Francja: Ostatni dzień w Paryżu, czyli czas na muzea

Nareszcie… wzięłam się w końcu za dokończenie relacji z wyjazdu Holandia, Belgia, Paryż i Luksemburg :) A oto i relacja z ostatniego dnia spędzonego w Paryżu, niedługo będzie można się spodziewać zakończenia :)

Dzień 13, 08.05.2014 – BOBIGNY – PARYŻ – BOBIGNY

Ostatniego dnia planowaliśmy zwiedzenie kilku muzeów. Dzień rozpoczęliśmy od odwiedzin w ponad stuletniej galerii handlowej Lafayette. Niestety udało nam się obejrzeć galerię jedynie od zewnątrz. -mimo że byliśmy tam już grubo po godzinie otwarcia, w dalszym ciągu klienci stali na zewnątrz oczekując na wpuszczenie do środka.
Tuż obok Galerii Lafayette znajduje się zbudowany w 1907r. dom handlowy Le Printemps, który niestety również był nadal zamknięty. Nie chcąc tracić czasu, udaliśmy się do kościoła La Madeleine mijając po drodze budynek paryskiej opery.

IS_13 dzień (1)

Frontowa kolumnada w stylu korynckim wysoka na 30m. oraz fronton przedstawiający Sąd Ostateczny bardziej przywodzą na myśl grecką świątynię niż kościół w Paryżu. O tym greckim stylu zadecydował Napoleon życzący sobie, aby budynek stał się Świątynią Chwały Armii Francuskiej. Budowa trwała 100 lat! Budynek nie od razu został przeznaczony na świątynię – początkowo miał się tam znajdować parlament, następnie giełda, trybunał, biblioteka a nawet pierwsza stacja kolejowa miasta.

IS_13 dzień (34)fot. Kościół La Madeleine

Do środka wpada niewiele światła, w panującym półmroku widać za głównym ołtarzem posąg Matki Boskiej. Za oświetlonym żyrandolami i świecami posągiem, widać półkoliste ogromne, pokrywające 250 m2 malowidło przedstawiające historię chrześcijaństwa. Dzieło wyszło spod pędzla Jules’a Zieglera. To właśnie pod tym freskiem w 1849r. stanęła trumna Fryderyka Chopina, a następnie w 1856r. Adama Mickiewicza.

IS_13 dzień (33) fot. Wnętrze kościoła La Madeleine

IS_13 dzień (2)fot. Tympanon kościoła  La Madeleine

Z kościoła udaliśmy się w kierunku Oranżerii – muzeum będącego oprawą cyklu „Nenufarów” Claude’a Moneta. Płótna zostały zaaranżowane we wnętrzu przez samego artystę. Monet malował je przez 4 lata w trakcie I wojny światowej, a zaraz po ukończeniu dzieła, przekazał je w darze państwu.
Oranżeria jest kolejnym miejscem, do którego możemy wejść bez dodatkowych opłat po okazaniu Paris Museum Pass. Przy wejściu należy zostawić w szatni kurtki i plecaki/ większe torebki.
W muzeum poza słynnymi ośmioma ogromnymi płótnami „Nenufarów” zawieszonymi w dwóch owalnych salach, podziwiać można ok. 140 dzieł późnego impresjonizmu i okresu międzywojennego: m.in.14 obrazów Paula Cezanne’a, 24 płótna Auguste’a Renoira, a także fragment twórczości Pablo Picasso i Henri Matisse’a.

IS_13 dzień (4)fot. Pablo Picasso, Grande Nature morte (1917-18)

Z Oranżerii blisko już do Luwru. Do tego najsłynniejszego paryskiego muzeum można dojść ulicą, ale można pospacerować również po Ogrodach Tuileries. Ogrody te to najstarsze i największe w Paryżu założenie ogrodowe będące jednocześnie muzeum rzeźby (w ogrodach ustawiono ok. 100 rzeźb autorstwa m.in. Auguste’a Rodina, Alberta Giacomettiego, Maksa Ernsta i innych). Ten 28ha park zaprojektowany został w 1664r. Środkowa, główna aleja stała się zalążkiem do powstania Pól Elizejskich. Do corocznych zasadzeń ok. 60 tys. kwiatów potrzeba 16 ogrodników. Jednak nie wszystko jest takie piękne… w wietrzną pogodę lepiej nie wybierać się tam na spacer bez okularów. Aleje wysypane zostały bardzo drobnym żwirem, który przy większych podmuchach wiatru wzbija się w powietrze i wpada do oczu. Niestety ze żwirem spotkamy się nie tylko w Ogrodach Tuileries, ale przy każdej większej atrakcji Paryża – nawet przy wieży Eiffle’a. Skutecznie utrudnia to zwiedzanie.

IS_13 dzień (3)fot. Ogrody Tuileries

IS_13 dzień (5)fot. Ogrody Tuileries i Luwr

Główną aleją Ogrodów Tuileries dochodzi się w końcu do ich bramy wjazdowej – łuku triumfalnego przy Place du Carrousel. Łuk ten wzniesiony został na cześć Napoleona I. Początkowo na jego szczycie umieszczono zrabowane z weneckiej Bazyliki św. Marka starogreckie rumaki Lizypa, jednak po upadku Napoleona zabytek zwrócono, a na łuku umieszczono kwadrygę mającą upamiętniać powrót Burbonów na tron.
Z tego miejsca można podziwiać ogromny budynek 800-letniego pałacu Luwru – naszego kolejnego przystanku w trakcie ostatniego dnia zwiedzania Paryża.

IS_13 dzień (36)fot. Łuk Triumfalny przez Luwrem

Luwr był niegdyś rezydencją królewską. Urzędowało w nim 20 królów i tyle też razy był przebudowywany. Początkowo była to wybudowana w 1190r. warowna forteca, która miała na celu obronę Paryża przed najazdami Normanów. Ok. 200 lat później przekształcona została w rezydencję królewską. Kolejna przebudowa dotyczyła przekształcenia średniowiecznego zamku na styl renesansu. Każdy kolejny władca dokonywał zmian – wyburzał, dobudowywał, powiększał, odnawiał. Co ciekawe, ogromne puste przestrzenie służyły królowi Henrykowi VI do urządzania dla syna polowań na lisa.  Po przeniesieniu dworu do Wersalu, za zgodą Zgromadzenia Narodowego w 1793r. powstało tam muzeum. Kolekcja zapoczątkowana została przez zafascynowanego sztuką włoską Franciszka I, który kupił od Leonarda da Vinci słynną „Mona Lisę”. Zbiory istotnie wzbogaciły łupy wojenne Napoleona I, a po jego upadku Francja zwróciła tylko niewielką część zagrabionych dzieł sztuki.

Mimo swego ogromu, budynek Luwru jest w stanie zaprezentować jedynie ok. 10% całej kolekcji liczącej ponad 350 tys. obiektów. Ilość arcydzieł, które można obejrzeć, może powodować uczucie przesytu i doprowadzić do tzw. „syndromu Stendhala” objawiającego się osłabieniem, zawrotami głowy i palpitacjami serca. Pierwszy raz objawy takie opisane zostały właśnie przez Stendhala, który doświadczył ich w 1817r. w trakcie zwiedzania Florencji.

IS_13 dzień (20)fot. Luwr

Wejście do Luwru umieszczone zostało w szklanej piramidzie zajmującej centralny punkt przed budynkiem. Wewnątrz piramidy ciekawym rozwiązaniem jest oryginalna winda, z której mogą skorzystać osoby starsze oraz matki z małymi dziećmi. Na zwiedzanie Luwru warto poświęcić co najmniej jeden cały dzień. Ze względu na ograniczony czas, my mieliśmy tylko kilka godzin. Zbiory Luwru są niesamowicie bogate, po kilku godzinach wędrówki bolą nogi. Na szczęście organizatorzy wystaw pomyśleli o zmęczonych turystach, bo w wielu miejscach ustawione zostały ławki i różne siedziska. Wybraliśmy kilka eksponatów, które koniecznie chcieliśmy zobaczyć i skupiliśmy się głównie na starożytnym Egipcie.

W Luwrze łatwo się zgubić idąc nawet z mapą. Wydaje mi się, że poszczególne oznaczenia nie są wystarczające. Początkowe odnalezienie wybranych eksponatów nie było łatwe, kilkukrotnie musieliśmy pytać o drogę znudzonych pracowników porozsadzanych po poszczególnych salach (jednego pana obudziłam z drzemki…). Nie raz zdarzyło się, że lądowaliśmy w tej samej sali, w której już byliśmy.

IS_13 dzień (19)fot. Winda wysuwająca się w górę

IS_13 dzień (7)fot. Wnętrze pod piramidą

Jakie są najsłynniejsze dzieła umieszczone w Luwrze? Na pewno każdy słyszał – chociażby w szkole – o „Wenus z Milo”, „Nike z Samotraki” (w trakcie naszej wizyty rzeźba poddana została renowacji),. Zobaczyć można również dzieła: „Umierający jeniec”, „Psyche budzona pocałunkiem Kupidyna”, portrety fajumskie, stela z kodeksem Hamurabiego i oczywiście – chyba najsłynniejszą – „Mona Lisę”.

Portrety fajumskie to grupa ok. 700 malowanych na drewnie i składanych wraz z zabalsamowanym ciałem do grobu portretów. Głównie odnaleziono je na zhellenizowanych terenach Egiptu, na cmentarzyskach w okolicach Fajum i Antinopolis. Najstarsze zachowane portrety pochodzą z I w. Portrety przedstawiały osoby zmarłe i były umieszczanie na mumii na wysokości twarzy zmarłego.

Nie wiadomo do końca, jakie przeznaczenie miały odnalezione portrety. Portrety mogły być malowane na zamówienie, aby zdobić dom ich właściciela, a po jego śmierci składane były wraz z nim do grobu. Za tą tezą przemawia wiek przedstawionych na nich osób – w większości są to osoby młode. Potwierdzają to też badania portretów – na wielu z nich wykryto ślady gwoździ oraz kleju służącego do sporządzenia ram. W jednym z grobów odnaleziono portret wraz z ramą.

Inną grupą są wizerunki malowane na potrzeby pochówku. W takich przypadkach postacie często trzymają symbole kultu, a na portrecie widnieje imię zmarłego.

IS_13 dzień (8)fot. Portret z Antinopolis, tzw. L’Européenne, ok. 117–138 roku

Kolekcja eksponatów starożytnych jest naprawdę imponująca. Poza licznymi mumiami, można obejrzeć egipskie rzeźby i sarkofagi. Nie do końca zgadzam się z miejscem wystawienia tych eksponatów, ponieważ zostały one najzwyczajniej ukradzione z Egiptu, ale lepsze już to niż jakby miały niszczeć gdzieś w jakimś magazynie lub zostać rozgrabione przez amatorów antyków.

IS_13 dzień (12)fot. Mumia 

IS_13 dzień (11)

IS_13 dzień (14)fot. Kolos Ramzesa II

IS_13 dzień (13)

IS_13 dzień (10)fot. Zmumifikowane zwierzęta

IS_13 dzień (39) fot. Siedzący skryba z Sakkary, Egipt, piaskowiec i alabaster, ok. 2600 a 2350 r. p.n.e.

IS_13 dzień (46)fot. Stela z kodeksem Hammurabiego ok. 1700 r. p.n.e.

IS_13 dzień (15)fot. Wenus z Milo 150 – 125 r. p.n.e.

IS_13 dzień (44)fot. Antonio Canova, Psyche budzona przez pocałunek Kupidyna

IS_13 dzień (17)fot. Jedna z sal z malarstwem

To, że trafiło się w końcu do sali, w której wyeksponowana jest Mona Lisa, rozpoznać można po ogromnym tłumie i wrzawie. Żeby zobaczyć cokolwiek, trzeba przepchać się przez ten tłum… Rotacja chętnych do spojrzenia na to arcydzieło jest spora, dlatego po kilku minutach można znaleźć się na przeciwko kobiety o delikatnym, tajemniczym uśmiechu ukrytej za szkłem. Oczywiście w bezpiecznej odległości – dzieło jest zbyt cenne i władze muzeum nie mogą pozwolić sobie na żadne ryzyko uszkodzenia obrazu.

IS_13 dzień (16)fot. Leonardo da Vinci, Mona Lisa, olej na desce, 1503-19, prawdopodobne wykonana podczas pobytu artysty na dworze króla Franciszka I.

Zmęczeni zwiedzaniem Luwru, zdecydowaliśmy się ruszyć dalej. To co chcieliśmy zobaczyć, widzieliśmy. Przechodząc obok Luwru wstąpiliśmy na chwilę na pierwszy paryski most przeznaczony jedynie dla pieszych – Pont des Arts. Ten najstarszy we Francji (trzeci na świecie) żelazny most powstał dzięki Napoleonowi.

IS_13 dzień (21)fot. Pont des Arts

Na moście tym zakochane pary zawieszają kłódki ze swoimi imionami, a kluczyk wrzucają do rzeki. Bukiniści mający swoje budki w bliskiej odległości od tego mostu zwęszyli interes i wprowadzili do swojej oferty sprzedaż kłódek z kluczykami… Niedługo po naszym powrocie dotarła do mnie informacja, że most poddany został „czyszczeniu” z kłódek, ponieważ ze względu na ich ciężar, konstrukcja mostu uległa uszkodzeniu. Takie akcje powtarzane są co jakiś czas, ale bardzo szybko po czyszczeniu, pojawiają się następne kłódki.

EDIT lipiec 2015r.: W związku z tym, że most pod wpływem ciężaru kłódek został uszkodzony, władze Paryża zdecydowały jakiś czas temu o ich usunięciu. Same kłódki ważyły ponoć 45 ton! Obecnie nie zobaczymy już obwieszonych barierek, a plastikowe panele.

IS_13 dzień (22)fot. Kłódki na Pont des Arts

Jako że czas nas trochę gonił, przyspieszyliśmy kroku żeby wejść do kaplicy Sainte- Chapelle. Poprzedniego dnia nie udało nam się tam dostać, przyszliśmy dosłownie kilka minut za późno – ostatni wstęp możliwy jest na pół godz. przed godziną zamknięcia. Otoczona wokół budynkami Pałacu Sprawiedliwości, kaplica od zewnątrz jest ledwo widoczna. Łatwo przegapić bramę, przy której znajduje się kasa biletowa. Posiadacze karty Paris Museum Pass po raz kolejny mogą liczyć oszczędzone euro :)

IS_13 dzień (25)fot. Kaplica Sainte-Chapelle od zewnątrz

Kaplica pałacowa Sainte-Chapelle jest dwupoziomowa. Pierwszy poziom jest piękny, ale to dopiero przedsmak tego, co czeka nas na górze. Misterność i kunszt zdobień wyższego poziomu ą olśniewające.

IS_13 dzień (23)fot. Dolny poziom Sainte-Chapelle.

Mimo tego, że spora część kaplicy była w remoncie, byłam zauroczona widokiem, jaki ujrzałam po wejściu do górnej części. To miejsce, które oczaruje chyba każdego. Sklepienie podtrzymują jedynie smukłe kolumny zdobione w kunsztowne roślinne motywy. Cała reszta to wysokie na 15m. witraże, w których dominuje czerwień i błękit. 618m2 szklanej powierzchni przedstawia 1164 scen z Biblii. Dwie trzecie witraży to oryginały pochodzące z XIIIw. (najstarsze w Paryżu), natomiast żółto-zielona rozeta przedstawiająca sceny z Apokalipsy, dodana została w 1485r. Na środku prezbiterium stoi trybuna zwieńczona drewnianym baldachimem. Jako że Sainte-Chapelle powstała jako oprawa relikwii Męki Pańskiej (korony cierniowej) i fragmentu  czaszki Jana Chrzciciela, to właśnie w tym miejscu je przechowywano. Król Ludwik IX odkupując relikwie od cesarza Konstantynopola, wydał na nie 2,5 raza więcej niż kosztowało go wzniesienie tej cudownej kaplicy wybudowanej w rekordowym czasie 33 miesięcy.

A dlaczego kaplica składa się z dwóch poziomów? Przy relikwiach mógł przebywać tylko król, jego rodzina i bliski dwór. Dolny, skromniejszy i ciemniejszy poziom został wybudowany dla służby pałacowej.

IS_13 dzień (24)fot. Górny poziom Sainte-Chapelle

Kaplica Sainte-Chapelle mnie zachwyciła. Gdyby nie zbliżająca się godzina zamknięcia, mogłabym tam zostać dużo dłużej. Jedyne czego mi tak brakowało, to cisza. Zwiedzający za nic mieli zakaz głośnych rozmów, osoby pilnujące porządku co chwila musiały uciszać niesforny tłum.

Po wyjściu z kaplicy trzeba było w końcu coś zjeść. Wybór padł na jedną ze sztandarowych potraw francuskiej kuchni, czyli na ślimaki po burgundzku w jednej z pobliskich knajpek. Mimo poprzednich porażek kulinarnych, postanowiliśmy dać francuskiemu jedzeniu jeszcze jedną, ostatnią szansę. Tym razem się nie zawiedliśmy :) Co prawda ślimaki były przygotowane wcześniej i na dzień dobry na rozmrożenie wylądowały w mikrofali, ale i tak były pyszne. Masło czosnkowo-ziołowe, którym nafaszerowane były muszle, było po prostu wyśmienite. Ślimaczki podane zostały na specjalnym talerzyku ze specjalnym widelczykiem i szczypcami służącymi przytrzymaniu muszli. Przy pierwszych ślimakach miałam niezły ubaw z tymi szczypcami. Prościej i szybciej byłoby przytrzymać muszę w dłoni, ale nieee.. Francuzi muszą sobie życie utrudniać jakimiś wynalazkami ;)

IS_13 dzień (26)fot. Ślimaki po burgundzku

Praktycznie na koniec zwiedzania, wpadliśmy jeszcze na chwilę do Muzeum d’Orsay. Muzeum to założone zostało w dawnym budynku dworca kolejowego zbudowanym w 1900r. Budynek ten łączy klasycyzm z secesją i od samego początku był architektoniczną perłą. W czasach świetności na jego perony przyjeżdżało ok. 200 pociągów dziennie. Jednak z końcem lat 30-tych XXw. okazało się, że stara stacja nie jest przystosowana do nowych, długich pociągów. Władze miasta postanowiły rozebrać bezużyteczny budynek, ale decyzja ta spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem oburzonych paryżan. Dzięki mieszkańcom, w 1973r. budynek wpisany został na listę zabytków, a już cztery lata później przeznaczono go na muzeum. Pozostawała tylko kwestia dostosowania wnętrza dworca na potrzeby jednostki muzealnej. Zwycięzcą konkursu na najlepszy projekt okazała się Włoszka Gaetana Aulenti, której wizja zakładała zachowanie oryginalnej konstrukcji budynku. Nad całością muzeum góruje ogromny dworcowy zegar.

Muzeum d’Orsay jest chyba jednym z nielicznych paryskich muzeów, w którym zakazano robienia zdjęć. Jednak gdy robiłam kilka fotek prezentujących halę dworcową i zegar, nie robiono mi żadnych problemów.

IS_13 dzień (29)fot. Muzeum d’Orsay

W muzeum zgromadzona została kolekcja najpiękniejszych dzieł impresjonistów. Podziwiać można obrazy autorstwa takich artystów jak: Claude Monet, Auguste Renoir, Edouard Manet, Edgar Degas, Paul Cezanne, Paul Gauguin, Henri Matisse i Vincent van Gogh. Trasa zwiedzania wiedzie przez trzy piętra (80 sal) i ułożona została chronologicznie od 1848r do 1914r. Co roku miejsce to odwiedzane jest przez ponad 3 mln turystów z całego świata.

IS_13 dzień (28)fot. Dworcowy zegar w Muzeum d’Orsay

Żałuję bardzo, że na Muzeum d’Orsay zostało nam tak mało czasu. Zdążyliśmy jedynie zerknąć na jego układ i na kilka dzieł z jego kolekcji. Ale na pewno warto było tam wstąpić. Wiem już dzięki temu, że przy następnym pobycie w Paryżu (o ile kiedyś jeszcze tam się pojawię), ponownie zawitam do tego muzeum żeby tym razem dokładniej przyjrzeć się jego zbiorom. Jako, że pora była już wracać, spacerem skierowaliśmy się w stronę najbliższej stacji metra, żeby podjechać kilka stacji do odnalezionego wcześniej na mapie Carrefoura. Planowaliśmy zrobić jeszcze niewielkie zakupy na drogę. W okolicy jednego ze sklepów, wstąpiliśmy na chwilę do Ogrodu Luksemburskiego. Po krótkim, acz mokrym spacerze (znów zaczęło padać), skierowaliśmy się w stronę sklepu, który był zamknięty… Niestety wszystkie odnalezione po trasie sklepy były zamknięte, dlatego udaliśmy się w końcu na nocleg z nadzieją, że rano uda się znaleźć jakiś sklep po drodze. Jak się później okazało, trudno byłoby znaleźć coś otwartego – Francuzi tego dnia obchodzili święto, o którym zupełnie zapomnieliśmy – Dzień Pokoju (Dzień Zwycięstwa).

IS_13 dzień (32)fot. Wnętrze metra

Następnego dnia czekała nas trasa do Luksemburga.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Skomentuj