„Urbex History. Fukushima: wchodzimy do skażonej strefy” – recenzja książki

Jakie książki najbardziej lubię? Oczywiście te z motywem podróżniczym w tle. Ale ci, którzy są tu ze mną nieco dłużej wiedzą też, że ciągnie mnie do tematyki katastrof atomowych. Może dlatego, że jestem rocznikiem Czarnobyla i słynna awaria towarzyszyła mi przez całe moje życie? Sprawiło to, że koniec końców w 2015 roku wybrałam się do Zony realizując jedno z moich największych marzeń. I stąd też gdy w moje ręce wpadła książka „Urbex History. Fukushima: wchodzimy do skażonej strefy”, wiedziałam że długo zwlekać z lekturą nie będę. Podróż do Japonii z motywem atomowym? Wchodzę w to!

Jak się okazuje moje marzenie podobne było do tego, które mieli Łukasz Dąbrowski, Konrad Niedziułka i Jakub Stankowski – zespół działającej na Youtube ekipy znanej jako Urbex History. Słyszeliście o nich? Jeśli nie, to koniecznie nadróbcie zaległości i zajrzyjcie na ich kanał! Jak sami o sobie piszą:

Jesteśmy grupą eksploratorów z pasją do historii. Odwiedzamy zapomniane i niedostępne dla wszystkich obiekty.

Opis wyjątkowo skromny jak na dokonania i internetową działalność. Chłopaki nie dość, że publikują świetne filmy z najróżniejszych miejsc, to jeszcze napisali książki. Dwie! Z pierwszą niestety do czynienia dotychczas nie miałam, ale gdy w moje ręce wpadła „Urbex History. Fukushima: wchodzimy do skażonej strefy”, wiadome było, że muszę wygospodarować czas na przeczytanie jej. Możliwie jak najszybciej. Książka ta to zapis dialogów, historii oraz pełnych refleksji wrażeń z podróży do Japonii, a konkretnie w rejon uszkodzonej przez tsunami z 2011 roku elektrowni atomowej. Czytając kolejne strony wraz z autorami wędrujemy przez różne strefy – od tych bezpiecznych, po wysiedlone i puste, wciąż jeszcze nie poddane dekontaminacji.

21 marca 2011

Katastrofa w elektrowni atomowej Fukushima Dai-ichi wydarzyła się 11 marca 2011 roku. W dniu tym w wybrzeże Kraju Kwitnącej Wiśni uderzyły miejscami wysokie nawet na prawie 30 metrów fale tsunami wywołane przez największe od 140 lat (czyli od czasu rozpoczęcia rejestracji aktywności sejsmicznej w Japonii!) trzęsienie ziemi.  Woda wdarła się w wielu miejscach do 10 km wgłąb kraju. Potężny żywioł uszkodził atomowe reaktory elektrowni doprowadzając do poważnego skażenia terenów dookoła.

Trzęsienie to miało magnitudę 9 stopni w skali! Było czwarte co do wielkości na świecie od czasu rozpoczęcia rejestracji pomiarów, ex aequo z trzema innymi – już samo to pozwala na wyobrażenie sobie tragedii, jaka spotkała żyjących tam ludzi. Część miast i wiosek mordercze fale dosłownie zmyły z powierzchni ziemi. Ewakuowano około 400 tys. Japończyków, ale w wyniku trzęsienia ziemi i jego skutków doliczono się ponad 15 tysięcy ofiar, a według opublikowanych we wrześniu 2019 roku danych ponad 2500 tys. osób wciąż uważane było za zaginione.

W efekcie tragedii wedle naukowców z Narodowego Instytutu Geofizyki i Wulkanologii przesunięta została o 10 cm oś Ziemi! Przesunięta – o 2,4 m – została też wyspa Honsiu, a płyty tektoniczne obniżyły się o ponad 18 metrów. Te dane mogą pobudzać wyobraźnię i sprawiać, że chętni na odwiedziny w takim miejscu skuszą się wizją szukania sensacji. Nie ma to jednak miejsca w przypadku autorów książki. W interesujący sposób przekazują fakty, które momentami wprawiają w zadumę, czasem w zdumienie. A czasem zaskakująco wywołują na twarzy delikatny uśmiech.

„Urbex History. Fukushima: wchodzimy do skażonej strefy”

Rozmowy z mieszkańcami dają obraz tego, jak mieszkańcy doświadczonych katastrofą naturalną i skażeniem z elektrowni radzą sobie po stracie dobytku, ale i bliskich. Pokazują również oblicze Japończyków, jakiego nie poznamy w przewodnikach. Pełne szczegółowych opisów teksty wzbogacone zostały sporą ilością zdjęć, co jeszcze bardziej pozwala na poznanie ogromu tragedii. Warto dodać, że na końcu każdego z rozdziałów znajduje się QR kod z powiązanym z tematyką filmem, który jest świetnym uzupełnieniem czytanych tekstów.

 

Przewodnik ukazał nam rozmiar tragedii i nasza eksploracja nabrała trochę innego charakteru. W takich miejscach najzwyczajniej w świecie brakuje często słów, więc przez długi czas szliśmy w milczeniu…

 

To jedno krótkie zdanie doskonale oddaje to, co sama czułam będąc w ukraińskiej Prypeci. Tylko że czarnobylska katastrofa wydaje się być już dość odległa w czasie (w końcu minęły od tego czasu ponad 34 lata), natomiast katastrofa w Fukushimie miała miejsce względnie niedawno. Wielu z nas wciąż pamięta telewizyjne relacje sprzed 9 lat.

Styl pisania autorów wciąga. Niby podane jest dużo szczegółów, opisy są dokładne, dodatkowo uzupełniają je zdjęcia, ale wciąż pozostawione jest miejsce dla wyobraźni. Już od pierwszych stron książki da się wyczuć, że autorzy mają specyficzne – ale udzielające się – poczucie humoru. Słowne, aczkolwiek niewinne potyczki między uczestnikami wyprawy widoczne są w tekście oraz w krótkich przypisach umieszczonych na marginesie. Jednak tu mała uwaga – zamieszczone wtrącone docinki z jednej strony pozwalają lepiej poznać ekipę Urbex History i łączącą ich przyjacielską zażyłość, jednak moim zdaniem w tej formie są zbędne. Czytając tekst wzrok automatycznie wędruje na bok, co nieco utrudnia czytanie i niepotrzebnie odwraca uwagę od całości. To jednak naprawdę mała niedogodność, bo książkę – mimo poruszenia trudnego tematu – czyta się łatwo i szybko.

Jeśli chcesz przekonać się, jak wygląda strefa wokół uszkodzonej przez tsunami japońskiej elektrowni atomowej prawie 10 lat później, nie musisz lecieć na miejsce zastanawiając się, jak to wszystko zorganizować. Wystarczy, że sięgniesz po pozycję „Urbex History. Fukushima: wchodzimy do skażonej strefy” z Wydawnictwa Otwarte.


Tekst powstał w ramach współpracy recenzenckiej


Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Skomentuj