Kolejny Air Show w Radomiu już za nami. Od bardzo dawna planowałam wybrać się na jakieś pokazy lotnicze, jednak przy każdej okazji albo nie miałam czasu, albo po prostu wolałam zalegnąć w fotelu i nigdzie się nie ruszać. W tym roku postanowiłam to zmienić- w końcu radomskie pokazy odbywają się raz na dwa lata.
Na lotnisku stawiliśmy się w okolicach sobotniego południa. Dojazd zajął jakieś 4 godz. bo nie dość, że daleko, to jeszcze po drodze była stłuczka, która zaowocowała wielkim korkiem. Na wlotówkach też nieco się korkowało.Zatrzymaliśmy się na wyznaczonym parkingu na ul. Wrocławskiej – z tego miejsca można było bez problemu dojść na lotnisko na piechotę. Jeżeli ktoś zatrzymywał się na bardziej oddalonym parkingu, mógł skorzystać ze specjalnie wyznaczonej komunikacji miejskiej w cenie biletu parkingowego (koszt 20zł).

Zdecydowaliśmy się na zakup biletów na miejscu (40zł od osoby…). Kolejek do kas w ogóle nie było. Po przejściu pobieżnej kontroli bezpieczeństwa (nie wolno było wnosić napoi, dozwolone za to były puste butelki PET, które można było napełnić w kilku miejscach darmową wodą) podeszliśmy do maszyn stojących nieopodal od wejścia. Prezentowane tam były helikoptery i myśliwce. W jednym z myśliwców umieszczona została w kabinie pilotów duża maskotka tygrysa.
Przy jednym z samolotów zamieniłam parę słów z członkiem angielskiej ekipy, która przyleciała do Radomia z okolic Leeds. Cała trasa zajęła im dwie godziny z przerwą na tankowanie w Monachium. Po raz pierwszy byli w Polsce, więc życzyłam im udanego pobytu i ruszyliśmy na dalsze podziwianie maszyn. Nie zdążyliśmy się im dokładniej przyjrzeć, bo zaraz zaczęła się część bloku wojskowego, w trakcie którego przeplatały się pokazy akrobatyczne grup oraz solistów. Niestety na wcześniejsze pokazy Aeroklubu Polskiego nie zdążyliśmy, więc o tej części nie mogę nic powiedzieć. Załapaliśmy się jedynie na skoki spadochroniarzy tuż przed oficjalnym rozpoczęciem.

Pokazy były tak niesamowite, że nie mogłam oderwać od nich oczu. Na początek uwagę wszystkich zwrócił kapitan Adrian Rojek stacjonujący na co dzień w bazie w Mińsku Mazowieckim, czyli w moim mieście. Zasłynął on niemal pionowym startem MiGiem-29 w Wielkiej Brytanii. Na Air Show wyczyn swój powtórzył. Niesamowicie opanował pilotaż, więc oglądanie jego wyczynów było przyjemnością.
Pierwszą grupą z kolei byli Szwajcarzy z zespołu Patrouille Suisse powstałego w 1964r. Pokaz Szwajcarów obejmował ok. 20 różnych figur akrobatycznych. Latają oni na myśliwcach Northrop F-5E Tiger II. Samoloty pomalowane są na biało-czerwono z dużym krzyżem od spodu i wyposażone zostały w wytwornice dymu, co niewątpliwie podnosi atrakcyjności akrobacji.


Największe wrażenie zrobił na mnie pokaz założonej w 1961r. włoskiej grupy akrobatycznej Frecce Tricolori latającej na samolotach Aermacchi MB-339. Poprzeczkę zawiesili tak wysoko, że chyba dłuuugo nie znajdzie się grupa, która pokona ich swymi umiejętnościami. Pokaz Frecce Tricolori rozpoczęty został od włoskiego hymnu narodowego, a następnie Włosi przywitali się z widzami wypuszczając na pasie startowym kłęby dymu w kolorze włoskiej flagi.

Zapowiadało się niezłe widowisko. Poza umiejętnościami na niebie, Włosi pokazali również umiejętności w prowadzeniu takiej imprezy. Włoski spiker opowiadał na ziemi, co robią jego koledzy. Mówił po polsku zabawnie przekręcając niektóre słowa. Wszyscy na pewno zapamiętają: „proszę państwa, proszę przygotować aparaty, smartfony”. Zdanie powtarzane było co raz, gdy tylko grupa przygotowywała się do jakiegoś podniebnego wyczynu.
Włosi mają tak doskonale wyćwiczone manewry, że czasem odległość między samolotami wynosi jedynie ok. 2m!







Po pokazie Włosi przejechali jeszcze pasem tuż przed publicznością machając wiwatującym tłumom.

Drugim moim faworytem był zespół polskich Orlików założony w 1998r. To co zaprezentowali na niebie i dobrana do tego doskonale spokojna muzyka wprawiały w zachwyt. Nazwa zespołu pochodzi od użytkowanych przez nich samolotów PZL-130 Orlik. Piloci po założeniu grupy już po miesiącu treningów osiągnęli pełną gotowość do pokazów!
Orliki w akcji – zwroty akcji, niesamowicie precyzyjne manewry i cudnie dobrana muzyka to było to:











Warto było również zwrócić uwagę na pokaz Hiszpanów z Patrulla Aguila.






Nie zabrakło również bliskowschodniego akcentu w postaci grupy Royal Jordanian Falcons wykonującej powietrzne akrobacje do arabskiej muzyki. Powstali w 1976r na polecenie króla Husajna. Grupa łączy lotnictwo wojskowe i cywilne – piloci pochodzący z Narodowych Sił Powietrznych Jordanii latają na samolotach Extra 300L należących do Jordańskich Królewskich Linii Lotniczych.


Z polskich akcentów warto wspomnieć również o zespole akrobacyjnym Biało- Czerwone Iskry latającym na 9 samolotach TS-11 Iskra. Początkowo założony w 1969r. zespół nosił nazwę Rombik.

Na niebie pojawiły się również zwinne pszczółki z cywilnego łotewskiego zespołu Baltic Bees. Piloci akrobacje wykonują na samolotach odrzutowych L-39C Albatros od 2008r. Patrząc na ich wyczyny, naprawdę miało się wrażenie obserwowania prawdziwych owadów uwijających się w pracy.


Poza samolotami, nad lotniskiem można było podziwiać również interesujące akrobacje helikopterów. Była m.in. hiszpańska grupa koliberków, które wykonały w powietrzu prawdziwy taniec:



Były też i cięższe sprzęty bojowe:
W trakcie imprezy można było zobaczyć również symulację ataku oraz akcję z helikopterów.


Na koniec na niebie pojawili się paralotniarze, którzy nie byli gorsi od pilotów. Oni również zostawiali za sobą smugi kolorowego dymu.

Ogółem w Międzynarodowych Pokazach Lotniczych Air Show 2015 w Radomiu wzięły udział ekipy z ponad 20 państw. Do Radomia przyleciało ponad 250 maszyn. Naprawdę było na co popatrzeć! Była to XV edycja pokazów. Na pewno pojawię się również i na kolejnej.

Rocznik 86. Zarażona podróżniczym bakcylem od ponad 25 lat, raczej bez szans na wyleczenie. Lubiąca ciepełko miłośniczka Azji Południowo-Wschodniej oraz paradoksalnie… Islandii. W wolnej chwili zajmuje się swoimi pozostałymi pasjami jakimi są rośliny owadożerne oraz amatorsko fotografia.