Podsumowanie roku 2018 + dalsze plany na 2019

Wydawało mi się, że rok 2017 nie należał do najprzyjemniejszych i równo rok temu cieszyłam się, że właśnie dobiegł końca, ale… Nie podejrzewałam wtedy, że 2018 będzie jeszcze trudniejszy chociażby z powodu ogromnego pogorszenia się stanu zdrowia mojej 88 letniej już babci. Związane było to z częstymi zmianami planów, ciągłym życiem w niepewności, co będzie jutro, najróżniejszymi problemami. Moje zdrowie także nieco szwankowało, ale żeby nie było, rok obfitował też w mnóstwo pozytywnych wydarzeń związanych właśnie z podróżami.

Nie wszystkie plany się powiodły, ale też było kilka niespodzianek. Chociażby była nią druga wyprawa na Islandię, w trakcie której spaliśmy na dziko, podglądaliśmy maskonury, kąpaliśmy się w gorących źródłach mimo, że pogoda zdecydowanie nie dopisywała (był to najzimniejszy czerwiec od kilku lat – temperatury porównywalne były do tych w marcu!). Odkryłam, że dużo bardziej od zwiedzania miast ciągnie mnie natura. Od kolejnego zabytkowego kościoła czy ruin wolę zobaczyć wodospad, jakąś ciekawą skałę czy po prostu niesamowity krajobraz.

Nieco statystyk

Przy wykorzystaniu 19 dni urlopu, udało mi się odwiedzić (licząc razem z naszym pięknym krajem) 5 państw. Poza Polską były to: Włochy (dwukrotnie), Islandia (również dwukrotnie), a także Hiszpania i Niemcy. W tym roku nie odbyłam ani jednej dalekiej podróży na inny kontynent. Na pokładzie 2 linii lotniczych odbyłam 12 lotów. Loty rozpoczynały się lub kończyły na 7 różnych lotniskach. W powietrzu spędziłam prawie 36 godzin pokonując nieco ponad 24 000 kilometrów. W porównaniu do roku 2017 liczby te prezentują się mniej imponująco, ale w końcu nie o to w tym wszystkim chodzi. Nie biję rekordów – chcę po prostu regularnie być w podróży i doświadczać czegoś nowego. A to zdecydowanie się udało!


Styczeń

Rok zaczęliśmy od kilku dni na Sycylii. Mimo że do Włoch wracamy dość często, to jakoś do tej pory włoskie wyspy omijaliśmy. Wybór na ten kierunek padł tym razem z dwóch względów – dostępnego taniego przelotu do Katanii oraz terminu, w którym mogły już kwitnąć nieziemsko pachnące migdałowce, których na Sycylii jest pełno. Czy udało się je zobaczyć? Pewnie! Trafiliśmy na pełnię rozkwitu. Kwiaty, brzęczące owady, grzejące słońce, którego doświadczyć możemy u nas dopiero w kwietniu lub maju… Było pięknie. Trafiliśmy na niesamowite miejsca noclegowe – w jednym z nich mieliśmy nawet za wieczorną towarzyszkę dużą, białą gęś! Mimo tylko kilku dni, udało się nam objechać wyspę dookoła. I wiem, że jeszcze tam wrócimy! Sycylia poza sezonem to jeden z naszych lepszych wyjazdów.

Relację z tego wyjazdu znajdziesz tutaj


Marzec

W marcu po raz drugi wybraliśmy się na Islandię w poszukiwaniu zorzy polarnej. Po pierwszej podróży w marcu 2017 roku czułam ogromny niedosyt w związku z tym krajem. Tęsknotę, której nie potrafiłam wytłumaczyć. Coś ciągnęło mnie do Islandii tak mocno, że mimo zasady niewracania drugi raz w to samo miejsce, myślałam tylko nad ponownym lotem na wyspę lodu i ognia. Mimo że prognozy nie były łaskawe, udało się nam zobaczyć cudowną zorzę, która przez ponad 2 godz. tańczyła nad naszymi głowami. Byłam już nieco przemarznięta, drętwiała mi szyja i prosto w twarz zacinał momentami deszcz, ale stałam wpatrzona w niebo. Chłonęłam każdą chwilę w tym kraju. Nie wiedziałam wtedy, że wrócę tam jeszcze raz i to w tym roku.

Relację z tego wyjazdu znajdziesz tutaj


Kwiecień

Tradycyjnie już w kwietniu postanowiliśmy wyskoczyć na dzień w Tatry. Powód? Krokusy! Przez dwa poprzednie lata jeździliśmy jedynie do Doliny Chochołowskiej, tym razem jednak przy lepszej organizacji udało się nam odwiedzić także Polanę Kalatówki. I wiesz co? Zdecydowanie bardziej polecam to drugie miejsce! Widoki są nieziemskie, a ludzi dużo mniej niż w Chochołowskiej. Moim zdaniem na Kalatówki można dostać się dużo prościej i szybciej, ale mimo to brakuje tam aż takich tłumów, jakich można byłoby się spodziewać. I wydaje mi się, że rozkwitniętych krokusów było tam więcej. Czyżby nieodkryty przez rzesze fenomen?

Relację z tego wyjazdu znajdziesz tutaj


Czerwiec

Czerwiec zaczął się dla nas dość niespodziewanym wypadem w poszukiwaniu… lawendy. I nie, wcale nie wróciliśmy do Prowansji – na poszukiwanie lawendowych pól wybraliśmy się… w naszym kraju. Dwie plantacje, które udało się nam odwiedzić, stały się powodem, dla którego przygotowałam chyba dość wyczerpujący tę tematykę tekst o tym, gdzie szukać lawendowych pól w Polsce. Można było poczuć się jak na południu Francji!

Relację z tego wyjazdu znajdziesz tutaj

Poza lawendowymi plantacjami, w czerwcu miała miejsce również nasza kolejna podróż na Islandię. Kraina lodu i ognia przywitała nas bardzo kiepską nawet jak na tę porę roku pogodą (była porównywalna do tej z marca!), ale byliśmy i na to przygotowani. Spędzając kilka nocy na łonie natury oraz kilka w guesthousach, mimo bardzo intensywnego tempa zwiedzania od wczesnych godzin porannych do późnej nocy (trzeba było wykorzystać jak najlepiej białe noce!) naładowaliśmy baterie na kolejne miesiące. A ja w temacie Islandii przepadłam całkowicie. Jeśli miałabym kiedykolwiek przeprowadzić się do innego państwa, zdecydowanie byłaby to kraina lodu i ognia.

Relację z tego wyjazdu znajdziesz tutaj


Wrzesień

Po czerwcowej Islandii ze względów rodzinnych kolejnych wyjazdów nie mogłam planować. Żyłam w tym stanie zawieszenia do czasu, aż dość niespodziewanie udało mi się spełnić kolejne marzenie – tym razem było to uczestniczenie w słynnym bawarskim święcie piwa: Oktoberfest. Ubrana w tradycyjną sukienkę dirndl wtopiłam się w tłum podobnie odzianych Niemek i przedstawicielek innych narodowości. Pierwszego dnia ze względu na tłumy w namiotach browarów nie udało się nam napić piwa (znalezienie miejsca dla trzech osób było nie lada wyczynem!), ale drugiego nadrobiliśmy to. Przy okazji zwiedziliśmy Monachium i zahaczyliśmy o bawarskie zamki, m.in. przepiękny Neuschwanstein.

Relację z tego wyjazdu znajdziesz tutaj


Listopad

Urodziny świętowałam znów w scenerii pełnej ciepła i słońca – w okolicach Alicante. Różowe flamingi, różowe jezioro (które o tej porze roku niekoniecznie jest tak różowe, jak można byłoby się tego spodziewać), hiszpańska paella, luz blues i orzeszki. Było cudownie! Co prawda sprawy tak się poukładały, że w samym Alicante za wiele nie zobaczyliśmy, ale sam fakt wyrwania się w cieplejsze rejony wystarczył.

Relację z tego wyjazdu znajdziesz tutaj


Grudzień

Rok zaczęliśmy na Sycylii, by skończyć go niespodziewanie na Sardynii. O mały włos ta podróż w ogóle by się nie odbyła – stan mojej babci pogorszył się z dnia na dzień w święta Bożego Narodzenia. Po rodzinnej naradzie, w trakcie której sama babcia kazała nam lecieć, zdecydowaliśmy się jechać na lotnisko. Mieliśmy niecałą godzinę na ogarnięcie siebie i rzeczy. Już od początku była to podróż z przygodami, bo ledwo weszliśmy na lotnisko, zaraz musieliśmy je opuścić – akurat właśnie w tym momencie rozpoczęła się ewakuacja portu! Ktoś zostawił bagaż. Dolecieliśmy na miejsce, gdzie nie mogliśmy odnaleźć noclegu – na mapie na bookingu wskazany był w zupełnie innym miejscu, do tego właściciel nie mówił ani słowa po angielsku. W końcu jednak po nas przyjechał, a następnie ugościł nas kolacją i rozmową za pomocą… tłumacza. Krótki, ale intensywny wyjazd.


Plany na 2019 rok

Nie byłabym sobą, gdybym miała wejść w nowy rok bez konkretnych planów. I tak już za niecałe dwa tygodnie – jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli – ruszamy z Warszawy na pokładzie Turkish Airlines do Stambułu, z którego to po dobie przerwy lecimy prosto do Omanu na ponad tydzień. Jako taki plan już mamy, samochód wynajęty, więc nic tylko zacząć wielkie odliczanie! Następnie w lutym wracamy po raz kolejny na Islandię. Wspominałam już może że rok bez Islandii to rok zmarnowany? Tym razem podróż będzie bardzo krótka, bo lecimy tylko na weekend, ale mamy zamiar ponadrabiać trochę zaległości – zajrzeć do jaskiń lodowcowych, spotkać się z kilkoma osobami w Reykjaviku, wykąpać się w jakimś nieznanym nam dotychczas gorącym źródle i po raz kolejny spróbować zapolować na zorzę. A może również wybrać się na obserwację wielorybów? Zobaczymy, na co pozwolą nam zimowe warunki. I czas.

Ledwo wrócimy z Islandii, trzeba będzie pakować nieco mniej ciepłe ciuchy bo oto na zakończenie karnawału lecimy na Teneryfę. Wiedziałeś, że własnie na Teneryfie odbywa się drugi pod względem wielkości na świecie karnawał? Pierwszy to oczywiście Rio de Janeiro, ale jakoś Brazylia nas nie ciągnie. Po powrocie z Teneryfy czeka nas chwila przerwy, ale próżnować raczej nie będziemy.

Na przełomie czerwca i lipca lecimy na Azory. Tam w ciągu kilku dni postaram się zrelacjonować możliwie jak najdokładniej, co można zobaczyć na niewielkiej wyspie Sao Miguel. Termin wybrałam nieprzypadkowo – właśnie wtedy w pełnym rozkwicie powinny być już słynne azorskie hortensje!

Około-podróżniczo

To tyle jeśli chodzi o plany wyjazdowe. Z okołopodróżnych spraw chcę jeszcze bardziej skoncentrować się na blogu dając Ci więcej i więcej informacji praktycznych – wciąż będę publikować relacje, ale planuję również stworzenie skoncentrowanych wpisów praktycznych, a także fotogalerii z odwiedzonych miejsc. Czy to się uda? Zobaczymy. Na pewno będzie trudno, bo już w tej chwili praktycznie cały wolny czas, który pozostaje mi poza pracą i podróżami, poświęcam na bloga. Ale dopóki daje to satysfakcję, czemu nie próbować się dalej rozwijać?

Podróżowisko powstało początkowo jedynie z myślą o tym, żebym mogła zachować wspomnienia, które przecież są tak ulotne. Gdy na wykupionej już dużo wcześniej domenie zaczęły pojawiać się pierwsze wpisy nie sądziłam, że dojdę do tego momentu. Że moje teksty czytać będzie kilkanaście tysięcy osób miesięcznie, że coraz otrzymywać będę wiadomości i zapytania. Cieszę się, że jestem w tym miejscu, że mogę pomóc w planowaniu własnej trasy, podpowiedzieć coś czy przekazać jakąś ciekawostkę.


W tym nowym roku chciałabym życzyć Ci spokoju ducha. Chwili wytchnienia dla siebie i dla bliskich. Jeśli kochasz podróże tak samo jak ja, życzę Ci również zrealizowania podróżniczych marzeń i zdobycia nowych doświadczeń, z których wyciągniesz cenne wnioski. Podróżowiskowego nowego roku!

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

  1. Piękny rok Moniko. Ja w końcu też mam zamiar polecieć na Islandię w 2019, ale tylko na kilka dni – 4 dni zwiedzania i za jakiś czas polecieć znowu. Azory też mi się marzą. Trzymam kciuki za Twój blogowy rozwój. Pozdrowionka:)

  2. My oglądaliśmy fajerwerki nad Keflavikiem

    1. Zazdroszczę!!! Po cichu planuję lecieć tam w tym roku na Sylwestra, tylko mąż jeszcze nic o tym nie wie… ;)

  3. Piękne plany na nowy rok! Zazdroszczę Omanu, choć ja póki co w planach mam sąsiednie Emiraty :P :)

  4. Kasia

    Azory – super. Byłam w styczniu i hortensji nie było ale wyspa mimo wszystko soczyście zielona. No i często zamglona w wyższych partiach.

    1. Monika Borkowska

      A jak wyglądała sprawa z temperaturami w styczniu? Mgły chyba dodają uroku i tajemniczości tym niesamowitym krajobrazom!

  5. Nie wiem na co czekam bardziejOman czy Azory

    1. Ja chyba jednak bardziej na Oman! Ale… obecnie nie wiem co z tego wyjdzie, bo sprawy się nam komplikują…

  6. Aktywny rok! Polskie pola lawendy bywają urokliwe. Mam w planie odwiedzić znajomych z lawendą w sąsiedniej wsi.

Skomentuj