Podlasie: Rezerwat Pokazowy Żubrów

Białowieża kojarzy się jednoznacznie – z puszczą. A puszcza z kolei kojarzy się z jej królem – potężnym i majestatycznym żubrem. Chcąc spotkać to zwierzę będąc w okolicach Białowieży koniecznie zajrzeć trzeba do Rezerwatu Pokazowego Żubrów. 

6.06.2020., część 2/2

Po wizycie w Krainie Otwartych Okiennic ostatnie miejsce, jakie odwiedzam tego dnia, to Białowieski Park Narodowy. Zaczynam od Rezerwatu Pokazowego Żubrów. Mam sporo szczęścia, bo bilet (10 zł normalny, 5 zł ulgowy) kupuję na 15 minut przed zamknięciem – czas wyjścia nie jest limitowany (dotyczy to oczywiście „rozsądnych” godzin), ale wejście możliwe jest tylko w godzinach 9:00 – 17:00. Niezbyt przygotowałam się do wyjazdu, więc przypadkiem się udało.

Rezerwat Pokazowy Żubrów to utworzony w 1929 r. zwierzyniec będący pierwszym krokiem ku przywróceniu do środowiska ginącego gatunku jakim jest właśnie żubr. Żubr europejski (Bison bonasus) to gatunek ssaka z rodziny wołowatych, rzędu parzystokopytnych.  Samice żubra mogą osiągać średnio 152 cm wysokości w kłębie, ich waga waha się średnio między 420 a 460 kg, samce z kolei osiągają 172 cm w kłębie, a ważą średnio 700 kg. Gatunek ten dzieli się na podgatunki: żubra nizinnego, żubra kaukaskiego oraz wymarłego już niestety żubra karpackiego.

Właśnie żubry nizinne zamieszkiwały przed I Wojną Światową tereny Puszczy Białowieskiej. Niestety do 1920 roku nie przetrwał żaden z dziko żyjących przedstawicieli gatunku – ostatni żubr zginął z ręki kłusownika, ale i działania wojenne przyczyniły się do znacznego przetrzebienia stad. Na szczęście populację żubra nizinnego udało się odtworzyć dzięki przedstawicielom gatunku trzymanym w niewoli. Pierwszy byk – Borusse urodzony w 1927 roku w niemieckim Boitzenburgu – wypuszczony został na terenie białowieskiego rezerwatu dokładnie 19 września 1929 roku.

Obecnie w Polsce żyje ponad 1800 żubrów, a na całym świecie jest ich około 7500 – wiele z tych zwierząt ma polskie korzenie! Szacuje się, że nawet co czwarty żubr może być „Polakiem”. Żubry w naszym kraju występują aktualnie w kilku miejscach – w Puszczy Knyszyńskiej i Boreckiej, w Bieszczadach i w Zachodniopomorskiem, a także w Puszczy Augustowskiej. Jednak najbardziej znanym miejscem bytowania tego roślinożercy jest oczywiście Puszcza Białowieska. W Rezerwacie Pokazowym Żubrów zobaczyć można głównie króla puszczy, ale są tu też i inne zwierzęta.

Sporą ciekawostką mogą być żubronie, czyli międzygatunkowy mieszaniec żubra i bydła domowego. Pierwszy okaz żubronia uzyskany został w procesie hodowli przez Leopolda Walickiego w 1847 roku. Poza żubrami i żubroniami, w sporych zagrodach wypatrzeć można również sarny, jelenie, żbika, koniki polskie, wilki, rysia, łosie oraz dziki. Zagrodę tych ostatnich łatwo poznać nawet nie widząc jej mieszkańców – cały teren jest całkowicie przeryty przez te zwierzęta.

Rezerwat zwiedza się wedle określonego kierunku – ścieżka prowadzi pomiędzy zagrodami poszczególnych gatunków zwierząt. Przy każdym ogrodzeniu znaleźć można podstawowe informacje o danym gatunku. Muszę przyznać, że żubry robią spore wrażenie. Tym bardziej, że trafiłam tu akurat w momencie, gdy w zagrodzie pośród dorosłych osobników przechadzają się małe żubrzątka! Wyglądają rozkosznie.

Ogólne zasady zwiedzania Pokazowego Rezerwatu Żubrów

 Nie powinno się podczas zwiedzania Rezerwatu Pokazowego Żubrów:
– poruszać się poza wyznaczonymi ścieżkami,
– wchodzić na ogrodzenia ani do zagród,
– dokarmiać i dotykać zwierząt,
– zakłócać ciszy,
– zaśmiecać terenu,
– wnosić i spożywać alkoholu.

Tuż przy sporym parkingu rozstawione jest standardowo kilka-kilkanaście stoisk, na których sprzedawcy prezentują lokalne wyroby. Można też kupić miód z pobliskich pasiek.

Szlak Dębów Królewskich i Książąt Litewskich

Zanim udam się w drogę powrotną, postanawiam przejść jeszcze Szlakiem Dębów Królewskich i Książąt Litewskich. Bilet wstępu kosztuje 4 zł (2 zł ulgowy). Szlak Dębów Królewskich i Książąt Litewskich to powstała w 1978 r. edukacyjna ścieżka poprowadzona między naprawdę wiekowymi dębami. Szacuje się, że okazałe drzewa mają od 150 do 500 lat, co oznacza, że pamiętają czasy polowań różnych władców Polski i Litwy. Trasa ma ok. 500 m długości, cała przystosowana jest również dla osób niepełnosprawnych.

Drzewa przy Szlaku Dębów Królewskich i Książąt Litewskich otrzymały imiona władców (Mindowe, Trojden, Giedymin, Witold, Leszek Biały, Kazimierz Wielki, Bona Sforza, Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Zygmunt Stary, Helena, Aleksander Jagiellończyk, Stefan Batory, Władysław IV, August II Sas, Maria Józefa, Zygmunt August, Jan Kazimierz, August III Sas, Stanisław August, Olgierd i Kiejstut, Barbara Radziwiłłówna). Niestety spora część starych dębów nie przetrwała do dzisiaj, z kolei inne wyglądają mizernie – obawiam się, że w ciągu najbliższych kilku lat kolejne drzewa uschną. Jest jednak przynajmniej kilka imponujących swoim rozmiarem i ich zamieranie na razie nie wygląda na prawdopodobne.

Ogólne zasady zwiedzania Białowieskiego Parku Narodowego

W Białowieskim Parku Narodowym, ze względu na bezpieczeństwo, nie można:
– przebywać w lesie w w nocy (od pół godziny po zachodzie słońca do pół godziny przed wschodem słońca), z wyłączeniem okresu od 1 września do 15 października, kiedy na wyznaczonym obszarze, tj.: na parkingu przed Kosym Mostem, na Kosym Moście, na szlaku prowadzącym do ostoi żubrów Kosy Most i w ostoi żubrów Kosy Most (ogrodzona część z platformą obserwacyjną) wydłuża się czas przebywania od godz. 4.00 do godz. 23.00;
– przebywać w lesie w czasie burz i silnego wiatru;
– poruszać się poza udostępnionymi trasami i szlakami turystycznymi oraz ścieżkami przyrodniczymi.

Jako że długa droga przede mną, przydałoby się jeszcze coś przekąsić. Zatrzymuję się w pobliskiej karczmie. W menu takie ciekawostki jak gulasz z jelenia, pierogi z dziczyzną, czy… pieczeń z żubra kosztująca podajże 180 zł za porcję. Wybieram coś bardziej przyziemnego w postaci lokalnego dania o nazwie kartacze. Z ciekawości pytam jednak o to ostatnie danie, czy w ogóle jest dostępne – nie ma. Nie zdążam dopytać o to, czy pieczeń z żubra cieszy się dużym zainteresowaniem, bo właścicielka lokalu szybko znika w kuchni.

Trochę trzeba poczekać na zamówienie, więc czas ten wykorzystuję za obejrzenie wnętrza. Typowo myśliwski wystrój z porożem i wypchanymi ptakami uzupełniają rozwieszone w pobliżu baru banknoty gości z całego świata. Jeśli się nie mylę jest też pamiątka po kimś z Arabii Saudyjskiej!

Kartacze są dobre. Przepyszna jest sałatka. Wygłodniała wciągam spóźniony obiad w ekspresowym tempie i ruszam w drogę powrotną. Dzisiejszego dnia w kołach będę miała jakieś 450 km, także znów sporo jak na kogoś, kto naprawdę (do niedawna) niewiele siedział za kierownicą.

Zwidy? Nie! To… kucyk!

W pewnej miejscowości po drodze czeka mnie spora niespodzianka. Jest już ciemno, uliczne latarnie nie świecą (a może w ogóle ich nie ma – sama już nie wiem), czuję zmęczenie, gdy nagle w światłach samochodu z naprzeciwka widzę… końskie nogi biegnące wprost na mnie! W ułamku sekundy w mojej głowie pojawia się myśl – jestem zbyt zmęczona, mam zwidy, w takim stanie daleko nie zajadę. No bo koń na drodze?! I to jeszcze jakiś taki wyjątkowo niewyrośnięty! Te nóżki zdają się wyjątkowo krótkie i patyczkowate. Mrugam długimi światłami i wtem wszystko jest jasne. Nie mam złudzeń. Właśnie centralnie na mnie biegnie kucyk! Za zwierzakiem ciągnie się gruby, kilkumetrowy łańcuch i przyczepiona do niego wiązka słomy. Widać przerażenie w jego oczach.

Z położonej nieopodal stacji paliw wyjeżdża auto, kierowca blokuje przejazd w drugą stronę. Albo widział co się dzieje, albo to właściciel. W niemałym szoku ruszam dalej, ale zaraz za granicą tej miejscowości zawracam. Przecież coś może się stać temu biednemu stworzeniu. Może jakoś uda mi się je uspokoić i złapać – ponoć mam niesamowitą rękę do zwierząt. A nawet jak go nie zatrzymam, to każda pomoc może być potrzebna. Przejeżdżam przez miasteczko powoli, ale w głowie czai się kolejna myśl – a co jeśli właściciela nigdzie nie ma? Cóż… stanę z tym kucykiem przy jakimś znaku i wezwę policję. Służby zapewne pomyślą, że mają do czynienia z co najmniej jakimś imprezowiczem, no ale trudno. Kucyka jednak nigdzie nie ma – nie mógł uciec za daleko, więc wychodzi na to, że już po sprawie.

Do domu zajeżdżam późno, ale warto było wybrać się na Podlasie chociaż na jeden dzień. Teraz wiem na pewno jedno: chcę więcej!


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! Będzie mi również niezmiernie miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Skomentuj