Islandia: Raudanes – bazaltowe formacje, maskonury i… cisza

Po obejrzeniu Kręgu Arktycznego docieramy na parking pod Raudanes. Zatrzymujemy się przy tablicy informacyjnej i… w sumie nie wiemy co robić. Szlak ma 7 kilometrów długości w obie strony, a mamy coś około godziny 22:30. Przejście całości trochę zajmie, szczególnie że na miejscu dowiadujemy się, że po drodze jest wiele punktów widokowych. Pójście oznacza bardzo późny powrót, odpuszczenie – stratę takiej okazji… Decyzja zapada jednogłośnie: idziemy! Czy warto? Zdecydowanie tak!

Dzień 2, 2.06.2019, część 3/3

Wysokie klify, interesujące formacje bazaltowe wystające z morza, skalny łuk i maskonury – to tylko część atrakcji przylądka Raudanes. Miejsca, którego nie można pominąć! Jest tam tak pięknie, że naprawdę miałam spory problem z wybraniem zdjęć…

Raudanes

Wędrówkę zaczynamy niepozorną, wąską ścieżką poprowadzoną z prowizorycznego parkingu przy tablicy informacyjnej. Nic nie zapowiada tego, co nas czeka za kilka minut. Przed wyjazdem nie zrobiłam zbyt dokładnego rozeznania co do tego miejsca, także kolejne i kolejne miejsca są coraz większymi – i piękniejszymi – niespodziankami. Szlak oznaczony jest niebieskimi palikami, trudno się tu zgubić.

W wielu miejscach natykamy się na bardzo malownicze klify, skalne mosty, wystające z morza skały. W oddali majaczą oświetlone słońcem i ośnieżone góry Fiordów Wschodnich. Co raz przelatują nad nami gęgawy, edredony i inne ptaki. Wśród krzewinek piszczy ostrygojad – musi mieć blisko gniazdo, samiec próbuje odwrócić naszą uwagę. Jednak to jedyny dźwięk, którym ożna tu usłyszeć. Gdy akurat nie rozmawiamy ze sobą, w uszy uderza niesamowita cisza. W końcu też widzimy pierwszego lecącego maskonura. I kolejnego. Na wodzie też jest ich sporo.

Haabjarg, Ytra Undirlendi, Lundastapar, Gluggur, Brikarabas, Brik, Hellar, Dorabas, Flaedifjara, Stakkabasar, Gatastakkur, Hannesarhellir, Stakkatorfa, Stakkar, Aedarbas, Breidisandur – to nazwy poszczególnych ciekawostek. A na końcu czeka na nas stara, opuszczona farma Vellir. Miejsca te zaznaczone są na mapie na tablicy informacyjnej przy parkingu numerami – jeżeli nie dysponuje się kopią takiej mapki, warto zrobić zdjęcie tej z tablicy. Na drogę warto też zabrać ze sobą jakąś przekąskę i koniecznie butelkę wody – po trasie nie ma gdzie uzupełnić zapasów.

Maskonury na Raudanes

Przechodzimy mostem skalnym nad ogromną dziurą (była tu niegdyś jaskinia, ale jej sklepienie zapadło się pozostawiając jedynie właśnie łuk z powyższego zdjęcia) – to Gluggur, świetne miejsce do zdjęć. Na każdym kroku zachwycamy się kolejnymi widokami. I pomyśleć, że rozważaliśmy rezygnację z tej trasy! W końcu docieramy do najbardziej oddalonego punktu, przy którym najbliżej obserwować możemy maskonury. O ile na Borgarfjordur Eystri (Borgarfjardarhofn) ptaki są oswojone z ludzką obecnością i pozwalają podejść naprawdę blisko, tak tutaj trzeba zbliżać się do nich bardzo ostrożnie i powoli. Mając też w pamięci fakt, że stoi się na klifie, którym może być podkopany norami maskonurów. Upadek z tej wysokości raczej skończyłby się śmiertelnie.

Jest grubo po północy… Piotrek postanawia wrócić do auta znanym już szlakiem, nasza pozostała czwórka idzie dalej, wzdłuż klifu, aż do opuszczonej farmy. Do zabudowań jednak nie zaglądamy. Jest bardzo późno, Piotrek podjedzie zaraz po nas autem – czas się zbierać.

Prawie za kołem podbiegunowym

Ruszyliśmy około 22:30, do auta wsiadamy ok. 1:30. Pobiliśmy chyba zeszłoroczny rekord długości zwiedzania! W samochodzie padam jak fretka, nawet nie wiem kiedy odpływam. Budzę się jedynie na dwa krótkie postoje – jeden przy półwyspie Tjornes, na którym to wreszcie zauważamy siedzącego na klifach maskonura oraz przy znaku informującym o tym, że prawie przekroczyliśmy koło podbiegunowe (jedynie wyspa Grimsey należąca do Islandii znajduje się za kołem).

Wracać planujemy przez wspomniany w poprzedniej części relacji tunel, jednak jest problem z płatnością. Jest już po północy, więc chcemy po raz kolejny zarejestrować w systemie ewidencyjnym samochód, ale coś nie działa, nie mogę przejść do płatności. Obwiniając początkowo połączenie z Internetem odpuszczam, próbuje Ola. Efekt jest ten sam. Może między północą a 4:00 rano przejazd jest bezpłatny? Na którejś mijanej tablicy informacyjnej było coś wspomniane o tej godzinie 4:00, ale co? 

Rekord pobity!

Nie chcąc ryzykować dodatkowych obciążeń wybieramy dłuższą, okrężną drogę, która funkcjonowała do czasu otwarcia tunelu. Jeżeli byśmy przejechali tunelem i okazałoby się, że jednak o takiej porze nie jest darmowy, doliczono by nam 1 000 ISK do podstawowej opłaty, czyli w sumie byłoby to już aż 2 500 ISK (75 zł!). To my już wolimy jednak pojechać starą trasą. Dojeżdżamy do naszego mieszkania około 2:30. Przez chwilę zastanawiamy się, czy nie urządzić sobie jeszcze grilla w ramach kolacjo-śniadania, ale w końcu wszyscy idziemy spać. To był długi, ale jakże piękny dzień!


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego kilkudniowego wyjazdu? Zajrzyj koniecznie do moich pozostałych relacji z Islandii!

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Skomentuj