Jak się okazuje wcale nie trzeba jechać do Chin, żeby spróbować tamtejszego wzbudzającego pewne kontrowersje przysmaku. Stuletnie jaja – ich nazwa i wygląd sprawiają nieco przerażające, ale mylne wrażenie.
Od dłuższego czasu zbierały się nam różne okazje, które obiecywaliśmy sobie świętować, ale za każdym razem to świętowanie jednak odkładaliśmy. W końcu wracając z targów World Travel Show, postanowiliśmy zajrzeć do jakiejś restauracji z egzotyczną kuchnią. Padło na kuchnię chińską restauracji znajdującej się niedaleko mojej pracy. W menu od razu rzuciła mi się w oczy jedna z dostępnych w lokalu przystawek – stuletnie jaja. Cena jak na jajko była zawrotna, bo jedna sztuka kosztowała aż 7 zł, ale czego nie robi się dla poznawania nowych smaków. Szczególnie tak dyskusyjnych.
Stuletnie jajka wzbudzają w ludziach mieszane odczucia (z przewagą obrzydzenia). Sami zamawialiśmy ten chiński przysmak przepełnieni wątpliwościami, jednak słowo się rzekło, jajko wylądowało na talerzyku.
Stuletnie jaja – czy rzeczywiście są tak stare? Proces przygotowania
Stuletnie jaja to charakterystyczne dla chińskiej kuchni jajka, które przeszły specjalny proces przygotowania. Proces ten polega na włożeniu surowych jajek (najczęściej kaczych lub kurzych) do blaszanego naczynia wypełnionego mieszanką gliny, niegaszonego wapna, herbaty, soli, łusek ryżowych i wody. Słyszałam również o dodawaniu popiołu. Następnie pojemnik zamyka się i odstawia na około 100 dni (kilka – kilkanaście tygodni).
W trakcie tego czasu dochodzi do procesu gaszenia wapna, w wyniku którego jajka gotują się. W trakcie tych kilku tygodni jajo zmienia swoją strukturę. Białko przybiera postać brązowej lub czarnej galaretki, a żółtko robi się szarozielone. Wiele osób uważa te jajka za zepsute, jednak nie są one zbukami. W wyniku zachodzących reakcji chemicznych po prostu konserwują się.
Przechowuje się je od kilku tygodni do kilku miesięcy, ale można i kilka- kilkanaście lat. Ponoć im starsze, tym smaczniejsze. Same opisy nas nie przekonywały, więc skoro nadarzyła się okazja, trzeba było z niej skorzystać. Nasza przystawka została już obrana, pokrojona w ćwiartki, przyozdobiona świeżym szczypiorkiem i polana sosem sojowym. Jajka te podawać można również z octem winnym i marynowanym imbirem.
Chińsko- tajski przysmak dostępny też i w Wietnamie
Spotkałam się z opisami, że jajka stuletnie kupione np. na północy Tajlandii strasznie śmierdzą. Ci, co spróbowali przysmaku w chińskiej wersji raczej nie uskarżali się na intensywne doznania zapachowe. Nasze jajko prawie wcale nie pachniało, dało się wyczuć tylko bardzo delikatną nutę siarkowo-amoniakową. Gdy już napatrzyliśmy się na danie, należało przejść do jego skosztowania. Obawiałam się wrażeń smakowych, ale w końcu jako ktoś, kto na co dzień je kiszone ogórki, kapustę i uwielbia eksperymenty z najróżniejszymi serami pleśniowymi, nie mogłam stchórzyć. Poza tym jajka stuletnie umieszczane są na listach najbardziej obrzydliwych dań świata dużo niżej niż sławetny surstromming (kiszony śledź), którego w końcu też jedliśmy.
Raz się żyje
Szybko wzięłam do ust pierwszy kęs stuletniego jajka obawiając się najgorszego, czekała mnie jednak miła niespodzianka. Stuletnie jajka trudno porównać do czegokolwiek innego – smakują tak, jakby zmieszać jajko gotowane na twardo z pleśnią serów pleśniowych. Smak był jednak delikatny, każdy kawałek rozpływał się w ustach. Głównie czuć był sos sojowy.
Stuletnie jajo jak najbardziej mi smakowało. Mam nadzieję, że nadarzy się jeszcze kiedyś okazja do spróbowania go w kraju pochodzenia :)

Rocznik 86. Zarażona podróżniczym bakcylem od ponad 25 lat, raczej bez szans na wyleczenie. Lubiąca ciepełko miłośniczka Azji Południowo-Wschodniej oraz paradoksalnie… Islandii. W wolnej chwili zajmuje się swoimi pozostałymi pasjami jakimi są rośliny owadożerne oraz amatorsko fotografia.
Po sprobowaniu 100 letniego jajka ( Kaczego )
Wow !!!
Orgia smakow eksplodowala .
Teraz jem je codziennie 1 sztuke
Zly Cholesterol spadl, samopoczucie wow
Pozdrawiam
To przysmak mojego dzieciństwa! W latach osiemdziesiątych podawano je w restauracji Szanghaj na pl. Konstytucji w Warszawie. Uwielbiałam je do tego stopnia, że kiedy pojechałam do sanatorium dla dzieci, blagałam rodziców, żeby mi je tam przywieźli. Niestety, po zmianie ustroju restauracja przestała istnieć. Przez jakiś czas można było kupić te jajka w sklepie z żywnością orientalną niedaleko Nowego Światu. Ale i ten sklep zlikwidowano i od tej pory szukam tego przysmaku bezskutecznie. Czy naprawdę w Polsce można go jeszcze gdzieś kupić? Będę wdzięczna za informację.
Już myślałam, że tylko nam te stuletnie jaja tak posmakowały ;) Jak najbardziej można je dostać i to w Warszawie! My próbowaliśmy ich w restauracji China Town, Centrum Handlowe Reduta przy Alejach Jerozolimskich 148.
Nigdy tego nie spróbuję, wygląda obrzydliwie i obrzydliwie jest przygotowywane
Danie na talerzu w żadnym wypadku nie przypomina jajek. Tak jak napisałaś – bardziej galaretkę. Z tą nazwą „stuletnie jajka” od razu pomyślałam, że to ściema :) 100 dni, a 100 lat jednak robi różnicę. Z chęcią bym w przyszłości spróbowała takiego chińskiego przysmaku. Pozdrawiam!
Warto poszukać tego dania w menu chińskich restauracji – a nuż się gdzieś trafi :) Również pozdrawiam!
Jestem pod wrażeniem :) Sądziłam, że te jaja śmierdzą a tu taka niespodzianka. Warto jednak próbować. Może kiedyś się odważę :)
Wyglądają dużo gorzej niż smakują ;)
Muszę się przyznać że słyszę o tym pierwszy raz. Jak przeczytałam Twój opis byłam przerażona. Podziwiam nie wiem czy dałabym radę zjeść takie jajo :D No ale w końcu jeśli było dobre no to chyba warto ;] Pozdrawiam
Z dodatkiem szczypiorku i sosu sojowego – palce lizać ;) Ale do pierwszego kęsa zabierałam się bez przekonania…