Wrocławskie Afrykarium

Będąc we Wrocławiu nie mogliśmy odpuścić sobie wizyty w nowo otwartym Afrykarium wybudowanym na terenie zoo. Z centrum dojechaliśmy do zoo tramwajem linii nr 10, wysiedliśmy na przystanku ZOO tuż pod Halą Stulecia.

Czy ktoś jeszcze nie słyszał o Afrykarium? Jeśli tak, to krótkim słowem wyjaśnienia napiszę, że jest to pierwsze w naszym kraju prawdziwe ogromne oceanarium. Wewnątrz tego oryginalnie zaprojektowanego budynku można obejrzeć pięć biotopów Afryki i zamieszkujące je ok. 200 gatunków zwierząt rozmieszczonych w otoczeniu 15mln litrów wody i 4500 gatunków roślin. Oficjalnie Afrykarium otwarte zostało 26 października, 6 miesięcy przed czasem. Od tamtej pory jest bardzo popularnym celem wycieczek – czegoś takiego nie ma w całym kraju. Póki co obowiązuje bilet łączony do zoo i Afrykarium (bilet normalny 30zł, obowiązują standardowe zniżki). Jako że było zimno, zwiedzanie zoo zostawiliśmy sobie na później i od razu skierowaliśmy się do głównej atrakcji.

IS_PC021031
fot. Afrykarium od zewnątrz (od strony kas)

Blisko drzwi wejściowych rozpoczyna się szlak zwiedzania. Afrykarium cały czas się rozwija i dowożone są kolejne gatunki zwierząt, które w nim zamieszkają. Obecnie gdzieniegdzie bywa dość pusto, ale zapełnienie poszczególnych akwariów będzie kwestią czasu.
Pierwsze na trasie jest gigantyczne akwarium pokazujące środowisko panujące w Morzu Czerwonym. Widzieliśmy w tym zbiorniku wiele gatunków ryb, które spotkaliśmy na rafie koralowej w trakcie naszej podróży po Izraelu. Jednak przeważnie były to małe rybki – nie zauważyłam chociażby jednej papugoryby. Rafa koralowa tętni życiem, jednak na obecnym poziomie zasiedlenia zbiornika, wrocławska rafa wydaje się pusta. To dopiero początek i okazów będzie przybywało zapewne wraz z biegiem czasu :)

IS_PC020102
fot. W akwarium Morza Czerwonego
IS_PC020108
fot. W akwarium Morza Czerwonego
IS_PC020157
fot. W akwarium Morza Czerwonego
IS_PC020118
fot. W akwarium Morza Czerwonego
IS_PC020168
fot. Morze Czerwone
IS_PC020119
fot. W akwarium Morza Czerwonego

Spod części poświęconej Morzu Czerwonego przeszliśmy tunelami dalej do zbiorników reprezentujących największe afrykańskie jeziora – Tanganika i Malawi. Przyznam, że tam w akwariach było już odrobinę tłoczniej, różnokolorowe niewielkie ryby cieszyły oczy.

IS_PC020195
fot. Przejście do zbiorników jezior Tanganika i Malawi
IS_PC020227
fot. Wielkie jeziora afrykańskie – Tanganika
IS_PC020237
fot. Wielkie jeziora afrykańskie – Tanganika
IS_PC020228
fot. Tanganika i widoczny zespół tuneli golców

Spod akwariów z fauną jezior afrykańskich weszliśmy na górę, gdzie można podziwiać małe płochliwe zwierzątka jakimi są dikdiki (jeden z nich nerwowo posilał się przy kępce krzaków, ale szybko schował się w bezpiecznym miejscu z dala od ciekawskich spojrzeń). Można również spróbować przyjrzeć się mrównikom, ale to będzie jeszcze trudniejsze – są to zwierzęta typowo nocne, dlatego łatwiej będzie zobaczyć je w norze, która mieści się poziom niżej. W trakcie naszego zwiedzania mrówniki spały – samiec postanowił pokazać się w całej okazałości, leżąc na plecach i odsłaniając obserwatorom wszystkie uroki swojej spodniej strony… Oczywiście skierowany był w stronę szyby ogonem… Możecie sobie tylko wyobrazić ile pisków radości wzbudziło to w grupie odwiedzających dzieciaków ;)

W następnej kolejności przeszliśmy do części Wybrzeża Szkieletów, w której można podziwiać pingwiny tońce oraz kotiki. Pingwinom towarzyszą kaczki kazarki siwogłowe. Stadko tońców liczy sobie podobno aż 60 osobników! W podziemiach części budynku stylizowanej na dziób statku, można przyjrzeć się podwodnym akrobacjom pingwinów. Przy ich zbiorniku spędziliśmy chyba ponad pół godziny! :) Niby ptaki te poruszają się całkiem niezdarne na lądzie, ale w wodzie to prawdziwi akrobaci. Na dodatek wrocławskie pingwiny są niesamowicie ciekawe. Spora ich część chętnie podpływała do szyby i – zapewne licząc że coś dostaną – pływała za ludźmi. Wystarczyło wyciągnąć rękę i poruszać nią w górę i w dół by zaraz znalazł się jakiś ciekawski osobnik, który próbował dziobnąć dłoń przez szybę.

IS_DSC_0344

IS_DSC_0362IS_DSC_0329

IS_DSC_0470

Pingwiny można obserwować również przez okno lub od strony zoo, gdy przebywają na zewnętrznym wybiegu.

IS_DSC_0210
fot. Pingwiny zebrane na wybiegu zewnętrznym

Spacerując dalej dotarliśmy do akwarium reprezentującego faunę Kanału Mozambickiego. Przez środek tego zbiornika poprowadzony został długi podwodny tunel. Docelowo akwarium to ma zostać zasiedlone przez wiele osobników reprezentujących różne gatunki. Jeszcze przed otwarciem Afrykarium mówiło się o gatunkach takich jak: rekiny cytrynowe, rekiny czarnopłetwe, białopłetwe, rekiny młoty, tawrosze, rekiny brodate, 50 płaszczek, tuńczyki, rogatnice, samoglowy (na razie zupełny brak), seriole, bonito, tarpony, barakud, raszple czy żółwie karetta i zielony. Obecnie w akwarium pływają rekiny, płaszczki, mała ławica jakiś nierozpoznanych przeze mnie rybek oraz jeden samotny żółw uwielbiający szorowanie (!) skorupki (o tym za chwilę ;)).

IS_DSC_0201
fot. Największy zbiornik – Kanał Mozambicki
IS_DSC_0183
fot. Największy zbiornik – Kanał Mozambicki
IS_DSC_0173
fot. Strzępiel w zbiorniku Kanału Mozambickiego

Odrobinę rozczarował mnie tunel idący przez sam środek tego ogromnego akwarium. Akwarium jest naprawdę ogromne a tunel niewątpliwie jest atrakcją. Jednak niestety nie do końca został chyba przemyślany. Pod i nad tunelem mogą przepływać zwierzęta, ale te pod spodem nie są widoczne, a z kolei od tych płynących górą, uwagę odwraca doskonale widoczny sufit oraz oświetlenie. Miałam już kiedyś okazję być w podobnym tunelu w Sea Life w Hanowerze i tam zostało to zrobione ciut lepiej. Patrząc do góry widziało się jedynie wodę i płynące ryby, których wydaje mi się, że było dużo więcej niż w akwarium we Wrocławiu. Z kolei wrocławski tunel wydał mi się być dłuższym niż ten w akwarium w Niemczech. Mimo wszystko warto spędzić chwilę w tym miejscu, ponieważ możliwość obserwacji przepływającego rekina/ żółwia/ płaszczki od dołu robi bardzo duże wrażenie. Po cichu mam nadzieję, że niedługo akwarium to odrobinę bardziej się zapełni.

IS_PC020316
fot. Podwodny tunel
IS_PC020381
fot. Przepływająca nad nami płaszczka
IS_PC020445
fot. Rekin
IS_PC020447
fot. Przepływający nad tunelem rekin
IS_PC020482
fot. Płaszczki
IS_PC020495
fot. Chciałoby się pogłaskać taką rybkę ;)
IS_PC020523
fot. Płaszczka widziana tuż przy ścianie tunelu
IS_PC020541
fot. Niektórym okazom można przyjrzeć się naprawdę dokładnie – widać nawet łuski :)
IS_PC020551
fot. Rzadka chwila, gdy w tunelu jest pusto

A o co chodzi z tym szorowaniem skorupki żółwia? We wspomnianym akwarium z rekinami i płaszczkami, pływał jeden duży żółw zielony o wdzięcznym imieniu Stefan :) W pewnym momencie pod wodą przy krawędzi akwarium pojawiła się szczotka na zagiętym kijku. Gdy żółw do niej podpłynął, zaczęła się cała zabawa. Opiekun szorował mu zawzięcie skorupę, a ten podpływał tak, jak było mu wygodniej. Musiało mu się to strasznie podobać, bo przestał nawet zwracać uwagę na przeszkody. Zdarzało się że łepkiem uderzał o brzeg zbiornika, ale niewiele sobie z tego robił. On się nawet specjalnie nadstawiał do tego szorowania. Wszystko przestało się liczyć, najważniejsza była szczotka! Wyglądało to naprawdę komicznie. Cała akcja powtórzyła się chyba ze trzy razy, po czym Stefanowi znudziło się smyranie szczotką i odpłynął. Wszyscy zebrani w tym czasie w tunelu mieli naprawdę niezły ubaw z tego żółwia. Ciekawe jak często Stefan poddawany jest takim pieszczotom?

IS_PC020547
fot. Jeden z korytarzy przy Kanale Mozambickim

Gdy skończyliśmy oglądać świat podwodny, pora była wyjrzeć nad wodę. Trafiliśmy do ogromnego zbiornika, w którym taplały się trzy hipopotamy i jeszcze jakieś bardzo hałaśliwe kaczki. No dobra, „taplały” w odniesieniu do hipopotamów to za dużo powiedziane. Dwa siedziały nieruchomo w wodzie, a trzeci usilnie próbował dostać się do pomieszczenia, w którym mógłby się przespać nie niepokojony przez zwiedzających. Niestety bramka była nieugięta i w końcu wykazał on zainteresowanie rozłożonym sianem.

Według wstępnych założeń, w zbiorniku z hipopotamami miały pływać również ryby z rodziny grubowargów, ale niczego poza tymi dużymi zwierzakami w wodzie nie widzieliśmy.

IS_DSC_0096
fot. Wybieg hipopotamów
IS_DSC_0101
fot. Wrocławski hipopotam
IS_DSC_0168
fot. Ale nuda… Zieeeeew

Idąc dalej dotarliśmy do chyba ostatniej udostępnionej obecnie części Afrykarium – Kotliny Konga. W tej części podziwiać można manaty i krokodyle.

IS_DSC_0502
fot. Zbiornik z krokodylami nilowymi
IS_DSC_0532
fot. Roślinność porastająca ściany w części Kotliny Konga

IS_DSC_0536

Manaty (podobno jedyne w Polsce), miały wrzucony do wody dość urozmaicony posiłek – fenkuły, pory, paprykę, sałatę i nawet brokuł się trafił. Nie wykazywały jednak żadnego zainteresowania jedzeniem, pływały powoli pod wodą z rzadka chwytając dla zabawy resztkę nadgryzionego brokuła.

IS_DSC_0538
fot. Krokodyl nilowy w części poświęconej Kotlinie Konga
IS_DSC_0542
fot. Posiłek manatów
IS_PC020698
fot. Manaty

Tuż obok manatów zajrzeliśmy do ogromnego, chwilowo pustego akwarium. No prawie pustego, ponieważ pływały w nim dwie rybki z gatunku rozdymkowatych.

IS_DSC_0530 (2)
fot. Przedstawiciel rodziny rozdymkowatych

Po kilku godzinach zwiedzania Afrykarium wyszliśmy żeby zobaczyć ten budynek od zewnątrz. Przypadkiem udało się nam trafić na porę karmienia kotików na Wybrzeżu Szkieletów. Każdy kotik zanim dostał swój przydział pożywienia, musiał dotknąć nosem zaciśniętej pięści opiekuna. W zamian dostawał smakołyk. I tak kilkanaście razy. Po drugiej stronie części budynku Afrykarium rozdzielającego Wybrzeże Szkieletów również odbywało się karmienie, tym razem kaczek. Pingwiny nie wyglądały na zainteresowane, może swój przydział już dostały.

IS_DSC_0575
fot. Karmienie kotików
IS_DSC_0626
fot. Karmienie kazarek
IS_DSC_0625
fot. Widok na budynek Afrykarium od strony wybiegu okapi

Będąc we Wrocławiu koniecznie trzeba zajrzeć do tej niespotykanej nigdzie indziej w Polsce atrakcji. Mam nadzieję, że w krótkim czasie ilość zwierząt zwiększy się, ponieważ miejsce to ma niesamowity potencjał i na pewno stanie się (o ile już się nie stało) jedną z głównych atrakcji miasta. Dodatkowo liczę, że w najbliższym czasie otwarta zostanie szatnia – niewygodnie zwiedza się tak ciepłe miejsce z odzieżą zimową.
Nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć to miejsce i nie żałuję wizyty. Mamy w kraju atrakcję na skalę europejską, a może nawet światową? Będę musiała wybrać się tam jeszcze raz. Może na wiosnę?

Dla chętnych na odwiedziny w tym miejscu wklejam kilka podstawowych zasad zachowania zaczerpniętych ze strony Wrocławia:

  • nie wnosimy jedzenia i picia, aby przypadkiem nie wpadły do akwariów, basenów lub na wybiegi i nie zaszkodziły zwierzętom
  • nie wkładamy rąk do akwariów czy basenów oraz za bariery wybiegów, nie wrzucamy też jedzenia ani innych przedmiotów, gdyż zaszkodzą zwierzętom i mogą nawet doprowadzić do ich śmierci
  • zdjęcia wykonujemy bez lampy błyskowej i nie pukamy w szyby, żeby nie stresować zwierząt (w przypadku użycia lampy błyskowej, przez mikrofon nadawane jest przypomnienie, żeby ją wyłączyć)

Po dokładnym zapoznaniu się z Afrykarium, ruszyliśmy zobaczyć zoo w jesienno- zimowej odsłonie. Zwierzaki w większości pochowały się w budynkach, jednak niektórym z nich zimno nie przeszkadzało. Do obejrzenia zdjęć z wizyty w zoo zapraszam tutaj.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Komentarze do: “Wrocławskie Afrykarium”

  1. Jadwiga.Jot

    Wybieram się właśnie tam więc chętnie poczytałam, pooglądałam :)

    1. Monika

      Będzie relacja? Bardzo chciałabym zobaczyć, co się tam zmieniło od mojej wizyty :)

  2. Muszę się tam wybrać! Podobnie jak w Loro Parku na Teneryfie :)

Skomentuj