Tym razem coś z zupełnie innej beczki – kulinarnej :) Dzisiaj po raz ósmy odbył się w Cegłowie festyn pod nazwą Sójka Mazowiecka 2014. Na festynie pojawili się mieszkańcy Cegłowa i okolic. Imprezę rozpoczęli o godz. 13:00 lokalni artyści, ale oficjalne otwarcie miało mieć miejsce dopiero o godz. 16:00. Otwarcie opóźniło się ze względu na konieczność poczekania na wójta. Prowadzeniem imprezy zajął się Paweł „Konjo” Konnak. Od ok. 18:00 rozpoczęły się występy zaproszonych gwiazd – Rudiego Schubertha, Tomasza Niecika i Halinki Mlynkowej. Poza obejrzeniem atrakcji na scenie, w trakcie festynu można było kupić tradycyjne regionalne sójki, sery oraz najróżniejsze rękodzieło (najpopularniejsza była biżuteria, obok której nie potrafiłam przejść obojętnie ;)).
Źródło: www.ceglow.pl
A czym jest w ogóle ta cała sójka mazowiecka? Sójka to rodzaj pieczonego drożdżowego pieroga faszerowanego różnym nadzieniem. Podstawą tradycyjnego farszu jest kasza jaglana, kapusta kiszona i grzyby. W czasie adwentu i postu cebula do farszu smażona była na oleju lnianym, natomiast poza okresami postu do farszu dodawano także podsmażony boczek lub słoninę. Ze względu na skład farszu, pierogi te zwane są również kasiokami lub kapuściokami. Oprócz farszu, najbardziej charakterystyczną cechą sójek jest ich połysk uzyskany dzięki smarowaniu przygotowanych pierogów przed pieczeniem rozbełtanym jajkiem. Sójki są tradycyjnym wypiekiem wschodniego Mazowsza. Przygotowywane były głównie w czasie Świąt Bożego Narodzenia i w okolicach Nowego Roku przez gospodynie z okolic Mińska Mazowieckiego, czyli mojego miasta rodzinnego. Pierwsze wzmianki o tych pierogach pochodzą sprzed ponad stu lat. Według strony Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, nazwa „sójka” zaczęła funkcjonować dopiero w latach 50-tych XXw., jednak moja babcia pamięta, że w jej domu używano tej nazwy już w latach 30-tych. Dzieci uwielbiały te pierogi.
fot. Sójki mazowieckie
Dawniej sójki piekło się w niezbyt gorącym piecu chlebowym tuż po tym, jak wyjęło się z niego gotowe upieczone bochenki. Upieczone sójki nieco się studziło, ale należało jeść je jeszcze ciepłe ponieważ na zimno tracą aromat i nie czuć pełni ich smaku. Gotowe sójki można było przechowywać przez okres ok. 2 tygodni. Przed zjedzeniem można było je odświeżyć poprzez zawinięcie w wilgotną, lnianą ściereczkę i podgrzanie na płycie kuchennej lub w tzw. duchówce. Do sójek podawano m.in. gotowany, posłodzony miodem kompot z suszonych owoców z dodatkiem macierzanki i kwiatu lipy.
W dniu 11 maja 2009 sójki zostały wpisane na listę produktów tradycyjnych. Więcej szczegółów o tych pysznych pierogach możecie przeczytać tutaj.
Obecnie każdy może przygotować swoje sójki. Zamieszczam poniżej przepis pani Anny Kotuniak ze wsi Podciernie k. Mińska Mazowieckiego. Przepis ten znany jest w rodzinie pani Anny już od przeszło 120 lat. Nie robiłam nigdy sójek, ale z poniższym przepisem na pewno kiedyś spróbuję :)
Składniki:
Ciasto: 2 kg mąki,
4-5 łyżek oleju,
5 dag drożdży,
1 łyżeczka cukru, duża szczypta soli,
Farsz: 2 szklanki kaszy jaglanej,
garść grzybów suszonych,
boczek surowy i słonina ok.25-30 dag,
ok.1,2 kg kwaszonej kapusty „prosto z beczki”,
sól i pieprz do smaku.
1. Drożdże rozkruszyć, dodać cukier, rozprowadzić letnią wodą, pozostawić w ciepłym miejscu „aż się poruszą”, wlać do wymieszanej z olejem i solą mąki. Ciasto wyrabiać długo i dokładnie, aż będzie ostawać od ręki. Kaszę jaglaną ugotować na sypko.
2. Grzyby namoczyć na noc w wodzie i ugotować, a ostudzone pokroić w cienkie paseczki, podlać wodą, w której się moczyły i gotowały.
3. Kapustę opłukać, odcisnąć, posiekać, przesmażyć na pokrojonym w kostkę boczku i słoninie.
4. Połączyć wszystkie składniki, poddusić, doprawić do smaku solą i pieprzem. Z rozwałkowanego ciasta wykrawać krążki lub kwadraty, nakładać farszem, mocno skleić i upiec w piekarniku.
fot. Krowie i kozie sery na jednym ze stoisk
fot. Prowadzący imprezę Paweł „Konjo” Konnak

Rocznik 86. Zarażona podróżniczym bakcylem od ponad 25 lat, raczej bez szans na wyleczenie. Lubiąca ciepełko miłośniczka Azji Południowo-Wschodniej oraz paradoksalnie… Islandii. W wolnej chwili zajmuje się swoimi pozostałymi pasjami jakimi są rośliny owadożerne oraz amatorsko fotografia.
Pozostaje cieszyć się, że nadal kontynuowana jest tradycja :)