Oman: Kozi targ w Nizwie

Odbywający się w każdy piątkowy poranek kozi targ w Nizwie powoli urasta do rangi największej atrakcji Omanu. Jednak – przy wciąż niewielkim obłożeniu turystycznym w tym kraju – jest to wciąż wydarzenie autentyczne, skierowane do Omańczyków. Turyści są tu tylko ledwo widocznym (aczkolwiek zwracającym na siebie uwagę) dodatkiem. 

Dzień 6, 25.01.2019, część 1/2

Zdecydowanie nie jesteśmy rannymi ptaszkami, ale żeby zobaczyć kozi targ w Nizwie, trzeba teoretycznie zerwać się wcześnie. Ale czy aby na pewno? Sen ostatnio służy nam jedynie przetrwaniu, a nie odpoczynkowi, jednak będąc tu szkoda nam na to czasu. Oman jest tak niesamowity, że najchętniej odkrywalibyśmy go bez przerwy! Szybko ogarniamy rzeczy i ruszamy do Nizwy. O tej porze nietrudno trafić do miasta – wystarczy jechać za pick-upami wyładowanymi kozami. Czasem na pace trafi się wielbłąd lub krowa. Zwierzęta nic sobie nie robią z transportu, dla nas jednak jest to widok co najmniej dość… niecodzienny. Jedziemy w dobrą stronę!

kozi targ w Nizwie

Kozy i owce to w Omanie jedne z podstawowych zwierząt hodowlanych – nie są zbyt wymagające, co przy słabo rozwiniętym rolnictwie oraz niewielkiej ilości terenu zdatnego tym celom, jest ich ogromną zaletą. Użytki rolne zajmują tu ponoć raptem około 5% powierzchni kraju, czyli nieco ponad 15 000 km2 (ok. 1,5 mln ha) z ponad 300 000 km2, jakie zajmuje Oman! Grunty orne z tego to jedynie 0,3% powierzchni Omanu, czyli jedynie trochę ponad 900 km2 (ok. 90 tys. ha).

Kozi targ w Nizwie

Parking pod fortem, przy którym odbywa się kozi targ, jest już przepełniony. Jakimś cudem trafiamy jednak na wolne miejsce. Niby wytyczony tu został parking tylko dla turystów, ale praktycznie w całości zajmują go samochody Omańczyków. Parkujemy więc na większym placu, przeznaczonym raczej dla mieszkańców. Sprawdzając później lokalizację tego parkingu, nieco się zdziwię. Na zwykłej mapie jest w tym miejscu zaznaczona… szeroka rzeka! Zaraz, zaraz… ale tam nie było żadnej rzeki. Nawet strumyka. Miejsce nie wzbudzało podejrzeń, ot zwykły plac parkingowy! Wystarczy jednak przełączyć mapy Google w tryb satelitarny by zorientować się, że zostawiliśmy auto w samym środku wadi. Wyschniętej doliny rzecznej. Ciekawe, jak często w ciągu roku zdarza się, żeby popłynęła tędy woda?

Początkowo ubrana jestem w spodnie rybaczki, ale po chwili wracamy do auta, lepiej się przebrać. I tak bardzo zwracamy uwagę, więc długa do ziemi spódnica lub spodnie, to idealne rozwiązanie. Do tego przybieram biały kolor – pozwala mi to trochę na wtopienie się w otoczenie ubranych na biało Omańczyków. Może pod względem czystości nie jest to najlepszy pomysł, ale „kamuflaż” działa! Chociaż odrobinę znikam w tłumie.

Jesteśmy po 7:00, ale jest jeszcze za wcześnie. Kozi targ rozpocznie się dopiero po chwili, między 7:30 a 8:00. Aktualnie wszystkie zwierzęta przywiązywane są do palików dookoła centrum placu. Kozy, owce, cielęta, na parkingu widziałam również wóz z trzema wielbłądami. Te ostatnie jednak na kozi targ za naszej obecności nie zostaną wprowadzone.

Jak w ulu!

Gdy wracamy po przebraniu się, kozi targ rusza pełną parą. Harmider niesamowity. Krzyki, nawoływania, targowanie cen, niby to groźne wymachiwanie, które ma sprawić, że targujący się kupujący zejdzie ze swojej ceny – istne szaleństwo. Im więcej zwierząt przewija się po okręgu stworzonym przez ludzi dookoła centralnie postawionej altanki, tym więcej pyłu jest w powietrzu. Meczenie, beczenie, krzyki… Targ rozkręcił się na dobre. Czuć w powietrzu poddenerwowanie tak sprzedających jak i chętnych na zakup. Potencjalni nabywcy wybrzydzają, dyskutują, zaglądają pod ogony i w zęby, macają po grzbietach i wymionach – w końcu zakup musi być jak najbardziej owocny. Z niedowierzaniem patrzę na to wszystko. Że też Ci ludzie są w stanie się ze sobą dogadać w tym hałasie. A zwierzęta? Znoszą wszystko z niezrozumiałą cierpliwością.

Obawiałam się trochę, że w obecnie panującym szczycie sezonu będzie tu więcej turystów niż Omańczyków, jednak nic bardziej mylnego. Kozi targ to typowo lokalne, cotygodniowe wydarzenie. Turystów jest tu jak na lekarstwo. Zauważamy raptem kilka, może kilkanaście osób. Wszyscy przybysze wyraźnie wyróżniają się z tłumu ubranych tradycyjnie (głównie na biało) Omańczyków.

Stoimy w tylnym rzędzie, żeby nie przeszkadzać kupującym. Jakaś kobieta w masce przepycha się obok mnie bez ceregieli, patrzy na nas bykiem. To jeden z niewielu przypadków takiego podejścia. Ale ok, rozumiem. Uczestniczy później zajadle w negocjacjach cenowych, a tacy jak my tylko tu tak naprawdę przeszkadzają. W ogóle zauważam w tym momencie, że praktycznie nie ma tu kobiet. Ta awanturniczka (dosłownie!) jest jedną z nielicznych przedstawicielek płci pięknej. Mogę je zliczyć na palcach dwóch dłoni! Siedzą cicho, z dala od tego zamieszania. Ta jedna jest całkowitym zaprzeczeniem pozostałych.

A może jagnię dla pani?

Kobieta w końcu zmienia miejsce awanturowania się o ewentualne zakupy, a my jakimś zbiegiem okoliczności znajdujemy się w pierwszym rzędzie. Ni stąd ni zowąd obok nas pojawia się małżeństwo. Mężczyzna ewidentnie chce kupić jakąś owcę. Kobieta siada obok na ziemi i obserwuje wszystko w ciszy. W pewnym momencie podchodzi do nich sprzedawca. Mężczyzna ogląda owcę, natomiast handlarz… podtyka mi całkowicie czarne jagnię – może zechcę kupić? Wszyscy wkoło wybuchamy śmiechem. Na pewno… Z „opresji” ratuje mnie ta siedząca wspomniana kobieta. Owca z jagnięciem wędrują po krótkim targowaniu do nowego domu. Niestety nie udaje mi się podejrzeć za ile.

Jakaś owca tratuje mi stopę, koza ociera się o nogi, przypadkiem zdeptuję stojącego obok Omańczyka (mężczyzna kwituje to jedynie szerokim uśmiechem pełnym zrozumienia), Omańczyk zdeptuje mnie… Ciągle trzeba uważać na odchody, bo walają się wszędzie. Po pewnym czasie przedostajemy się do środkowej altanki – stąd widok jest lepszy, a i mniej przeszkadzamy w procesie zakupowym. Staję na murku i obserwuję. Mnóstwo koźląt i jagniąt noszone jest przez sprzedawców, gdy ich matki ciągnięte są na sznurkach. Trochę może to sprawiać wrażenie okrucieństwa, bo co jak co, ale nie jest to komfortowa sytuacja dla tych zwierząt, ale nie trwa to długo – wkrótce zostaną wypuszczone na nowe dla nich pastwiska. Co dziwne, zdecydowana większość z nich nie wygląda nawet na trochę przestraszone. Są jednak i bardzo miłe obrazki – rozczula mnie chłopczyk z troską przytulający podrośnięte koźlątko.

Obchodzimy jeszcze raz kozi targ dookoła. Obok stoją małe byczki. Niewinnie wyglądają, więc zupełnie nie spodziewam się ataku. Wykorzystując chwilę nieuwagi jedno ze zwierząt cofa się i w mgnieniu oka tryka mnie głową w udo. Aż mi chrupie w kolanie! Podeszłam za blisko… Na szczęście poza nieco obolałym do końca dnia stawem i małym siniakiem nic innego mi nie dolega.

Staranowana i… spróbowana

Targ wciąż trwa, ale zwierząt do kupienia jest coraz mniej. Część osób już się rozeszła, więc i my kierujemy się powoli w stronę fortu. Przystaję jeszcze na moment, żeby zrobić ostatnie zdjęcia i przyjrzeć się mieszkańcom gdy coś nagle ciągnie mnie za spódnicę. Początkowo ignoruję to, bo sądzę, że było to przechodzące obok dziecko, które zwyczajnie mnie nie zauważyło. Pociągnięcie jednak powtarza się. Spoglądam w dół i co widzę? Kozę. Kozę dobierającą się do koralików zdobiących przód mojej spódnicy. Chyba muszą sprawiać wrażenie smacznych, bo zwierzę jeszcze kilka razy wyciąga się, by je skubnąć…

Photo please!

Pora ruszyć się stąd i pozwiedzać nieco okolicę! Zatłoczony parking pełen jest samochodów z kozami – tym razem ruszą w inną stronę, do nowych domów. Idziemy slalomem między kolejnymi pick-upami, gdy wtem zauważa mnie starszy mężczyzna. Domaga się zrobienia zdjęcia, ot tak, po prostu. Minutę później przepuszczamy na drodze kolejny samochód. Kierowca gdy tylko orientuje się, że trzymam lustrzankę, wraz z pozostałymi pasażerami pokazuje, żeby zrobić im zdjęcie. Wygłupiają się, śmieją.

Targowy nastrój chyba wszystkim się tu dzisiaj udzielił.

Kozi targ w Nizwie praktycznie

  • Kozi targ w Nizwie odbywa się co piątek, rozpoczyna się przed 8:00. Jeśli chcesz przyjechać na miejsce o późniejszej porze pamiętaj, że targ nie ma sztywnych ram czasowych, więc raz może skończyć się wcześniej, raz później. W czasie naszego pobytu wszystko trwało łącznie może ze 2 godz.
  • Znalezienie miejsca, w którym odbywa się w Nizwie kozi targ nie powinno nastręczać żadnych trudności o ile wyszukuje się właściwe hasło. Miejsce to jest oznaczone na mapach Google jako Goat Suk (ewentualnie Goat Souk). Nie wpisuj w wyszukiwarce mapy Goat Market, ponieważ Google wskaże Ci nieco inne miejsce. Targ kóz odbywa się dokładnie tutaj, tuż przy korycie wadi biegnącej środkiem miasta:


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! Będzie mi również niezmiernie miło, jeśli zostaniesz tu ze mną na dłużej i pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Komentarze do: “Oman: Kozi targ w Nizwie”

  1. Też jesteśmy miłośnikami Azji Południowo-Wschodniej.To tak na marginesie.
    Uwielbiamy takie targi, jak ten w Nizwie.Świetnie go opisałaś.
    Można się tyle dowiedziec o ludziach, o kraju ,o ich zwyczajach.Dodatkowo lubimy kozie sery-).
    Warto się rankiem zerwac,aby zobaczyc kozi targ. W tym kraju to faktycznie ciekawostka dla turystów.
    Wszelkie lokalne święta, targi,bazary to dla nas sama radośc z poznawania nowych rzeczy i doznawania nowych wrażeń.
    Pozdrowienia!

  2. Bardzo ciekawy targ :D Czasami też warto zobaczyć i coś takiego ;)

    1. Co za słodziaki! Ale muszą być biedne w takim upale… Coś na kształt naszego targu koni w Nowym Targu ( oczywiście tego starego, nie obecnego targowiska)

Skomentuj