Przedostatniego, a właściwie ostatniego pełnego dnia pobytu w Norwegii postanowiliśmy skorzystać z usług firmy Rodne i zobaczyć fiord z bliska. Trzygodzinny rejs przez Lysefjord pozwala przyjrzeć się urokom okolicznej przyrody z pokładu łodzi odpływającej ze Skagenkaien z centrum Stavanger. Bilety zakupić można na stronie firmy. Jako że pamięć jest zawodna, uciekła mi cena z 2012 roku, ale na rok 2016 rejs taki ma kosztować 480 norweskich koron czyli… jakieś 240 zł od osoby…
Dzień 3 i 4: 14-15.05.2012
Od początku perspektywa tak długiego rejsu wydawała mi się totalną nudą, ale jednak pracownicy firmy zadbali o dodatkowe atrakcje które na pewno były ciekawym urozmaiceniem.
W czasie wycieczki towarzyszyła nam dość spora rozwrzeszczana grupa Włochów lub Hiszpanów (obstawiam bardziej to pierwsze). Pchali się, wchodzili w kadr, non stop krzyczeli… Mimo starszego wieku w ogóle nie potrafili się zachować. Uspokoili się dopiero w drodze powrotnej, gdy już wszyscy byli zmęczeni. Niestety to jest główne wspomnienie, jakie przychodzi mi na myśl z tamtego dnia. Dobrze że pozostały zdjęcia, które przypominają widoki mijane po drodze. A było na co popatrzeć.
Na szczęście mam też trochę lepszych wspomnień, Na przykład karmienie kóz, które żyją sobie w pewnym miejscu na brzegu i dokarmiane są przez pracowników łodzi. Wygląda to tak, że łódź podpływa tyłem w pobliże brzegu, z pokładu wysuwa się specjalny trap, na którego końcu staje pracownik i rzuca kozom jedzenie z wiadra. Zwierzęta tak przyzwyczaiły się do tego dokarmiania, że gdy tylko zobaczą zbliżającą się łódź, od razu podchodzą do skał i niecierpliwie czekają.
Białych kóz początkowo nikt nie zauważał, więc nie wiedzieliśmy o co chodzi. Sztuk było trzy – kozia rodzinka z małym koźlątkiem. Ciekawe czy i obecnie jest to jeden z punktów wycieczki.
Do tej pory pamiętam również moment, w którym podpłynęliśmy do ogromnego wodospadu. Ten sam pracownik, który rzucał kozom jedzenie, wziął wiadro i zaczerpnął wody ze spadającej z góry z dużym hukiem kaskady. Tak blisko tak ogromnego wodospadu to jeszcze nigdy nie byłam. Każdy, kto tylko chciał spróbować świeżej wody zaraz dostał plastikowy kubeczek. Woda była lodowata, ale pyszna. Nikt z obecnych na pokładzie turystów nie spodziewał się takich atrakcji. Mijaliśmy jeszcze kilka innych, jednak sporo mniejszych wodospadów.
Oczywiście nie mogło zabraknąć podziwiania Preikestolen od dołu. Z góry jakoś tak strasznie to nie wyglądało, ale z dołu doskonale widać było, jak wysoko znajduje się ta skalna półka. I pomyśleć, że dzień wcześniej siedziałam tam sobie z nogami zwieszonymi z krawędzi…
Na koniec rejsu pogoda zupełnie się załamała, więc żeby nie zmarznąć, schroniliśmy się w środku. Gdy byliśmy już z powrotem w Stavanger, udaliśmy się na krótki spacer po miejscach, które pominęliśmy wcześniej.
Trafiliśmy w końcu do najstarszej części miasta. Sceneria do zdjęć idealna, tym bardziej, że było tam zupełnie pusto.
Ten przedostatni dzień był dość leniwy. Następnego dnia trzeba było wracać do domu. W centrum załapaliśmy się jeszcze na próbę orkiestry dętej, która spacerowała sobie z instrumentami przez miasto, a następnie złapaliśmy autobus i udaliśmy się na lotnisko. Kierowca miał przywieszoną przy nogach ciekawą „torebkę”. Służyła ona za… kasę. Taką ciekawostką pożegnała nas widziana po raz pierwszy Norwegia.
Bardzo chciałabym tam kiedyś wrócić, ale na zdecydowanie dłużej. I tym razem chyba jednak zabierzemy ze sobą namiot. W innym wypadku bankructwo mamy zagwarantowane… Było niesamowicie drogo, ale naprawdę pięknie. Jeżeli ktoś ceni dziką przyrodę, piękne widoki i przy okazji nie przepada za dzikimi tłumami turystów, to Norwegia – przy dobrym rozplanowaniu wyjazdu – jest świetnym kierunkiem na wyjazd.

Rocznik 86. Zarażona podróżniczym bakcylem od ponad 25 lat, raczej bez szans na wyleczenie. Lubiąca ciepełko miłośniczka Azji Południowo-Wschodniej oraz paradoksalnie… Islandii. W wolnej chwili zajmuje się swoimi pozostałymi pasjami jakimi są rośliny owadożerne oraz amatorsko fotografia.
Piękne miejsce na rejs. Malownicze widoki i niezapomniane przeżycie. Pozdrawiam
Polecam odwiedzenie Bergen, szczególnie we wrześniu kiedy w górach robi się iście jesiennie. Ja po fiordach płynęłam jakieś 4 godziny i dopiero po obrobieniu zdjęć nabrałam do tego lepszego stosunku :)
Te kozy są w charakterze atrakcji. Po sezonie są przewożone.
http://www.mojcodziennik.pl/u-stop-preikestolen/