specjalnie nam nie przeszkadzały. Polak, który nas przywitał dał nam klucze i tyle go widzieliśmy. Żadnych pytań, żadnego upominania się o należność. Gdy chcieliśmy zapłacić z góry, żeby mieć to z głowy, powiedział tylko, że jutro się rozliczymy. Rozliczyliśmy się w końcu ostatniego dnia.

Gdy chwilę odpoczęliśmy, udaliśmy się na poszukiwanie czegoś do jedzenia. Padło na niewielką pizzerię tuż obok naszego noclegu. Za 10 euro zaopatrzyliśmy się w kilka przekąsek typu pizzerinki i coś w formie pierogów z nadzieniem z mozzarelli, pomidorów i ricotty (znów odezwała się moja skleroza, bo nazwa mi umknęła z pamięci). Było smacznie, chociaż raczej nie miało to za wiele wspólnego z tą słynną pizzą z pieca pochodzącą przecież właśnie z tego regionu. Najważniejsze jednak, że dało się to zjeść. Do tego włoskie piwo Peroni i mogliśmy iść do łóżka. Po tym obfitującym we wrażenia dniu szybko usnęłam. Trzeba było trochę się zregenerować przed kolejnym dniem, który – miałam nadzieję że będzie nieco bardziej szczęśliwy.

Wniosek na przyszłość? Neapol i samochód to baaardzo kiepskie połączenie. Szkoda nerwów. Na przyszłość na pewno to sobie zapamiętamy.


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego kilkudniowego wyjazdu? Zajrzyj koniecznie do pozostałych relacji z Neapolu!

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

  1. Piotr

    Wspaniale Pani Moniko, bardzo pomocne informacje. Pozdrawiam bardzo serdecznie. Piotr

    1. Podróżowisko.pl

      Dziękuję za miłe słowa i również pozdrawiam!

  2. Alberto

    Dodaje troche wiadomosci do poprzedniego postu, lub jak to okreslilem w pierwszym komentarzu jest to druga czesc artykulu, przeznaczona przede wszystkim dla turystòw niezmotoryzowanych i chcacych odwiedzic nasz region pomijajac okres letni. W okresie letnim podròzowanie jest latwiejsze ze wzgledu na to, ze jest wiecej autobusòw, komunikacja promowa pomiedzy Salerno a wyspami nie jest zawieszona etc. Udajac sie zima w nasz region nalezy pamietac o jednej podstawowej rzeczy: a mianowicie o ogrzewaniu. Wprawdzie nasza zima szczegòlnie na poludniu jest o wiele lagodniejsza od polskiej, ale w zimie wieja zimne wiatry i noce bywaja chlodne.Takie wakacje na chlodno moga okazac sie bardzo przykre, dla mnie takie byly w Nettuno, gdy spalismy w futrzanych czapkach doslownie czy w Rzymie. W Rzymie ogrzewac mozna tylko w niektòrych godz i ja gdy tam bywalem z rodzina marzlem, lepiej cieplej bylo poza domem , gdy swiecilo slonce. U nas w zasadzie wszedzie sa ogrzewania etazowe, ale koszt gazu jest bardzo wysoki, wiec sie oszczedza i tylko w hotelach nazwijmy je dobrymi jest ono zagwarantowane. Wynajmujac u nas nalezy upewnic sie, czy zakwaterowanie nie bedzie w domkach letniskowych i czy cena obejmuje ogrzewanie, przewaznie placi sie je osobno. Tym razem bylem w Salerno prawie caly listopad 2016 ogrzewanie nie bylo potrzebne,ale z doswiadczenia wiem , ze jest ono konieczne po 20-ym grudnia. W dniu 4-go listopada w Salerno bylo 24 stopnie, pogoda piekna, tak ze musielismy rozbierac sie z kurtek, zwiedzanie o ktòrym ponizej odbylismy tylko i wylacznie srodkami komunikacji miejskiej, jest to z jednej strony troche klopotliwsze, z drugiej powiedzialbym bardzo oszczedne jesli sie jest tylko w dwòjke. Pisze oszczedniejsze bowiem kto zapusci sie w ten region to ma ogromny wachlarz mozliwosci kulturalnych, widokowych, komercyjnych, plazowania sie doslownie w zasiegu reki. Do wiekszosci zabytkòw mozna dotrzec srodkami komunikacji publicznej , z wyjatkiem dojechania do ladnego miasta czarownic majacego zabytki zapisane na liste swiatowego dziedzictwa UNESCO – Benevento, gdzie od dwòch lat jest przerwania linia kolejowa, ale jak mnie zapewniono w informacji kolejowej mozna spròbowac dojechac tam autobusem pytajac o polaczenie w kazdym biurze podròzy. Jest od Salerno niezbyt blisko do Caserty, ale i w tym wypadku mozna swobodnie dojechac wybierajac pociag przed godz 8 rano, i poswiecic caly dzien na zwiedzanie palacu i ogrodòw kròlewskich, kto natomiast dysponuje samochodem to radzilbym zobaczyc miasto Maddaloni, akwedukt karolinski i most zbudowany przez Vanvitelli. Poniewaz od tego roku wprowadzony nakaz parkowania za oplata to w lecie o ile sie parkuje by poopalac sie na plazy w Salerno przez 5 godz to juz jest wyrzucone z portfela 10 lub jak dobrze pòjdzie 5 euro. Za parkingi placi sie caly rok, ale w Salerno ceny sa normalne, o cenach zwariowanych mozna mòwic na wybrzezu Sorrento czy Amalfi. Prosze sprawdzic delibere miasta Sorrento, mozna tam znalezc wiadomosc o cenie za parkowanie wynoszacej 26 euro za dwie godz, w zaleznosci od klasy samochodu. Nocleg mozna znalezc poza Salerno, najlatwiej w miescie, gdzie ostatnio jest ulokowany uniwersytet. Stamtad cena przejazdu do Salerno wynosi 1,10 bez mozliwosci przesiadki lub 1,30 o ile chcialoby sie skorzystac z innego autobusu. Za to za przyzwoity nocleg ceny startuja od 20-u euro w gòre. Przy tym miasto ma budynki nowe co oznacza, ze i noclegi nawet te najskromniejsze sa w domach sprawiajacych dobre wrazenie, a panorama z okien jest zapierajaca dech w piersiach, gòry , gaje cytrusowe, buganvillee i oleandry, ogromne agawy,ròze i niebieskie plumbago nie pozbawione kwiatòw nawet zima, Autobusy chodza do Salerno regularnie, w lini prostej autostrada 9 km. Niektòre supersamy pracuja bez przerwy obiadowej, co jest wazne bo we Wloszech sjesta jest zjawiskiem powszednim. Nalezaloby sie zastanowic, czy nie wykupic abonamentu, ten jest wazny od poniedzialku do niedzieli, za cene 13, 70 euro, ktòry daje mozliwosc poruszania sie po Salerno i okolicach nieograniczona ilosc razy. Mozna na niego dojechac np do Vietri sul mare, mozna dojechac do Cava dei Tirreni. Te dwie miejscowosci z tego co zauwazylem sa niedoceniane i czesto nieslusznie pomijane przez Polakòw Na wybrzeze Amalfi mozna swobodnie dotrzec autobusami z Salerno za cene 2,20. a ceny tam parkowania sa zawrotne jak ròwniez i duze jest niebezpieczenstwo otarcia samochodu, nie mòwiac juz o cenach noclegu. Ktos kiedys na ktòryms forum napisal, ze nie jest zachwycony nocowaniem na wybrzezu bowiem budynki sa szare i bardzo stare, zle utrzymane, duzo ladniejeze sa w Skandynawi. Trudno w pewnym sensie nie przyznac mu racji,bowiem w Amalfi zachwyca wspaniala katedra, ale jesli chodzi o romantyzm, czego niektòrzy Polacy szukaja to ja tam wiele jego doszukac sie nie moglem, miejscem o wiele ladniejszym i romantycznym jest Revello, wspaniala panorama, przepiekne ogrody ( i co wazne dla starszych osòb honoruja przy wejsciu do historycznych willi znizki dla senioròw). Z drugiej strony trzeba zdac sobie sprawe z faktu, ze budynki nawet te sredniowieczne naleza do prywatnych wlascicieli i chcac przeprowadzic jakikolwiek remont czy zwykle zewnetrzne malowanie budynku wkracza konserwacja zabytkòw, a firmy dla niej pracujace maja taryfy duzo wyzsze niz inne budowlane, koszta sa ogromne, bo postawienie rusztowania pod Salerno w niewielkim dwupietrowym domu normalnym nie zabytkowym to byl koszt 700 euro dziennie tylko ! taksy dla miasta. Przy tym zarobki sa niskie, a do tego na poludniu bezrobocie jest ogromne. Wiec po prostu wlascicieli nie stac na odpowiednie utrzymanie. W listopadzie od dnia 5-go pojawily sie juz szopki Bozego Narodzenia w Amalfi, a jedna z nich byla w niewielkiej fontannie, wsròd plywajacych czerwonych rybek Z drugiej strony o ile chce sie przeznaczyc tylko 4 dni na zwiedzanie wybrzeza Amalfi i Sorrento to niestety program staje sie niezwykle ubogi. To co czesto wprowadza w blad planujac samodzielna wycieczke w tamte strony to fakt, ze bierze sie pod uwage male odleglosci pomiedzy miastami. Tymczsem napotyka sie na ròzne trudnosci, niekiedy banalne, ale utrudniajace zycie, nawet nam Wlochom, i tak bierze sie pod uwage odleglosci w lini prostej, autobusy jednak tak nie jezdza i prosze sprawdzic na mapie jaka niewielka odleglosc dzieli miasto Amalfi od miasta Revello, rzeczywistosc jednak jest nieco inna. podròz droga okrezna zabiera sporo czasu…..przede wszystkim w momencie gdy sie przyjedzie na miejsce nalezy od razu udac sie do baru czy tabacchi, ktòre sprzedaja bilety by kupic bilet powrotny, bowiem i tu obowiazuje sjesta, dwa, za wjazd do Amalfi samochodem pobiera sie dodatkowa takse, wiec policjantka, ktòra w teori powinna znac jakis jezyk i dac informacje, odpowiada, ze niczego nie wie bo jej zadaniem jest sprzedawanie pokwitowan za uiszczenie tego podatku i to tylko po wlosku, a my usilowalismy sie dowiedziec , o ktòrej godz odjezdza bus do Revello, wprawdzie na przystanku byl rozklad i to pod szklem, ale w praktyce sie odkleil i ta czesc dotyczaca odjazdòw do Revello byla zwinieta w rulonik. Biura turystyczne byly ròwniez zamkniete i to na amen, bo choc w Amalfi turysci sa caly rok, niestety poza sezonem turystycznym nie pracuja. W barach o ile chce sie zjesc cos na poczekaniu dostanie sie talerz plastikowy i kubek ale o ile chce sie usiasc to informuja, ze cena wzrasta o 20%, tak bylo w naszym przypadku, ale nie wiem czy tak postepuja z cudzoziemcami nie znajacum jezyka.Inne atrakcje miasta jak fabryka papieru byly zamkniete wiec postanowilismy wracac i zatrzymac sie w Revello. Podkreslam fakt, ze autobusy jada droga okrezna przez miasto Scala, osobom religijnym moze znane z faktu, ze jest tam kosciòl a w nim grota w ktòrym modlil sie sw Alfons doktòr kosciola. W praktyce wiec wyjezdzajac rano z Salerno wycieczka tego typu zajmuje caly dzien, w historycznych willach sadzono bratki, zdazylismy jeszcze obejrzec kosciol. Nastepnego dnia w niedziele pojechalismy obejrzec wykopaliska w Herculanum, zoaszczedzicie troche kupujac bilet laczony w kiosku. Niestety normalny pociag dojezdza tylko do Portici, gdzie nalezy wysiasc i przesiasc sie na autobus ruszajacy z pobliskiego parkingu. Nastepnie wsiasc w Herculanum z tego samego przystanku na powròt. Niech nikogo nie zmyli fakt, ze po drugiej stronie ulicy jest przystanek i logika wskazuje, ze na powròt na nim nalezy wsiadac. Gdy bylismy w Herculanum pogoda zaczela sie psuc , zaczal padac deszcz, najpierw niewielki potem juz lalo dosc dobrze, ale od czego jest dobra znajomosc terenu, nastepnego dnia postanowilismy zwiedzic Vietri sul mare i Cava dei Tirreni jest to miejsce, ktòte mozna zwiedzac przy ulewnym deszczu. Vietri bylo pelne turystòw, ogladali przede wszystkim przepiekne wyroby ceramiczne, mnie osobiscie podobaly sie kolorowe kaczki, ale cena takiego kolorowego ptaka sredniej wielkosci to wydatek rzedu 250 euro, wiec trzeba sie bylo zadowolic cukierkami i mydelkami o smaku cytrynowym. Jak wiadomo cytryny duzej wielkosci sa tutaj uzywane do produkcji likieru cytrynowego, z ktòrego region slynie. Stamtad nalezy wziac autobus nr 4 i dojechac do dworca w Cava. Autobus ten jezdzi do Pompejòw, mozna z niego skorzystac. gdy sie chce ogladnac wykopaliska, ale jedzie droga okrezna i podròz trwa duzo dluzej niz autobusem nr 50 ten jedzie kròtko, autostrada i cena jest ta sama. Z dworca idac przed siebie dojdzie sie na stare miasto pelne sklepòw outlet. Jest to jedyne jak podaja przewodniki stare miasto po ktòrym mozna w razie deszczu spacerowac nie moczac nòg bowiem jest cale zbudowane pod podcieniami, dlatego wybralismy sie tam w czasie deszczu. Jest tam trattoria podobno dobra schacciaventi ale niestety nie ma w menu cen, jednakze zjedzenie tam obiadu to wydatek rzedu 35-u euro. Oczywiscie jest pare miejsc, gdzie mozna zjesc za mniej, np w american bar- tavola calda, tam za drugie danie zaplaci sie 8 euro, ale tylko do godz 14-ej. Stare miasto w Cava konczy sie przepieknym placem gdzie znajduja sie bardzo blisko siebie trzy koscioly jednym z nich jest Sanktuarium sw Franciszka i Antoniego. Po poludniu jest ono otwarte od godz 17-ej. W zespole sanktuarium znajduje sie ròwniez jak informuje afisz kuchnia dla ubogich i bar oraz szopka sw Franciszka. Bar jest bardzo eleganckim miejscem, gdzie mozna spròbowac torrone z pomaranczowa badz zielona skòrka, prawdziwe smakolyki, jest to rodzaj nugatu miekkiego, skòrka zielona to pistacja. Ceny sa normalne. Kg torrone kosztuje 19 euro, cena dobra, bowiem tego typu smakolyki inni sprzedaja nawet po 36 euro za kg. Jest tam szopka, ktòra zadziwia, podobno sw Franciszek rozmawial ze zwierzetami, wiec cala szopka jest ogromnych rozmiaròw, a zwierzeta sa naturalnych rozmiaròw. Na parkingu postawiono domki plastikowe dla bezdomnych zwierzat. Naprzecie bazyliki znajduje sie przystanek czwòrki skad mozna wròcic do Salerno. Trzeba jednak pamietac o jednym iz o ile chcesie sie zwiedzic ròwniez slynne opactwo w Cava nalezy udac sie tam rano, bo w godzinach popoludniowych jest otwarte tylko po uprzednim umòwieniu sie, ksieza moga ròwniez oprowadzic po biblotece. Dojazd autobusem jest problematyczny, opactwo jest polozone w miejscowosci Corpo di Cava 3 km od Cava dei Tirreni. Zwiedzilem bardzo duzo w moim zyciu, ale przyznam sie, ze wystròj opactwa troche mnie zdziwil ze wzgledu na obecnosc organòw koloru zlotego w glòwnym oltarzu, calosc z pieknymi podlogami – mozaikami z kolorowych marmuròw, przepiekna ambona robi duze wrazenie. Slynne luci d’artista (, aby miec jakie takie pojecie o tej wspanialej impresie swiatel nalezy wejsc na google napisac Salerno luci d’artista 2015 a nastepnie i 16 oraz kliknac na immagini oraz na youtube.) zapalaja sie o zmrokui w tym roku od 5-go listopada do 22-go stycznia. Dopiero niedawno sluchajac audycji telewizyjnej dowiedzielismy sie, ze koszt tej impresy to miliony euro, ale pokryla je w tym roku wspòlnota, samo miasto natomiast zaplacilo tylko….9 000 euro pani Arcuri za zapalenie czy wlaczenie swiatel na gigantycznej choince . Dodam, ze na falochronach w porcie stoja pingwinty podswietlane, a w parku miejskim sa postacie z bajek z porcelany tym razem Aladyn ze swoja czarodziejska lampa, w zeszlym roku Alicja w krainie czaròw. oraz mnòstwo swiatel w postaci wiewiòrek, grzybkòw, powozu, tunelu czy piramidy, krasnalkòw etc. Oswietlenie nie ogranicza sie tylko do miejskiego parku-( dla niezorientowanych to ten znajdujacy sie przy teatrze Verdi, bowiem samo miasto Salerno posiada jeszcze inne parki w tym niezwykle ciekawy dla dzieci noszacy nazwe Pinocchio) ale wszystkie ulice na starym miescie sa przystrojone girlandami kwiatòw. Ròwniez i centrum jest pieknie przyozdobione. Oczywiscie w dzien otwarcia imprezy tj 5-go listopada byly tlumy, zakonczenie imprezy przypadalo na dzien 6-go stycznia, tylko w tym roku przypada na 22–go stycznia. Ostatnie dwa dni spedzilem w Pompejachwykopaliskach, sanktuarium ina Wezuwiuszu. Opowiadala mi jedna uczestniczka, ze kierowca kazal sobie zaplacic za bilety, od razu i za droge powrotna, skasowal tylko po jednym bilecie na glowe, nastepnie przystanal mòwiac i to tylko po wlosku, ze dalej dojechac juz nie mozna, (jest to na tyle prawdziwe, ze nalezaloby podejsc samemu, ale w okresie zimowym ostatni autobus jedzie o 14.30 wiec nie byloby czym wròcic gdyby sie zeszlo z tego autobusu) nastepnie kazal oddac sobie nieskasowane bilety i odwiòzl wszystkich do Pompejòw. Oczywiscie sprzeda je nastepnego dnia…. Najszybciej wg mnie do Pompejòw mozna dojechac z Salerno koleja, kròtko i wygodnie, autobus 4 ma trase niezwykle dluga, lepiej szybszym autobusem nr 50. Tak w kròtkim zarysie wygladal tydzien w Salerno, wszystkich, ktòrzy maja jakies pytania odpowiadam, ze moga sie do mnie zwròcic piszac na adres poczty, opublikowany w pierwszym komentarzu dzieki uprzejmosci autoròw blogu.

  3. Alberto

    Przeczytalem z zainteresowaniem Panski artykul, pozwoli Pani, ze dodam troche uwag, jakie mi sie nasunely po jego przeczytaniu, otòz wystawa, za dwa euro rzeczywiscie ma malo wspòlnego z wykopaliskami, a dotyczy slynnego Sanktuarium Matki Boskiej Ròzancowej znajdujacego sie z innej strony. Weszla Pani na teren wykopalisk od strony porta Marina, drugie wejscie jest za Sanktuarium, na tyle ciekawe, ze w duzym szklannym pomieszczeniu leza tam odlewy ludzkie.W SIERPNIU 2016 ROKU na terenie samych wykopalisk znalazlem tylko jeden odlew, we wrzesniu odkrylem to pomieszczenie, od razu wprowadza w nastròj znajduje sie na wprost kas biletowych. Wracajac do Sanktuarium jest to miejsce dobrze znane katolikom, bowiem tu narodzila sie nowenna pompejanska, tu znajduje sie dom blogoslawionego B.Longo, dzieki ktòremu bazylika powstala. Mial on pasje – zbieral mineraly pochodzace z Wezuwiusza, te zbiory mozna obejrzyc ogladajac jego dom.U nas szczegòlnie na Sycyli uzywa sie do malowania scian specjalnego koloru rosso pompeiano, czerwony pompejanski nawiazujacego do koloròw obecnych w wykopaliskach. Co do uwagi dotyczacej przewodnikòw, to usluga ta nie kosztuje kilka euro, oficjalna cena to okolo 100 euro za godz o ile bedzie to przewodnik prywatny tzn dla jednej osoby, o ile bedzie wiecej chetnych sume nalezy podzielic.Dawniej sume dzielilo sie na uczestnikòw, obecnie dodaje sie jeszcze jakies sumy w zaleznosci ilu jest chetnych. Jezeli chce sie zwiedzic Pompeje a potem udac sie na Amalfi to trzeba pamietac by nie bylo to ani w sobote, ani w niedziele, ani w weekendy, wtedy tlok jest niesamowity i warunki jazdy jeszcze trudniejsze. Uwazam Panski artykul za niezwykle pozyteczny, kazdy kto chce sie udac w nasze strony powinien go nie tylko przeczytac, ale i troche sie glebiej zastanowic. Przede wszystkim ceny, ma Pani racje piszac, ze za kilka godz zwiedzania uzbiera sie duza suma, gdy w miedzyczasie parkuje sie samochòd, z plaza w pobliskim Salerno jest to samo, jest ona dosc czysta nowootwarta i co najwazniejsze bezplatna, co jest rzadkoscia w moim kraju, gdzie opodatkowane sa nawet firany dajace cien oknom sklepòw wychodzacych na ulice, do tego stopnia, ze ludzie gdy dostali nakazy platnicze mysleli, ze to zart. Ale idac na plaze trzeba placic za postòj dwa euro za godz lub jak sie zaparkuje dosc daleko 1 euro. Za parkowanie placi sie i w nocy…Na wybrzezu Amalfi to juz katastrofa w Sorrento prosze sprawdzic taryfy nawet 26 euro za dwie godziny….ponadto opisuje Pani syf w Neapolu, zgadzam sie z Pania przejezdzam przez to miasto dwa razy w miesiacu, w centrum ludzie spia na kartonach, Ukraincy sprzedaja towary polozone na ziemi, czarnoskòrzy biwakuja gdzie popadnie,dziury w chodnikach etc.Wszystko to hamuje rozwòj turystyki, lub prowadzi do tego, ze jest ona typu jak to sie u nas mòwi ugryz i uciekaj. Po zwiedzaniu wykopalisk chciala Pani pojechac do Amalfi idealnym pomyslem byloby jechac do pierwszego miasta graniczacego z Pompejami, do ktòrego dojazd jest mniej skomplikowany, a samo miasto ladne i warte odwiedzenia, byly premier poprzednik pana Renzi, tam chodzi na prywatna plaze, a mianowicie Vietri sul Mare, slynace z pieknej ceramiki. Prawie wszyscy Polacy popelniaja ten sam blad, widzac niewielka odleglosc na mapie mysla, ze da sie wszystko objechac w jeden lub dwa dni, tak nie jest bo okolicznosci i realnych warunkòw nie znaja. Zamiast siedziec na wybrzezu Amalfi i placic bardzo slono za spanie mozna poszukac sobie noclegu najlepiej pod Salerno, gdzie nie placi sie za parkowanie, taki nocleg wyniesie od trzech do czterech razy mniej. Z Salerno autobusami mozna dostac sie do Pompejòw i na wybrzeze, ceny biletòw nie sa wysokie, w ten sposòb ze spokojem mozna sobie robic jednodniowe wycieczki, a nie ryzykowac otarcie jak to sie stalo w przypadku Panstwa etc, baze ustanowic pod Salerno lub w samym Salerno a nie w Neapolu, bo odleglosc z Pompeji do Neapolu i z Salerno do Pompeji jest taka sama.Interesujaca jest wiadomosc co do chleba znalezionego w Pompejach, w Turynie jest slynne muzeum egipskie, jest tam chleb ktòry zachowal sie z czasòw faraonòw, a w muzeum Pietro Mica chleb, ktòrym placono cos w rodzaju renty zonie bohatera wlasnie P. Mica, ktòry broniac sie przed Francuzami wysadzil sie w powietrze…. Mialbym duzo do powiedzenia na ten temat, ale przekraczyloby to rozmiary tego komentarza, jednakze, kto chcialby wiecej sie dowiedziec moze do mnie sie zwròcic, uprzedzam jednak, ze nie jestem wlascicielem ani hotelu, ani restauracji, jednakze moge wskazac miejsca gdzie mozna zaoszczedzic albertosponza@yahoo.it pozdrawiam Alberto

    1. Jola

      Witaj Alberto.Pozwoliłam sobie napisać do Ciebie bo widać,że możesz dużo poradzić w kwestii wyjazdu w te rejony.Lecę w terminie 13-17 kwietnia czyli w Święta Wielkanocne do Neapolu w 3 osoby.Zamierzamy korzystać z transportu publicznego.Lądujemy rano w Neapolu i powrót w pon.Wielkanocny wieczorkiem..Ponieważ są to święta nie wiem,jak jest z wyrzywieniem,zwiedzaniem itd.Myślała,że wynajmę najlepiej jakiś apartament z kuchnią,zrobię zakupy do lodówki i będę niezależna.Szukam taniego i fajnego noclegu ale w Neapolu jest bardzo drogo.Chciałabym pokazać synowi Pompeje i może Sorrento.Nie wiem bo mało czasu. Poradz mi proszę jak to sobie zaplanować:) Czy lepiej wsiąśc w jakiś pociąg i poszukać noclegu gdzieś dalej?Czy w zw.z tym,że są święta komunikacja jeżdzi rzadziej?Bardzo będę wdzięczna za pomoc.Pozdrawiam cieplutko:))

      1. Alberto

        Pani Jolu nie odpowiedzialem, bo Pani wpis zobaczylem dopiero dzisiaj tj dokladnie poltora roku po terminie. W Neapolu nie jest bardzo drogo, to jest miasto poludnia w ktòrym noclegi sa o polowe tansze w stosunku do Rzymu czy Wloch Polnocnych.W Neapolu odradzam sie zatrzymywac ze wzgledu na bezpieczenstwo i brud. Gdyby Pani przeczytala dosc uwaznie moj pierwszy komentarz bylaby Pani znalazla moj adres poczty i mogla do mnie napisac, pomoglbym Pani. Ja bywam czesto w Pompejach, jezdze bowiem do slynnej bazyliki MB Pompejanskiej, ale tam nigdy nie nocuje. Pompeje sa nieciekawym miasteczkiem, przy tym drogim jesli chodzi o zywnosc. Dojezdzam tam z Salerno, pol godziny pociagiem cena okolo 2 euro, a pociagow jest duzo. Gdyby Pani miala jakies pytania to prosze pamietac o adresie poczty, pozdrawiam Alberto

  4. czekałam na tę drugą część:) na pewno się przydadzą informacje -wybieram się tam wkrótce

    1. Mam nadzieję, że wpis będzie pomocny :) Chyba wyczerpałam temat, ale jakby czegoś brak było – pisz natychmiast ;) Udanego zwiedzania życzę!

Skomentuj