Jordania: Siq al-Barid, czyli Mała Petra

Petra to bajeczne miejsce i tu nie ma dyskusji. Miejsce zatłoczone, ale tak niesamowite, że trzeba zobaczyć je chociaż raz w życiu. Ale to nie jedyne, co ma do zaoferowania okolica Wadi Musa. Kilkanaście kilometrów od wykutego w skale wielkiego miasta leży coś, co zwane jest po arabsku Siq al Barid – miejsce znane bardziej jako Mała Petra. 

Dzień 7, 25.04.2017, część 2/2

Siq al-Barid znaczy „zimny kanion” – ze względu na naturalne bariery, czyli ściany wąwozu, słońce nie dociera do najniższych skał przez co te nie nagrzewają się. Siq al-Barid to stanowisko archeologiczne odkryte na północ od Petry. Podobnie jak w Petrze, także tutaj znaleziono wykute w miękkim piaskowcu nabatejskie pomieszczenia. Miejsce to nosi też nazwę Mała Petra – jak samo to wskazuje, jest ono znacznie mniejsze od właściwej Petry, prawdopodobnie były to przedmieścia nabatejskiej stolicy.

Siq al Barid to część parku archeologicznego Petry, ale wstęp tam jest póki co darmowy. Do tego samego parku należy położona również niedaleko neolityczna Beidha, która nosi ślady zamieszkania już z 11 tysiąclecia przed naszą erą! Mała Petra powstała prawdopodobnie w I w.n.e., natomiast po upadku Nabatejczyków opustoszała, by przez kolejne stulecia służyć jedynie beduińskim koczownikom. Małą Petrę odkryto ponownie w XX w.

Z parkingu udajemy się wprost do wejścia. Zaczepia nas jakiś Jordańczyk, ale nie za bardzo zwracamy uwagę na to, co ma do powiedzenia. Słyszymy tylko tradycyjne już „welcome to Jordan” – jesteśmy już dość porządnie zmęczeni, wspinaczka na punkt widokowy w Petrze dała nam zdrowo popalić w tych panujących temperaturach. Marzymy o tym, żeby znów znaleźć się w klimatyzowanym aucie, ale ciągle pcha nas do przodu ciekawość. Mężczyzna zaprasza nas do jednego z namiotów – dziękujemy.

Mała Petra i jej atrakcje

Pierwsze co widzimy, to fasada, która wygląda identycznie jak te z Petry. W Małej Petrze budowla taka jest tylko jedna. Można podejść, zajrzeć do środka. Korzystamy z okazji, wnętrze jest puste. Wkoło nas nie ma zupełnie nikogo. W porównaniu do tłumów będących w tym czasie w Petrze, jest to bardzo miła odmiana.

Przechodzimy przez wąski przesmyk dalej. Kanion rozszerza się i ukazuje naszym oczom wykute w skałach ludzką ręką groty – pomieszczenia te służyły ponoć za mieszkania. W Małej Petrze ostały się pomieszczenia służące za domy, sklepy, magazyny, a nawet grobowce. Na południowej ścianie widzimy kolumnowe triclinium – prawdopodobnie była tu świątynia. Kolejne groty to prawdopodobnie miejsca, które służyły za centra rozrywki dla przybywających w te okolice kupców.

Malowidła

W pewnym momencie widzimy przed sobą znak: „Painted House”. Po wąskich, zniszczonych schodach wspinamy się na górę, do pomieszczenia, w którym znajdujemy zakratowany fragment, a w nim piękne i kolorowe malowidła na suficie. Miejsce to odkryto całkiem niedawno, bo w 2010 roku. Winorośle z dobrze odwzorowanymi owocami, kwiaty, ptaki, nawet ludzie – rysunki powstały prawdopodobnie w hołdzie dla greckiego boga Dionizosa. Freski te mają 2000 lat! Ukryte były pod warstwą sadzy z beduińskich ognisk rozpalanych w grocie.

„Najpiękniejszy” widok na ziemi

Dochodzimy do schodów na końcu kanionu – prowadzić mają do miejsca, z którego rozpościera się spektakularny widok. Schody w niektórych miejscach są bardzo zniszczone, jest wąsko, trzeba się przeciskać ciasnym przesmykiem, ale skoro czekać ma nas niesamowita panorama, idziemy przed siebie. Już wtedy wiedzieliśmy, że dla każdego napotkanego Jordańczyka każdy widok gdzieś obok jest „najpiękniejszym widokiem w całej Jordanii”, ale jako że daleko nie było, postanowiliśmy sprawdzić jak to wygląda tym razem. Widok był niezły, ale na kolana aż tak nie powalał. A może trzeba było wspiąć się jeszcze na któreś z okolicznych skał? Odpuściliśmy jednak – jakoś wspinaczka po skałach tuż nad przepaścią nie była zbyt kusząca. Tą samą trasą można ponoć zawędrować do Al-Deir – monastyru na szczycie jednego ze wzgórz Petry. Szlak wiedzie przez 6 km. Tuż obok tliły się resztki ogniska, a w nich stał sobie czajniczek do gotowania wody na herbatę. Były też położone naszyjniki i inne pamiątki, ale właściciela tego prowizorycznego stoiska widać nigdzie nie było. Nikt nas nie zaczepiał, nikt nie nagabywał do zakupów – po wizycie w Petrze była to miła odmiana. Zawróciliśmy w stronę parkingu.

Całe to miasteczko ma może z 350 metrów długości. W porównaniu do Petry – niewiele. Wrażenie również robi mniejsze, dlatego warto wybrać się tam przed wizytą we właściwej nabatejskiej stolicy. Na pewno warto tam zajrzeć, bo ta cisza i spokój pośród wysokich ścian wąwozu warte są chwili.

Kierunek: Wadi Rum!

Z Małej Petry udaliśmy się prosto w stronę pustyni Wadi Rum – dzień mieliśmy zakończyć w pustynnym obozowisku. Nie za bardzo wiedzieliśmy, czego się spodziewać, ale noc na pustyni była już od dawna naszym marzeniem. W drodze do Wadi Rum po raz kolejny zatrzymała nas policja – tym razem trafił się nam służbista. Kontrola przebiegła szybko i sprawnie, po raz pierwszy jednak – i w sumie jedyny – sprawdzono nam wszystkie dokumenty, łącznie z papierami auta.

W końcu z głównej trasy skręciliśmy w drogę prowadzącą do wioski Wadi Rum. Jest tam centrum odwiedzających, w którym można kupić bilety oraz przekąski do zabrania na pustynię. Dobrze pomyśleć o tym wcześniej, ponieważ ceny na miejscu są wysokie. Jechaliśmy tak przed siebie i nagle naszym oczom ukazał się stojący na torach… biały wielbłąd. I nie była to fatamorgana. Zaraz z kolei trafiliśmy na ciężarówkę, która zablokowała przejazd przez torowisko. Nie ma to jak mieć pecha – zepsuty samochód, na dodatek o takich gabarytach wprost na torach… Tyle dobrze, że pociągi nie jeżdżą tam zbyt często.

Gdy dojeżdżaliśmy do głównego parkingu, trafiliśmy na drogową ciekawostkę – skrzyżowanie, które… z żadnej strony nie miało pierwszeństwa. Po naszej stronie był znak stop, natomiast droga przecinająca miała oznaczenie „ustąp pierwszeństwa”. Niby nic takiego, ale tuż obok stała… policja. Nikt jednak nie zwrócił na nas uwagi.

Po dotarciu na miejsce nie wiedzieliśmy gdzie mamy się skierować, w związku z czym postanowiliśmy zadzwonić do naszego gospodarza. Kupiona na lotnisku w Ammanie karta SIM po raz kolejny się przydała. Po krótkiej rozmowie staliśmy już w bramie, gdzie sprawdzono nasze Jordan Pass (uprawniają do darmowego wstępu na pustynię, standardowo bilet kosztuje 10 JOD od osoby) i już po chwili mogliśmy jechać do centrum wioski, gdzie odebrać miał nas ktoś z campingu. Czekało nas niepowtarzalne przeżycie – pierwsza w życiu noc na pustyni.


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego kilkudniowego wyjazdu? Zajrzyj koniecznie do pozostałych części relacji z Jordanii!

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

  1. Jolanta

    Hej. Ile czasu zajeło Wam zwiedzanie Małej Petry?

    1. Monika | Podróżowisko.pl

      Hej! O ile pamieć mnie nie zawodzi, to nie zeszło się nam tam dłużej jak godzinę, maksymalnie półtorej. Mała Petra jest niewielka, więc obejść jej zakamarki można dość szybko.

  2. Hej hej bardzo ciekawy blog 5! Mając 4 dni w Jordani i podróżując od Eljatu co byś poleciła zwiedzić ? Takie MUST? Warto wogole nocować w Akabie? Z góry dzięki :)

    1. Hej, dzięki! ;) Przy tylko 4 dniach odpuściłabym zupełnie Akabę – chyba że późno przekroczysz granicę, wtedy możesz nie mieć wyjścia. Przy krótkim pobycie obowiązkowo: Petra, Mała Petra, Wadi Rum i nocleg w beduińskim namiocie. Jeśli lubisz takie klimaty to Morze Martwe i/lub Madaba i tamtejsze mozaiki. Warto byłoby wynająć samochód, bo to pozwoli Ci zaoszczędzić sporo czasu na transporcie, ale uwaga na styl jazdy jordańskich kierowców :)

  3. Powstała w I w.n.e.? To jakaś nowość w okolicy zatem. ;)
    Patrzę na te piękne naturalne kolory i ten bijący od kamieni spokój… Coś fenomenalnego, że te budowle zaczekały na nas tyle czasu.

  4. Piękne miejsce i piękne zdjęcia! Aż chce się jechać.

  5. Mega widoki. Nie bardzo ciągnie mnie w te miejsca głównie ze względu na upał i masę ludu chcących zobaczyć Petrę. Oczywiście ciekaw jestem bardzo i kiedyś się pewnie wybiorę, jakoś poza sezonem:P Pokazaliście mi to miejsce z innej nieco perspektywy i dzięki za to:)
    Pozdrawiam

  6. Również trafiłam do Małej Petry, warto ☺

    1. Zdecydowanie! Szczególnie, że miejsce to leży raptem kilkanaście kilometrów od Petry :)

  7. Przydatna podpowiedź – dziękuję!

Skomentuj