Ukraina: Muzeum Czarnobyla

Jeśli wybierzecie się kiedykolwiek do Kijowa, koniecznie zajrzyjcie również do niepozornego z zewnątrz Muzeum Czarnobyla. Wizyta w tym miejscu dostarczy znacznej dawki wiedzy na temat katastrofy mającej miejsce w 1986 roku. Kilka miesięcy przed moimi urodzinami.

Dzień 1-2, 12-13.11.2015, część 2/2

Po wizycie w Ławrze czekał nas obiad. Dobrze, że tak został ułożony program, bo byłam już naprawdę bardzo, bardzo głodna. Posileni i ogrzani (w Kijowie było już wtedy odczuwalnie chłodniej niż w Polsce) mogliśmy ruszyć dalej. Ostatnim punktem przed udaniem się do hostelu było Muzeum Czarnobyla. Muzeum to – podniesione obecnie do rangi muzeum narodowego – mieści się w dawnym budynku straży pożarnej.

Z zewnątrz jest niepozorne, ale trafienie do niego ułatwiają ustawione przed wejściem auta, które posłużyły w trakcie ewakuacji ludności w kwietniu 1986 r. Muzeum powstało sześć lat po katastrofie czarnobylskiej elektrowni atomowej. Wejście kosztuje raptem 10 hrywien, kolejne 30 to opłata za możliwość fotografowania. Po muzeum zostaliśmy oprowadzeni przez mającą ogromną wiedzę przewodniczkę. Od razu na wejściu, tuż przy kasie z sufitu zwisają tabliczki z nazwami miejscowości. Z jednej strony są zwyczajnie białe – takie jak kiedyś u nas. Z drugiej – czarne i przekreślone na czerwono. To nazwy wszystkich wysiedlonych miejscowości. Było ich aż 76. Dwa miasta i siedemdziesiąt cztery wsie. Część z tych wsi została doszczętnie zrównana z ziemią ze względu na silne napromieniowanie.Jest to pierwsza informacja, jaką przekazuje nam przewodniczka.

Fot. Nazwy miejscowości, które przestały istnieć po katastrofie w elektrowni

Znajduje się tam również kącik poświęcony awarii z Fukushimy oraz fragment, w którym stoją wypchani przedstawiciele gatunków, które wróciły do strefy – dzików, saren i innych zwierząt. Łosia brak bo się chyba by tam nie zmieścił. W samym budynku są 3 sale, do których idzie się symboliczną drogą czarnobylską po schodach w górę. Po bokach również zawieszone są nazwy miejscowości. W salach umieszczone zostały głównie zdjęcia osób biorących udział w akcji ratunkowej.

Były zdjęcia strażaków, którzy jako pierwsi ruszyli do akcji po wybuchu w elektrowni. Były zdjęcia likwidatorów skutków tego wybuchu, ale były również zdjęcia wysiedlonych mieszkańców i ich dramatu. Można tam obejrzeć film pokazujący Prypeć przed wybuchem, symulację wybuchu i to, co działo się później. Są również różne eksponaty. Legitymacje pracowników, pojedyncze rzeczy mieszkańców zabrane ze strefy, zakonserwowana gałązka jakiegoś drzewa iglastego z Czerwonego Lasu (lasu, który został tak napromieniowany, że momentalnie zmienił kolor na czerwony) oraz niesamowicie zdeformowany świński płód z okresu tuż po katastrofie.

Jest również gazeta, w której pojawiła się jedyna w prasie radzieckiej informacja o katastrofie. Żadnego ostrzeżenia o powadze sytuacji, tylko maleńki fragment z kilkoma nic nie mówiącymi zdaniami na trzeciej stronie. Na dodatek po kilku dniach od wybuchu. Nawet jeżeli ktoś nie wybiera się do Zony, warto zajrzeć do tego muzeum. A jeżeli ktoś ma w planach Strefę, muzeum będzie doskonałym wprowadzeniem do wyprawy.

Po wizycie w muzeum mogliśmy się zakwaterować w hostelu i nieco odpocząć. W różnych miejscach już nocowałam – pokojach gościnnych, najtańszych hostelach, hotelach kilku gwiazdkowych. Ale czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Ten hostel jest idealny w każdym wymiarze! Pokoje umeblowane są skromnie, ale z głową. Łóżka wygodne. Pokoje i ogółem cały obiekt – czyściuteńkie, chyba niedawno odnowione. W cenę wliczona pościel i ręczniki oraz Internet dostępny w całym obiekcie. Do części dla gości wejść mogą tylko osoby znające kod do drzwi oddzielających pokoje od recepcji. W łazienkach, w których były wspólne prysznice, były również suszarki do włosów. Śniadania doskonałe i obfite.

Przemiła obsługa składająca się z samych młodych, pozytywnie zakręconych ludzi. I do tego bardzo dobra lokalizacja przy Andriyivsky uzviz – uliczce słynącej z występów różnych lokalnych artystów. Wieczorem mogliśmy się przekonać, że faktycznie takich artystów tam nie brakuje. Na jednym ze skrzyżowań stało pianino. Chętnych do gry nie brakowało, przez co po okolicy do późnych godzin roznosiły się cudowne melodie. Lepszego miejsca na nocleg chyba nie mogłam sobie wymarzyć. W Internecie Dream Hostel zbiera same pozytywne opinie – wcale się temu nie dziwię.

Wieczorne zwiedzanie Kijowa

Chętni po dwóch godzinach czasu wolnego mogli ruszyć na wieczorny ciąg dalszy zwiedzania miasta. Nie muszę chyba wyjaśniać, że nie zastanawialiśmy się ani chwili czy iść? Najpierw przeszliśmy pod dom-muzeum Bułkahova (tego od Mistrza i Małgorzaty), doszliśmy do cerkwi św. Andrzeja górującej wyniośle nad miastem, a następnie dotarliśmy na wielki plac przed soborem św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach. Niegdyś kopuły tej świątyni zrobione były w całości ze złota! Sobór ten odegrał ponoć ważną rolę w trakcie zamieszek na nieodległym Majdanie Niepodległości. Cerkiew ukraińska nie wtrącała się raczej w sprawy polityczne, ale w momencie gdy na placu padali ranni, bramy świątyni zostały otwarte i zorganizowano tam polowy szpital.

Był to symboliczny gest, ale wiele znaczący dla mieszkańców. Obecnie na murach wokół soboru zorganizowana została ściana pamięci, na której umieszczane są setki zdjęć osób, które oddały swe życie w wojnie o ojczyznę. Wojnie, która ma miejsce obecnie w Donbasie. I niestety końca jej nie widać, więc mury w dalszym ciągu będą zapełniać się zdjęciami młodych ludzi.

Przy tym samym placu mogliśmy zobaczyć okazały pomnik świętej Olgi. A kim była ta kobieta? Otóż była to księżna kijowska, której męża zamordowano. Gdy Olga się o tym dowiedziała, zażądała od ludności miasteczka, gdzie mieszkali winni zbrodni, o darowanie jej kilku ptaków. Mieszkańców zdziwiła ta prośba, ale ucieszyli się, że nie czeka ich sroga zemsta i ptactwo Oldze podarowali. Księżna natomiast kazała przywiązać do ptasich nóg szmatki, które następnie podpalono. Stworzenia wypuszczone na wolność wróciły tam, skąd je zabrano… Niegdyś domy budowano z drewna, więc skutki tego działania są łatwe do przewidzenia. I tak zemsta dokonała się. Olga mimo tego okrucieństwa została jednak świętą, ponieważ to ona ściągnęła wiarę na tereny obecnej Ukrainy. I do tego po śmierci jej ciało nie rozłożyło się, a relikwie słynęły z najróżniejszych cudów.

Spod pomnika Olgi doszliśmy do katedry św. Zofii. Ponoć budowla ma tyle kopuł, ilu było apostołów. Żałuję, że przy wszystkich tych niezwykle prezentujących się cerkwiach byliśmy tak późno. Chętnie obejrzałabym je nieco dokładniej w świetle dziennym. Ale dobre i to. Przynajmniej wiem, na co zwrócić szczególną uwagę przy ewentualnym kolejnym pobycie w Kijowie.

Czarnobyl 2015 dzień 1 (35)

W końcu dotarliśmy do chyba najważniejszego punktu miasta. Plac Niepodległości – Majdan. To tam w 2013 i 2014 działy się te wszystkie okrucieństwa o których na bieżąco informowały nasze media. Ludzie ginęli, bo chcieli, żeby Ukraina stowarzyszyła się z Unią Europejską. Obecnie z związku z zamachami w Paryżu i coraz większym zagrożeniem terrorystycznym w Europie wydarzenia te wydają się odchodzić w niepamięć. Pamiętają tylko Ukraińcy. Obawiam się, że ofiary Majdanu zginęły na darmo, ale mam cichą nadzieję, że jednak mimo wszystko ich poświęcenie nie pójdzie na marne. Przy zegarze, którego tłem jest flaga UE pozostawione zostały zdjęcia wszystkich tych, co tam zginęli. Najczęściej młodzi ludzie poświęcili swoje życie, żeby wywalczyć jakąś zmianę. Jest to ogromnie przykry widok dający dużo do myślenia.

Majdan

Ze zniszczeń na placu obecnie niewiele pozostało. Tylko jeden budynek nie został odrestaurowany, ale przykryto go ogromnymi reklamami. Będąc tuż przy nim, można zauważyć osmalone ściany i powybijane okna. Władze zastanawiają się, co z nim zrobić. Czy go odnowić, czy rozebrać. Moim zdaniem budynek ten powinien pozostać jako świadectwo tamtych wydarzeń. Coś, co będzie przypominać o tej karcie historii.

Czarnobyl 2015 dzień 1 (36)

Po zakończonym zwiedzaniu mieliśmy do wyboru powrót do hostelu lub czas wolny z samodzielnym powrotem. Dopytaliśmy Mateusza (jednego z pilotów), gdzie warto się wybrać na typowe ukraińskie piwo. Polecił nam jeden ze swoich ulubionych lokali położony w bardzo bliskiej odległości od Majdanu. Był to minibrowar Szato. Ceny europejskie, ale piwo było naprawdę świetne. Do tego zamówiliśmy sobie trochę ukraińskich przekąsek do złotego napoju – pierogi, smażony ser i…. wędzone świńskie uszka! Myślałam, że przysmak ten dostępny jest tylko i wyłącznie na terenie Litwy. Tam próbowaliśmy tego osobliwego smakołyku po raz pierwszy. I mimo początkowych ogromnych wątpliwości, stałam się wielbicielką takiej przekąski.

W drodze powrotnej udaliśmy się jeszcze na krótkie nocne poszukiwania ciekawych miejsc w okolicy. Znaki pokazywały kierunek na Złote Wrota. Cokolwiek by to nie było, postanowiliśmy to zobaczyć. Spodziewałam się jakieś okazałej bramy miejskiej lub czegoś w tym stylu. Szliśmy i szliśmy przed siebie, ale po drodze nie mijaliśmy niczego ciekawego. Gdy dotarliśmy do jakiejś wyglądającej na obłożoną drewnem cerkwi, zdecydowaliśmy się odpuścić sobie dalszy spacer. Obeszliśmy cerkiew dookoła i trafiliśmy na tabliczkę informującą, że oto właśnie stoimy pod… Złotymi Wrotami…

Czarnobyl 2015 dzień 1 (42)

Na tym skończyliśmy nasze zwiedzanie Kijowa. Czekały nas jeszcze szybkie zakupy w pobliskim całodobowym supermarkecie i krótki nocleg. O 7:20 mieliśmy planowane śniadanie i wyprawę do czarnobylskiej strefy.

Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego kilkudniowego wyjazdu? Zajrzyj koniecznie do pozostałych relacji z Ukrainy!

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Skomentuj