Oman: Wahiba Sands – pośród gorących piasków pustyni

Pustynie mają coś, co mnie przyciąga. Mimo że trudno tam o jakąkolwiek roślinność, zabytki czy bogatą faunę, zawsze chcę odwiedzać takie miejsca. Nie inaczej mogło być w Omanie – słynne Wahiba Sands znalazły się w naszym planie zwiedzania już na samym początku. I między innymi właśnie z tego względu wynajęliśmy samochód z napędem 4×4. Czy było warto? Sam zobacz! 

Dzień 5, 24.01.2019, część 2/2

Noc jest bardzo krótka, ale jeśli chcemy zobaczyć wschód słońca nad pustynią Wahiba Sands, musimy się streszczać i wstać jeszcze przed świtem. Idzie nam to opornie, ale jakoś się w końcu mobilizujemy. Nie udało się nam do końca obejrzeć tam zachodu słońca, to może ze wschodem nam wyjdzie! Niestety na sam moment wschodu nieco się spóźniamy, ale pustynia z rana i tak wygląda niesamowicie!

Wahiba Sands o poranku

Wieczorem wdrapywaliśmy się na wydmy po lewej stronie, tym razem jednak lepiej zaparkować po prawej. Zostawiamy auto w płytszym piachu i ruszamy na górę. Piach sprawia wrażenie lekko wilgotnego. W wielu miejscach – tam gdzie powierzchnię smaga wiatr – stąpa się po twardym. Wystarczy jednak krok w złą stronę i już zapadam się do połowy łydki albo i do kolana. A skoro już o wietrze mowa –  jest względnie cicho i spokojnie. Czasem lekko zawieje, co skutkuje podrywaniem się drobniutkiego piasku z brzegów wydm.

Widać jednak, że nad dalszą częścią wiatry muszą być silniejsze – niebo przybiera beżową barwę przez unoszący się w powietrzu pustynny pył. Jest tak drobny, że nawet sypiąc piasek z wiatrem można być pewnym, że będzie się go miało wszędzie. I między innymi z tego też względu planowane początkowo Wadi Bani Khalid (oraz wizję kąpieli w tym miejscu) przełożyliśmy na później.

Termometr wskazuje 11 stopni – niby jest chłodno, ale polary i buty zupełnie nie są tu potrzebne. Sandały ściągam już po kilku minutach wędrówki, ale muszę uważać początkowo na porzucone gdzieniegdzie śmieci. Zdążyliśmy już w sumie zauważyć, że właśnie ze śmieciami mają w Omanie ogółem spory problem… Tu się ich raczej nie spodziewałam, ale wychodzi na to, że nawet w takim miejscu mogą się zdarzyć.

Czuję się, jakbym była w ogromnej piaskownicy! Moja ukochana sunia, która odejdzie przez chorobę niecałe półtora miesiąca po naszym powrocie z Omanu byłaby tu przeszczęśliwa. Zawsze, gdy widziała dużą ilość piachu, wstępował w nią duch zawziętego kopacza. Tu oszalałaby z tej radości! Piach ciągnie się przed i za nami aż po horyzont. Początkowo pomarańczowy, z biegiem czasu (i zmianą kąta padania promieni słonecznych) robi się powoli coraz bardziej żółty. Ale właśnie tą pomarańczową barwę Wahiba Sands zapamiętam jako najpiękniejszą. Momentami aż nie wierzę w to, co widzę. Muszę się sama uszczypnąć, bo nie dociera do mnie, że stoję w tym miejscu, że to żaden film czy wyobrażenie.

Skąd się biorą ci przewodnicy…

Tuż obok zauważam wyższą wydmę – jest chyba najwyższa w okolicy. A może by i na nią się wspiąć? Idziemy jej ostrym grzbietem aż do końca. Piach osypuje się na dwie strony, a przed nami roztacza się coraz piękniejszy widok. Wtem zauważamy pędzącą w naszą stronę terenówkę. Zatrzymuje się u stóp wydmy, kierowca wysiada. Wita się z nami standardowym Salam alejkum (na moją odpowiedź Alejkum salam zaskoczony pyta, czy mówimy po arabsku) i co? Zaprasza nas na wycieczkę pośród wydm. Najpierw godzinną, ale jak mówimy, że nie mamy czasu, skraca wypad o połowę. Ja się pytam: skąd on się tu wziął?! Jest wcześnie rano, ruch praktycznie znikomy. Wypatrzył nas i specjalnie się pofatygował…

Z jednej strony może taka wycieczka byłaby ciekawym doświadczeniem, ale z drugiej – wkrótce musimy się stąd zbierać. Poza tym zapewne to droga przyjemność. W hotelu za wyjazd na wschód słońca życzyli sobie 30 OMR za samochód, czyli 300 zł. Trochę żałuję, że nie dopytałam o kwotę, którą musielibyśmy wydać na taką przyjemność tu na miejscu, ale trudno. Może kiedy indziej.

Gdy mężczyzna poddaje się z namawiania nas, odjeżdża. Ale nie tak daleko, bo po chwili zakopuje się w piachu. Jest jednak doświadczonym kierową i wie co robić – nie kręci w miejscu – jak tylko koła zaczynają buksować wysiada i odgarnia sporo piachu spod opon. Mija kilka minut i już znów rusza. Ale już terenówka naprzeciw tyle szczęścia nie ma. Albo kierowcy zabrakło farta albo wiedzy i umiejętności, bo zakopał się aż pod nadwozie. Gdy odjeżdżamy kilkanaście minut później, samochód dalej stoi jak stał.

Nasza toyota też odrobinę zakopuje się w piachu, ale wyjeżdżamy. I ja mam okazję poprowadzić, czuję jak auto czasem jakby płynie – dziwne wrażenie. Wielbłądy przyglądają się nam ze znużeniem – który to już samochód dzisiaj przejeżdża?

Autostopowicze

Gdy docieramy do Bidiya, zauważamy na poboczu parę autostopowiczów. Wiedziona jakimś impulsem mówię do męża, żebyśmy ich zgarnęli. Po angielsku dogaduję się z chłopakiem dokąd chcą jechać. Nizwa? Nie po drodze. Znaczy i do Nizwy pojedziemy, ale w planach mamy początkowo odwiedzić jeszcze położone w drugą stronę Wadi Bani Khalid. Proponuję, że podrzucimy ich w stronę głównej drogi, tam łatwiej będzie im coś znaleźć. Zgadzają się.

Gdy sprzątamy tył samochodu, by zrobić nowym znajomym miejsce odzywam się do męża. Na co po polsku odpowiada… Weronika. Przyjechali tu z Michałem z Dubaju, spędzają w Omanie trzy tygodnie śpiąc w namiocie i podróżując stopem. To się nazywa przygoda! Po chwili rozmowy dochodzą do wniosku, że pojadą z nami do wadi, a następnie zabiorą się do Nizwy. No to mamy towarzystwo!


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! Będzie mi również niezmiernie miło, jeśli zostaniesz tu ze mną na dłużej i pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

One Thought to “Oman: Wahiba Sands – pośród gorących piasków pustyni”

  1. Długa i interesująca relacja. W dodatku bardzo ciekawe zdjęcia. Gratulujemy i pozdrawiamy!

Skomentuj