Hiszpania: Różowe jezioro w Torrevieja. Tylko gdzie ten róż?!

Wyjazd do Alicante planowałam już od dawna. Ale głównym celem wcale nie miało być „źródło światła” (tak z arabskiego tłumaczy się nazwę Alicante), a położone jakieś 40 km dalej na zachód różowe jezioro w Torrevieja. Marzyło mi się jego zobaczenie już wtedy, gdy mało kto o nim u nas słyszał. Z biegiem czasu jednak miejsce to zyskiwało na popularności, a ja coraz bardziej chciałam się tam wybrać. Wreszcie trafiły się bilety – w dobrej cenie, w dobrym terminie. Czy mogłam wymarzyć sobie lepsze świętowanie urodzin? 

25.11.2018, dzień 2, część 1/2

Zdecydowanie zwiedzanie miast już nas nie kręci tak jak kiedyś. Aktualnie od spacerowania po ulicach miast i miasteczek dużo bardziej wolimy kontakt z naturą (wszystko przez Islandię!), jednakże będąc w Torrevieja szkoda nam trochę nie rzucić okiem na to miejsce. Po śniadaniowej uczcie na naszym tarasie (sam przyznaj, że w takim miejscu można byłoby delektować się posiłkiem długi czas), pożegnaniu z naszą gospodynią Nadią (nie mogła się powstrzymać i dała nam jeszcze na drogę granaty ze swojego ogródka!) ruszamy zobaczyć, co takiego ma to miasto do zaoferowania.

Torrevieja

Jest niedzielny poranek, Torrevieja wygląda jakby wymarła. Wszystko jest pozamykane, ruch znikomy, a jedynymi osobami sporadycznie kręcącymi się po ulicach są pojedynczy emeryci. Właśnie starszych osób jest tu najwięcej. Podejrzewam, że większość z tych posiadłości służy albo emerytom z bogatych krajów albo jest letnimi rezydencjami. Też dla bogaczy. Wiele budynków tak tutaj jak i w okolicznych miejscowościach pozamykanych jest obecnie na 4 spusty.

Torrevieja jest ładnym, bardzo uporządkowanym miastem. A przynajmniej takie sprawia wrażenie. Jest czysto, a każde kolejne rondo (zdążyliśmy się już przekonać że Hiszpanie i przybysze spędzający swoją jesień życia przynajmniej na Costa Blanca bardzo lubują się w rondach) są różnorodne i bardzo zadbane. Przystrzyżona zielona trawka, palmy, mniejsze i większe rośliny ozdobne, czasem jakiś samolot, rzeźba lub fontanna. Wygląda to zupełnie inaczej niż większość smutnych rond u nas (rondo z palmą w Warszawie się nie liczy, bo sztuczna!).

Kręcimy się po tej wyludnionej okolicy zupełnie bez celu gdy trafiamy na wiatrak. To odrestaurowany zabytek jeszcze z czasów Maurów, ma dobre kilka wieków.Wiatraków ogółem w tej okolicy jest pełno, ale ogromna większość z nich stoi w stanie kompletnej ruiny. Ale w okolicach Murcii można spędzić noc w takim miejscu!

Czas mija, ale Torrevieja zupełnie się nie budzi. Dojeżdżamy na wybrzeże, chcemy rzucić okiem na morze. Deptak pełen jest palm i … emerytów. Gdzie się podziali wszyscy młodzi? Odsypiają sobotnie imprezy? Tak swoją drogą to jest ten moment, kiedy dociera do mnie, że mamy już koniec listopada, zima u progu, a tu co? Zielona trawa, kwiaty, owady. Czasem sobie myślę, że mogłabym mieszkać w takim cieplejszym miejscu. Ale zaraz dociera do mnie, że paradoksalnie… wolałabym Islandię!

Na jednej z ulic zauważamy botaniczną ciekawostkę. Drzewo o butelkowatym pniu pokrytym mnóstwem kolców, kwiatach jak lilie i okrągłych owocach. Pierwszy raz widzę taką roślinę. Ciekawe co to takiego.

Edit: Dzięki czytającej ten tekst Agnieszce wiem już, że to puchowiec – przedstawiciel rodziny ślazowatych. Dziękuję za informację!

Na tym decydujemy się zakończyć naszą pierwszą wizytę w Torrevieja. Jednak w mieście zobaczyć można jeszcze kilka atrakcji, o których wspominam poniżej.

Co jeszcze można zobaczyć w Torrevieja?

  • kościół Iglesia Arciprestal
  • de la Inmaculada Concepcion,
  • park miejski Parque de las Naciones,
  • zacumowaną w porcie łódź podwodna Delfin S-61,
  • Museo De Historia Natural 
  • Museo De Semana Santa czynne w godzinach od 10:00 – 13:00 oraz od 17:00 – 20:00 od poniedziałku do piątku. Sobota, niedziela i święta  – nieczynne
  • Museo Ricardo Lafuente czynne 11:00 – 13:30 oraz 16:30 – 20:00
  • muzeum Mar y de la Sal (czynne od poniedziałku do soboty w godzinach 10:00 – 14:00 oraz 16:00 – 21:00, w niedziele i święta czynne od 10:00 – 13:30)
  • Aquapolis Torrevieja – park wodny czynny w godzinach 11:00 – 18:00 w czerwcu, sierpniu i wrześniu oraz 11:00 – 19:00 w lipcu.

Do Torrevieja warto przyjechać szczególnie latem – w lipcu i sierpniu odbywa się festiwal muzyczny Habaneras.

Różowe jezioro w Torrevieja

Czas jechać nad różowe jezioro. Dnia poprzedniego nie zobaczyliśmy jego koloru ze względu na kąt padania promieni, chcemy więc spróbować ponownie. Parkujemy w tym samym miejscu co poprzednio i przedzieramy się przez chaszcze na brzeg. Tafla wody jest tak spokojna, że trudno odróżnić, w którym miejscu kończą się wbite w dno pale a zaczyna ich odbicie. Równiutko jak na stole! W wodzie odbija się kilka obłoków i błękitne niebo. Niesamowity widok! Szkoda tylko, że odrobinę różu da się zauważyć jedynie przy brzegu. Może o tej porze roku promienie słoneczne padają pod złym kątem i przez to tak niewiele tego koloru widać? Gdzieniegdzie woda wybija między skałami – gołym okiem da się zauważyć warstwy o różnych stężeniach.

Niestety o tej porze roku nie możemy liczyć na kąpiel w leczniczej, słonej wodzie – jest już zimna. Ale w sezonie przybywają tu ponoć tłumy by zażyć prozdrowotnej kąpieli w niesamowicie słonej wodzie w towarzystwie błotnistych okładów. Tutejsze błotko zawiera dużo potasu, wapnia, magnezu i siarki – związków wpływających zbawiennie między innymi na skórę. Działa leczniczo na trądzik, ale też artretyzm, choroby okładu krążeniowego, oddechowego, choroby reumatyczne.

Wstęp nad różowe jezioro jest darmowy, ale należy pamiętać, że nie ma tu żadnej infrastruktury – toalet, prysznica (a to po kąpieli w takiej solance jest niezbędne), także lepiej mieć nocleg gdzieś w pobliżu. Co zabrać ze sobą do kąpieli? Może przydać się małe wiaderko, którym zaczerpnie się błota, gąbka do zmywania ciała i buty do wody (na dnie jest sporo nierównych skał, ponadto mogą trafić się ostro zakończone kryształy soli). Błoto należy nałożyć równomiernie na całe ciało (włącznie z twarzą i ponoć nawet włosami), a po tym jak wyschnie, zmyć je wodą z różowego jeziora. Z tym smarowaniem twarzy bym jednak uważała, bo wystarczy kropla, żeby oczy zaczęły nieznośne palić. Zalecane jest 10 zabiegów w maksymalnie dwudniowych odstępach. Skóra po takiej kuracji staje się podobno aksamitna.

O cudownych właściwościach błotno-wodnych kuracji tym razem się nie przekonamy, tak więc skupiamy się na tym niczym niezmąconym otoczeniu. Żadnego ruchu, żadnego hałasu. Jesteśmy tylko my i to jezioro. W oddali widzimy ogromne góry pozyskanej stąd soli.

San Piedro del Pinatar – Banos de lodo

Niedaleko Torrevieja znajdują się kolejne laguny solne, w których można się kąpać i zażywać także błotnych okładów, tu jednak woda nie ma różowego zabarwienia. Postanawiamy zboczyć nieco z trasy i zobaczyć, jak wyglądają kąpieliska w miejscowości San Piedro del Pinatar. Udaje się nam znaleźć miejsce parkingowe, z którego blisko mamy do starego wiatraka Molino Quintín oraz słonej laguny. Tutejszy wiatrak użytkowany był do kruszenia pozyskiwanej w okolicy soli oraz regulacji poziomu wody w zbiornikach. Dzisiaj stoi opuszczony, chyba nawet nieco zapomniany. A przynajmniej nie budzący jakiegoś specjalnego zainteresowania pośród przechadzających się tu tłumów.

Pomiędzy kilkoma zbiornikami wodnymi wiedzie szeroka promenada. Spacerowiczów tu cała masa, ale w związku z tym, że sezon na kąpiele się skończył, widzimy tylko dwie dziewczyny uparcie kierujące się w stronę wody z ręcznikami.

Chętnych na kąpiel ogółem brak, ale dzięki temu możemy podziwiać z całkiem niewielkiej odległości brodzące tu w poszukiwaniu pokarmu flamingi. Jedne są bardziej zaróżowione (na kolor piór ma wpływ dieta), inne są zupełnie białe. Ptaki nic nie robią sobie z przechodzących tłumów co chwila zanurzając głowy i filtrując wodę. Zapewne przy kąpiących się nieopodal ludziach nie byłyby takie wyluzowane. O ile w ogóle by tu były. To chyba nasz najbliższy dotychczasowy kontakt z flamingami. I wreszcie wykazują jakąś aktywność! Dotychczas trafialiśmy na nie tylko wtedy, gdy spały.

Zbieramy się. Kierunek: Kartagena!


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego weekendowego wyjazdu na Costa Blanca? Zajrzyj koniecznie do pozostałych relacji! Będzie mi również niezmiernie miło, jeśli zostaniesz tu ze mną na dłużej i pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

  1. W Meksyku też są, ale utworzone sztucznie.

    1. Pamiętasz może ich nazwę? Sztuczne, czy nie – jak się nadarzy okazja, to chętnie je zobaczę :)

    2. Z tego co pamiętam to okolice Río Lagartos

    3. Kasia Haczkiewicz dziękuję za info!

  2. Agnieszka

    To drzewo z kolcami to puchowiec, widzieliśmy takie na Malcie, w ogrodzie botanicznym w Attard.
    Wybieramy się w lutym w okolice Alicante. Jak na razie, mamy w planach te same miejsca. Czekam na dalszą część relacji :).

    1. Monika Borkowska

      DZIEKUJĘ! O takim gatunku chyba dotychczas jeszcze nie słyszałam, zaraz to uzupełnię. Na Malcie niestety nie byliśmy w tym ogrodzie botanicznym – widzę, że mamy w tej sytuacji kolejne miejsce do nadrobienia w tamtych stronach.
      Ten nasz wyjazd do Hiszpanii był bardzo krótki, ale mam nadzieję, że któreś informacje się Wam przydadzą :) Udanego wyjazdu!

  3. Dokładnie ta sama miejscówka w maju

    1. O właśnie – i to jest różowe jezioro! W listopadzie kolor nam ukradli :D

    2. Podróżowisko.pl te krzesło z Pani zdjęć też w maju tam stało

    3. Iwona Malgorzata Ziniuk pamiętasz moze o której godzinie robiłaś to zdjęcie ?

    4. Megi Moska tak, dokładnie 6 maja o 16:19

  4. ja widziałam delikatny róż….

    1. A kiedy byłaś? Pod koniec listopada też był, ale taki naprawdę delikatny, tuż przy brzegu. Chyba trzeba tam lecieć w sezonie – mniej wody, odpowiedni kąt padania promieni słonecznych… Może to ma wpływ na odbiór koloru jeziora :)

    2. Podróżowisko.pl maj 2017, generalnie słabo oznaczone miejsce…

    3. Marta Michałowa można by powiedzieć że wcale nieoznaczone . Czasami tamtejsi mieszkańcy nawet nie wiedzą że wogóle jest możliwość tam dojść

    4. Iwona Malgorzata Ziniuk dokładnie tak

Skomentuj