Estonia: Tallinn w jeden dzień

Weekendowy wypad do dwóch stolic krajów nadbałtyckich skutkuje tym, że bez pamięci zakochuję się w Tallinnie. Ryga jest ładnym miastem, ale to właśnie Tallinn kradnie moje serce niemal natychmiast. I to mimo kiepskiej pogody. Co udało mi się zobaczyć w Tallinnie w jeden dzień?

Dzień 2, 2.02.2020, część 2/2

W skansenie zlokalizowanym malowniczo w lesie okalającym Tallinn mogłabym spędzić jeszcze sporo czasu, ale niestety pora roku i ciągle padający deszcz sprawiają, że poddaję się. Ale jeszcze tu kiedyś wrócę, tyle że latem.

Pałac Kadriorg

Zamawiam raz jeszcze przejazd Boltem i udaję się na drugi koniec miasta, pod barokowy pałac Kadriorg. Budowa pałacu rozpoczęta została przez cara Piotra I w 1718 roku na cześć jego żony, Katarzyny I. Nazwa tego miejsca oznacza po estońsku nic innego jak „Dolina Katarzyny”.

Akurat chwilowo przestało padać, mam więc nadzieję na zobaczenie pałacu jako takiego oraz otaczającego go parku i ogrodów. Gdy dojeżdżamy na miejsce, moim oczom rzuca się zawieszony na latarni znak ostrzegający przed wbiegającymi na drogę wiewiórkami. Park jest ogromny, więc może i małych, rudych mieszkańców w nim sporo?

Wysiadam pod pałacem i jak na zawołanie znowu zaczyna padać deszcz. Opad przechodzi zaraz w uporczywą mżawkę wciskającą się w każdą szczelinę sprzętu i plecaka. Ten jest już chyba porządnie przemoczony. Warunki pogodowe sprawiają, że robię tu tylko kilka zdjęć i uciekam z powrotem do centrum.

Wciskająca się wszędzie wilgoć zaczyna odbijać się na aparacie fotograficznym. Dostała się chyba do wnętrza obiektywu… Pora gdzieś się wysuszyć. A mieszczący Estońskie Muzeum Sztuki pałac oraz pozostałe muzea w okolicznych budynkach zobaczę kiedy indziej.

Muzeum Morskie

Ponownie Boltem docieram do centrum – rozleniwiłam się trochę, jeśli o kombinowanie z transportem chodzi. Wysiadam przy Wielkiej Bramie Morskiej i Grubej Małgorzacie – powstałej w pierwszej połowie XVI w. największej baszcie w miejskich murach. Na szczycie Grubej Małgorzaty znajduje się punkt widokowy na Stare Miasto. Baszta ta przez wieki pełniła różne role – broniła dostępu do miasta, mieściła magazyn broni i prochu, w końcu stała się więzieniem.

W latach 80-tych XX w. stała się siedzibą Estońskiego Muzeum Morskiego, w którym obejrzeć można XVIII wieczne modele statków pirackich, miniatury latarni morskich oraz podwodne znaleziska w postaci monet i porcelany. Konsekwentnie trzymam się jednak postanowienia, by omijać w trakcie tego wyjazdu wszelkie wystawy. Zwyczajnie nie mam na nie ochoty. O wiele bardziej wolę kręcić się po uliczkach i chłonąć atmosferę miasta. Tym bardziej, że chwilowo przestało padać.

Gdy mam już odchodzić, na ścianie muzeum zauważam tablicę z napisem po polsku i estońsku:

15 września 1939 roku na skutek nacisku Rzeszy Niemieckiej internowany został w Tallinnie okręt podwodny polskiej marynarki wojennej ORP „Orzeł”. Dowodzony przez kpt. mar. Jana Grudzińskiego rozbrojony okręt w nocy 17/18 września 1939 r. wsławił się brawurową ucieczką do Wielkiej Brytanii skąd kontynuował walkę na morzu. Wydarzenia te stały się pretekstem do utworzenia na terenie Estonii sowieckich baz wojskowych, a następnie inkorporacji w skład Związku Sowieckiego. W Hołdzie bohaterskim marynarzom ORP „Orzeł” Rodacy.

Trzy Siostry

Idąc przed siebie podziwiam całe mnóstwo średniowiecznych domów kupieckich. Docieram w końcu pod trzy szczególnie wyróżniające się tu kamienice z XIV w., odpowiednik Trzech Braci z Rygi – Trzy Siostry.

Z Trzema Siostrami związane są różne legendy. Jedna z nich głosi, że budowle powstały dla trzech córek jednego z kupców, przy czym wielkość i zdobienia kolejnych domów miały oznaczać uszczuplający się majątek ojca, inna z kolei że w dwóch kamienicach zewnętrznych mieszkały skłócone rodziny, które na zgodę postanowiły wybudować środkowy dom dla zakochanych w sobie dzieci. Obecnie mieści się w nich hotel.

Wzgórze Toompea

Mapę chowam do kieszeni i gubię się w plątaninie uliczek. Właśnie to lubię najbardziej. Wspinam się na wysokie na 30 m.n.p.m. wzgórze Toompea. Według legendy Góra Katedralna – bo tak tłumaczona może być jego nazwa – usypana została przez mityczną Lindę po śmierci męża, Kaleva, założyciela znajdującego się niegdyś w tym miejscu miasta Koluvan.

Kalev był obrońcą kraju, a jego zrozpaczona żona po śmierci ukochanego zaczęła znosić na wzgórze w swoim fartuchu kamienie. Ostatni z nich wysunął się z jej rąk i potoczył w dół. Wyczerpana ogromnym wysiłkiem kobieta próbująca dogonić uciekający głaz siadła i zaczęła płakać – z jej łez powstało jezioro Ulemiste. Po tym Linda urodziła syna Kalevipoeg (syna Kaleva), który na wzgórzu zbudował twierdzę.

Zamek Toompea

Obecnie na wzgórzu Toompea znajduje się zamek, a konkretnie kompleks kilku budynków z różnych epok: średniowiecza, Imperium Rosyjskiego oraz z początkowego okresu, gdy Estonia zyskała niepodległość. Obecnie zamek jest siedzibą estońskiego parlamentu.

Katedra św. Marii Dziewicy

Po chwili docieram do zbudowanej w XIII w. luterańskiej katedry św. Marii Dziewicy, w której to obejrzeć można bardzo bogatą kolekcję herbów rodowych niemieckich rodzin zamieszkujących niegdyś Tallinn. Jest ich ponad 100!

Warto zwrócić uwagę na ołtarz powstały w 1696 r., ale chyba największą ciekawostką jest malowidło z tyłu kościoła mające za zadanie optycznie powiększać nawę główną oraz wykonane we Frankfurcie nad Odrą organy, które są największe w całej Estonii. Żeby zwiedzić wnętrze katedry należy zakupić bilet za 2 EUR (normalny).

Po chwili trafiam na położony na wzgórzu taras widokowy. Tallin z góry prezentuje się jeszcze piękniej niż Ryga! A najbardziej zachwyci mnie wieczorem, tuż po zachodzie Słońca, w porze tak zwanej blue hour. Tuż przy punkcie widokowym kupuję grzane wino i migdały obtoczone w karmelizowanym likierze Vana Tallinn. Wino jest takie sobie, ale migdały… Pyszności!

Kościół św. Mikołaja

W Tallinnie pełno jest kościołów, ale szczególnie jeden z nich jest wyjątkowy. Przyciąga mnie do niego wysoka, widoczna z daleka wieża. Obecnie jest to świątynia już tylko z nazwy, bo jej wnętrza kryją muzeum sztuki, w którym to trzymany jest obraz Danse Macabre” autorstwa Bernta Notkego. Kolejnym cennym zabytkiem jest także poświęcony Matce Bożej ołtarz autorstwa nieznanego artysty.

Z kościołem tym związana jest również zabawna anegdota. W XV w. w Tallinnie żył bogaty Niemiec słynący z rozwiązłego, grzesznego życia. Gdy mężczyzna zestarzał się, wezwał księdza mówiąc że żałuje za grzechy i obiecuje przekazać spory datek na kościół, ale pod jednym warunkiem. Po śmierci miał został pochowany przed wejściem, by ludzie po nim deptali. Ksiądz się zgodził i dopełnił woli zmarłego. Szybko jednak zorientował się, co najlepszego uczynił – by wejść do świątyni trzeba było zrobić duży krok przez próg – pozwalało to duchowi hulaki na podglądanie tego, co kobiety miały pod sukniami.

Rynek

W końcu docieram do samego serca starówki. Ponoć właśnie w tym miejscu po raz pierwszy ustawiono ubraną choinkę, a tradycja ta sięga 1441 roku. Nad Rynkiem góruje wieża ratusza, na której znajduje się figura Starego Tomasza – legendarnego obrońcy Tallinna. Estończycy uważają, że dopóki postać Tomasza góruje nad miastem, nie może się zdarzyć nic złego.

Olde Hansa

Pora coś przekąsić. Zaglądam najpierw do restauracji III Draco mieszczącej się w budynku ratusza, ale finalnie ląduję w położonej obok Olde Hansa stylizowanej na czasy średniowiecznie. Ponoć podają tu dania przyrządzane na podstawie średniowiecznych receptur. Piwo i ogółem klimat ma być jak żywcem przeniesiony z epoki.

Przed drzwiami wita mnie sympatyczna kobieta w średniowiecznym stroju. Pyta skąd jestem, zaprasza do środka. Gdy wchodzę, otrzymuję od niej replikę monety z dawnych czasów. Dzięki niej mam otrzymać drink powitalny. Nie mam pojęcia co to było, ale smakowało wybornie. Monetę mogę zatrzymać, będzie miłą pamiątką pierwszego wyjazdu solo.

Jednak poza tą dziewczyną obsługa pozostawia trochę do życzenia. Po długim oczekiwaniu na kogoś z ekipy zajmuję miejsce na piętrze, z widokiem na salę przy wejściu. Nieco dalej jest mniejsza salka i sala główna. Kelner przynosi w końcu kartę. Już wiem co zjem… To chyba jedno z nielicznych miejsc (a może jedyne?), gdzie skosztować można dania przyrządzanego z mięsa niedźwiedzia. Do tego duży gliniany kubek pysznego piwa miodowego i mogę tu siedzieć i grzać się przed dalszym ciągiem zwiedzania.

Polowania na niedźwiedzie są ściśle kontrolowane i wydawane jest co roku niewiele pozwoleń, dlatego też niewiele jest lokali, w których spróbować można niedźwiedziny. Co ciekawe mięso niedźwiedzia było spożywane kiedyś i w Polsce! Obecnie widnieje jednak w kartach krajów nadbałtyckich i w Rosji. Tutaj podawane jest m.in. w towarzystwie płatków orkiszowych, żurawiny. Kucharze Olde Hansa tworzą to danie na cześć Waldemara II, dzielnego króla Danii.

Jedzenie i miejscowe piwo są doskonałe, do tego wreszcie mogę się całkowicie wysuszyć i zregenerować nieco siły po tylu godzinach na nogach. Ponadto okazuje się, że w międzyczasie praktycznie całkowicie rozeszły się deszczowe chmury odsłaniając nieco i Słońce chylące się ku zachodowi. Rozglądam się po sąsiednich budynkach i przypadkiem zauważam polską ambasadę.

Katedra św. Aleksandra Newskiego

Wykorzystując poprawę pogody ruszam w kierunku utrzymanej w pseudoruskim stylu katedry św. Aleksandra Newskiego, bogato dekorowanej świątyni powstałej w 1900 roku, czyli wtedy gdy Estonia należała do Imperium Rosyjskiego. W wieżach katedry umieszczone zostało 11 dzwonów – jeden z nich jest największym w Tallinie ważący 16 ton (wykonany z Petersburgu). Wszystkie razem ważą ponad 27 ton!

W środku spędzam jedynie krótką chwilę, bo akurat odbywa się jakieś nabożeństwo. Ale już ta chwila wystarczy by zobaczyć, jak bogato zdobione jest wnętrze (niestety zabronione jest robienie zdjęć). Ikony w złotych ramach, freski i obrazy. Kapie tu bogactwem.. Pomyśleć, że w czasie II Wojny Światowej Niemcy zrobili tu sobie magazyn, a później pojawiły się plany przerobienia go w planetarium.

Niesamowite pożegnanie

Wracam na nocleg czy jeszcze pokręcić się po mieście? Wybieram to drugie. Błądząc po zakamarkach wzgórza trafiam przypadkiem na kolejny punkt widokowy, z którego roztacza się o tej porze obłędna panorama.

Słońce już zaszło, a niebo przybrało różowo-fioletowy odcień pięknie kontrastujący z czerwonymi dachami starówki. Robi się coraz chłodniej, ale stoję tak dobre kilkanaście minut podziwiając widok. Zdjęcia, które w końcu robię, wcale nie wymagają ingerencji w programie graficznym, by zachwycać spektaklem natury na niebie.

Gdy jest już ciemno, wracam do swojego apartamentu. To był intensywny dzień, ale i tak zbrakło mi czasu, by zobaczyć to co miałam w planie. Nie żałuję jednak – moje wyjazdy zazwyczaj są bardzo intensywne, a czasem trzeba jednak zwolnić tempa. I nie zawsze trzeba koniecznie chcieć zobaczyć wszystko – czasem warto zostawić coś na następny raz.

Pozostałe atrakcje Tallinna

W ciągu tego jednego dnia nie udaje mi się zobaczyć wszystkiego, co oferuje Tallinn, jednak kiedyś to nadrobię. Do pozostałych atrakcji miasta zaliczają się m.in.:

  • kościół św. Olafa, o którym pierwsze wzmianki pochodzą z 1267 r.
  • dom Bractwa Czarnogłowych – powstałego w 1399  r. bractwa zrzeszającego niegdyś nieżonatych kupców
  • dom Wielkiej Gildii – siedziby organizacji kupców założonej w XIV w. Budynek pochodzi z początku XV w.
  • Muzeum Czekolady Kalev, w którym podejrzeć można proces powstawania marcepanu – receptura ta powstała ponoć właśnie w Tallinnie
  • Muzeum Miejskie – muzeum przybliżające historię, ciekawostki i legendy związane ze stolicą Estonii
  • Klasztor Dominikanów 
  • kościół św. Ducha wzniesiony w latach 60. XIV w.
  • łączące Górne i Dolne Miasto uliczki Pikk jalg i Luhike jalg
  • Ogród Króla Duńskiego z czworokątną Wieżą Dziewiczą
  • wieża Kiek in de Kok, której nazwa znaczy „rzuć okiem do kuchni” – strażnicy zbudowanej w 1481 r. wieży żartowali że przez jej wysokość mogą zaglądać do kuchni położonych w pobliżu domów. W tej wysokiej na 38 m budowli mieści się obecnie muzeum militarne.
  • dom Stenbocka – pochodzący z 1784 r. budynek miał być pierwotnie siedzibą sądu. Obecnie co czwartek odbywają się tu posiedzenia Rady Ministrów. Wnętrza nie są dostępne dla turystów.

Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! Będzie mi również niezmiernie miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza. 

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Skomentuj