Dzień 3, 12.07.2014, część 1/2
Po wymeldowaniu udaliśmy się w polecane przez właściciela hotelu okolice granicy z Egiptem. Szukaliśmy plaży, gdzie na spokojnie moglibyśmy podziwiać rafę koralową. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że plaża nie wygląda zbyt zachęcająco, ale była przynajmniej zupełnie pusta i bezpłatna.
Plaża jest rzut kamieniem od granicy. Może od razu na wstępnie dodam, że jest ona fragmentem rezerwatu rafy koralowej, dlatego też niszczenie rafy jest zabronione. W przypadku próby wywiezienia kawałka koralowca, mogą nas spotkać bardzo przykre konsekwencje prawne.
Niedaleko naszego miejsca stało kilka namiotów, ale chętnych do kąpieli zupełnie brakowało, nikt się nie kręcił. Tak więc szybko odszukaliśmy w walizce buty do wody i maski do snorkelingu i weszliśmy do morza. Woda była wystarczająco ciepła, żeby się zanurzyć, jednak zdecydowanie zimniejsza niż w Morzu Śródziemnym. Pierwsze kroki były bardzo trudne, ponieważ dno Morza Czerwonego w tym miejscu pokrywały kamienie, które niekiedy osuwały się spod nóg, dodatkowo niewielkie ale silne fale utrudniały utrzymanie równowagi. Już mieliśmy zrezygnować i pojechać na plażowanie w okolice granicy z Jordanią, ale jednak się zanurzyliśmy. Pierwszy raz z maską i fajką do najłatwiejszych nie należał, ale szybko nauczyłam się korzystać ze sprzętu :) Nie spodziewałam się, że pod wodą będzie tak pięknie. Pierwszy raz widziałam rafę koralową na żywo. Była mniej kolorowa i różnorodna niż rafy pokazywane na filmach przyrodniczych, ale mimo wszystko zrobiła na mnie wrażenie. Do tego ogromne bogactwo pływających dookoła różnokolorowych ryb, które w ogóle nie bały się do nas podpływać. Były zainteresowane tylko i wyłącznie poszukiwaniem pożywienia. Jedynie amfiprion zrobił się nerwowy gdy zobaczył mój czerwony aparat foto. Skończyło się na tym, że zostaliśmy w tym miejscu.
Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia kilku widzianych przez nas gatunków:



Thalassoma klunzingeri jest gatunkiem endemicznym, co oznacza, że żyje tylko w Morzu Czerwonym:









Z wody wychodziliśmy jedynie wtedy, gdy zaczynało się nam robić zimno. Przy 46°C na zewnątrz musiało dziwnie wyglądać, gdy wychodziłam z wody drżąc z zimna. Upał na zewnątrz robił się dokuczliwy dopiero po dłuższej chwili (chyba że akurat zawiewał bardzo gorący wiatr).
Niestety kilkukrotnie wpadłam na korale, nogi miałam porządnie poharatane i poobijane, ale czego się nie robi dla pięknych wspomnień ;) Jednak muszę Was ostrzec – nigdy nie dotykajcie koralowców i ryb dookoła nich pływających. Przypadkiem fala rzuciła mnie na grupę korali i do tej pory odczuwam nieprzyjemności związane z tym zdarzeniem. Dotknęłam jakiegoś koralowca, który mnie naprawdę solidnie poparzył. Od tego wypadku minął już ponad tydzień, a skóra na kilku palcach w dalszym ciągu jest mocno zaczerwieniona i swędzi. Początkowo wyglądało to jak solidne poparzenie pokrzywą – pojawiły się niewielkie piekące bąble, w tej chwili bardziej przypomina to poparzenie wrzątkiem. Podobno rany po koralowcach mogą goić się nawet kilka tygodni. Uważajcie.
Początkowo woda była zupełnie przejrzysta, ale z upływem czasu pojawiało się w niej coraz więcej drobinek, dlatego po kilku godzinach zebraliśmy się do dalszej drogi.
Jeśli ktoś chciałby skorzystać z plaży z łagodnym mniej kamienistym wejściem do morza, może wybrać się w okolice oceanarium. Plaża wygląda nieźle, niestety wstęp jest płatny. W cenie można pływać wśród koralowców, do tego ma się dostęp do pełnego węzła sanitarnego (na plaży publicznej niestety odczuwa się jego brak). W tym roku łączony bilet wstępu do oceanarium i do parku rafy koralowej kosztował 104 szekle, sam park to koszt 94 szekli za osobę dorosłą (1 szekel to ok. 0,90zł). Za 35 szekli można przepłynąć się dodatkowo łodzią ze szklanym dnem. Jeśli zawitamy jeszcze kiedyś w okolice Ejlatu, może skusimy się na wstęp do oceanarium i do parku rafy. Tym razem ze względu na cenę i brak czasu odpuściliśmy.
PS. Jeśli rozpoznajecie jakiekolwiek gatunki ryb, których jeszcze nie podpisałam, napiszcie proszę w komentarzach ich nazwy. Żaden ze mnie rybi specjalista, a chciałabym wiedzieć, z czym się tam zetknęłam ;)

Rocznik 86. Zarażona podróżniczym bakcylem od ponad 25 lat, raczej bez szans na wyleczenie. Lubiąca ciepełko miłośniczka Azji Południowo-Wschodniej oraz paradoksalnie… Islandii. W wolnej chwili zajmuje się swoimi pozostałymi pasjami jakimi są rośliny owadożerne oraz amatorsko fotografia.
Jak dostac sie z Ejlatu na ta plaze? :) Czy przejscie przez granice do Egiptu i Jordanii jest mozliwe?
Na plażę można dostać się albo samochodem albo autobusem – np. linią 16 lub 282. Obie kursują z dworca autobusowego. Bilet normalny kosztuje 4,25 NIS za osobę w jedną stronę. Co do przejścia do Egiptu – dać się powinno, ale niestety nie wiem, jak wyglądają kontrole w drodze powrotnej. Co do Jordanii – jest to jak najbardziej możliwe i ponoć łatwe. O ile się nie mylę, pobierana jest bodajże dość wysoka opłata za opuszczenie terytorium Izraela drogą lądową (coś ok. 100 zł). Granic tych jednak nie przekraczaliśmy, więc obawiam się, że moja wiedza na ten temat może rozmijać się ze stanem faktycznym.