Włochy: Wejście na Wezuwiusz – powrót po 16 latach

Po 16 latach właśnie tego dnia miałam wrócić na wierzchołek Wezuwiusza. Przyznam szczerze, że podekscytowanie nie dawało mi spokoju. Nie mogłam się doczekać, aż znów wdrapię się na górę i przypomnę sobie te wszystkie cudne widoki rozpościerające się ze szczytu. Poza tym Wezuwiusz to nie byle jaki pagórek – w końcu to jeden z dwóch czynnych wulkanów na europejskim kontynencie!

Dzień 2, 21.05.2016, część 1/3

Dzień jednak rozpoczęliśmy od wypasionego śniadania. Rzadko kiedy trafiamy na ofertę pokoju ze śniadaniem, ale tym razem naprawdę się nam poszczęściło. W różnych obiektach nocujemy – czy to prywatnie czy służbowo – ale posiłek w Relais Villa Buonanno w Cercoli naprawdę zasłużył na kilka słów zachwytu. Włosi śniadania jadają zazwyczaj na słodko, ale w naszym hotelu podano nam również różne pieczywo tostowe (w tym pełnoziarniste), wędliny, sery. Do wyboru było mnóstwo dżemów, owoców oraz kilka rodzajów płatków (muesli ze skórką pomarańczową <3). Do tego amatorów słodkości czekał prawdziwy deserowy raj.

Różne rogaliki, ciasteczka, muffinki… Podano nawet neapolitańskie specjalności takie jak sfogliatelle frolle i sfogliatelle napoletane – kruche ciastka z przepysznym, słodkim nadzieniem. Mimo że bardzo chciałam jak najszybciej zobaczyć krater Wezuwiusza, naprawdę nie byłam w stanie oderwać się od stolika…

No ale w końcu najedzeni po szyję ruszyliśmy w drogę. Był to pierwszy cel naszej wyprawy, ponieważ na Wezuwiusz najlepiej wybierać się rano. Po południu szczyt zakrywają często chmury, więc nie ma wtedy co liczyć na piękne widoki roztaczające się z góry. Pogoda była cudowna, już z rana było naprawdę ciepło.

Neapol_Wezuwiusz (12)

Pomimo tego, że na mapie hotel wyglądał tak, jakby był położony u stóp Wezuwiusza, dojazd z Cercoli zajął nam jakąś godzinę. Wulkan co chwila wynurzał się zza budynków i drzew, jakby chciał nas jeszcze bardziej kusić. Nasze Punto mozolnie wspinało się po wąskich serpentynach poprowadzonych po zboczu, aż wreszcie dotoczyło się do rozwidlenia dróg, które okazało się być parkingiem. Myślałam, że zatrzymamy się bliżej szczytu, no ale byłam w błędzie. Koszt zostawienia auta wyniósł nas 5 euro za dzień. Zaparkowaliśmy za wyznaczoną niebieską linią i wpakowaliśmy się do shuttle busa podwożącego turystów za 2 euro w jedną stronę do ostatniego punktu, do którego dojechać mogą auta. Żółta linia na parkingu zarezerwowana jest dla kierowców tychże busików.

Akurat mieliśmy szczęście, bo trafił się nam pojazd w którym zostały dwa ostatnie miejsca. Na górę można wejść pieszo, ale lepiej oszczędzać siły. Kierowca podśpiewując sobie włoskie piosenki wysadził nas przy kasie biletowej znajdującej się nieco poniżej głównego wejścia na szlak. Normalny bilet w maju kosztował 10 euro od osoby, w kasie można było płacić kartą. Załadowaliśmy się z powrotem do busa i po chwili byliśmy już przed wejściem. Przy wejściu są toalety – za skorzystanie z toi toia płaci się 0,50 euro od osoby. Jest czysto, a z kraników w toaletach leci woda.

Rozpoczęliśmy naszą mozolną wędrówkę pod górę. Szło nam to opornie, ale cóż poradzić – tak to jest, gdy się przyrasta do fotela przy biurku… W pewnym momencie zatrzymaliśmy się, ponieważ miejsce było idealne na podziwianie widoków na stary krater oraz położony w oddali Neapol. Niestety przez zanieczyszczenie powietrza panorama była nieco zamglona.

Dobrze zapamiętałam drogę prowadzącą na szczyt. Tyle tylko, że gdy byłam tam te 16 lat temu, to był to wrzesień i zbocza były zupełnie pozbawione jakiejkolwiek roślinności, którą latem wypaliło słońce. Tym razem jednak można było zobaczyć nieco walczącej o przetrwanie w tych trudnych warunkach zieleni i żółci kwiatów. Słońce i wiatr na pewno nie sprzyjają tam wzrostowi krzewinek i innego zielska.

Neapol_Wezuwiusz (11)

Wspinając się na Wezuwiusz pokonuje się różnice wysokości wynoszącą około 250 m. Niby niewiele, ale podejście było trochę męczące. Wejście na górę powinno zająć jakieś 15- 25 minut w zależności od kondycji. Idzie się ubitą, wulkaniczną drogą, która gdy jest sucho pyli, więc warto założyć wygodne, kryte buty. Mieliśmy szczęście, bo dzień wcześniej padało i droga wciąż była mokra. Pamiętam, że przy okazji pierwszej wizyty w tym miejscu moje czarne sandały zmieniły barwę… Poza dobrym obuwiem, warto mieć coś z długim rękawem. Idealna będzie nieprzewiewna kurtka, ponieważ na szczycie – nawet gdy na dole jest bardzo gorąco – za przyjemnie może nie być. Prawie pewne, że będzie wiał przeszywający wiatr, więc coś cieplejszego się przyda. My mieliśmy tylko swetry i momentami było nam jednak trochę za chłodno. Żal mi było wszystkich tych, którzy weszli tam tylko na krótki rękaw.

W końcu doczłapaliśmy na szczyt, gdzie standardowo natknęliśmy się na kilka wycieczek. Spodziewałam się jednak większych tłumów – w końcu Wezuwiusz jest jedną z dwóch najsłynniejszych atrakcji Kampanii.Neapol_Wezuwiusz (7)

A teraz trochę danych – wysokość Wezuwiusza to 1281m.n.p.m., głębokość krateru – 230 m., a średnica wynosi 550-650 m. Stożek, który możemy oglądać obecnie powstał dopiero po słynnym wybuchu z 79 roku, kiedy to zniszczone doszczętnie zostały Pompeje, Herkulanum i Stabie. Ponoć wcześniej wulkan ten był dwa razy wyższy! Stary krater, który otacza obecny stożek, to właśnie pozostałość po dawnym ogromie tego wulkanu. Jaka musiała być siła erupcji, skoro Wezuwiusz tak bardzo się po niej zmniejszył?!

Drzemiący Wezuwiusz jest tak naprawdę tykającą bombą. Ten stratowulkan ma swoje niechlubne miejsce w piątce najgroźniejszych wulkanów świata! Według naukowców historia Wezuwiusza sięga około 16 tysięcy lat wstecz. Najaktywniejszy okres przypadł na lata 1631-1872, a ostatni duży wybuch udokumentowano w marcu 1944 r. Podstawowe pytanie brzmi teraz nie czy, a kiedy wulkan znów się obudzi.

Stoki Wezuwiusza w 1995 roku objęte zostały ochroną – jest to park narodowy.

Teoretycznie Wezuwiusz jest uśpiony, ale gdy się odrobinę przyjrzymy, zauważymy, że na pewno nie wygasł. Wewnątrz krateru widać było w kilku miejscach siwy dym, który najprawdopodobniej był parą wodną. Co ciekawe, nie dymiło się z samego dołu, a z dwóch różnych warstw skał przy szczycie krateru.

Na szczycie rozstawione jest kilka stoisk, na których zakupić można liczne pamiątki – pocztówki, znaczki (jest również skrzynka pocztowa, do której można wrzucić zaadresowane kartki), najróżniejsze figurki i biżuterię, a także kamienie, które wydobyte zostały tak w starym jak i w nowym kraterze. Po tym, jak dotykałam siarki, czułam zapach zapałek do końca dnia… Ciekawe czy tak szybko przesiąkłam tym aromatem? Poza siarką można było tam zobaczyć m.in. vulcano bomb, czyli okrągłą skałę, która po przecięciu ukazuje swoje piękne skrystalizowane wnętrze. Jednak koszt takiego cudu natury był wysoki, bo za małą bombkę trzeba było zapłacić około 10 euro. W sklepikach można zakupić również wino pozyskiwane z winorośli uprawianych na stokach wulkanu. Dostępne jest w czarnych butelkach mających wyglądać tak, jakby zrobione zostały z lawy. Koszt wina to kilka euro.

Neapol_Wezuwiusz (10)

Niestety krateru nie da obejść się dookoła, więc pokręciliśmy się jeszcze trochę przy fragmencie udostępnionym turystom i po dłuższej chwili ruszyliśmy w drogę powrotną. Za wejściem od razu trafiliśmy na busik, który odwiózł nas z powrotem na parking. Gdy zjeżdżaliśmy na dół, zmuszeni byliśmy wlec się za autobusem z jakąś wycieczką. Jest tam tyle zakrętów, że nie było szansy na wyprzedzenie zawalidrogi. Ale miało to swoje plusy – autobus przed każdym zakrętem trąbił, żeby ostrzec, że oto jedzie większy i żeby lepiej ci z naprzeciwka uważali.

Od mojego pierwszego pobytu na Wezuwiuszu wiele się nie zmieniło. Wspomnienia były wciąż żywe, mimo że upłynęło tyle czasu. Tylko jedno mi się nie zgadzało – z poprzedniej wizyty pamiętam, jak to autokarem jechaliśmy z góry drogą, przy której rosła cała masa kasztanów jadalnych. Niby tym razem wjeżdżaliśmy odrobinę inaczej. Może te kasztanowce rosły przy pominiętej części trasy? Tego już się pewnie nie dowiem. Najważniejsze jednak, że udało mi się spełnić kolejne marzenie – bardzo zależało mi, żeby tam kiedyś wrócić i tak oto po tych nastu latach znów stanęłam na szczycie.

A teraz najważniejsze – jak w ogóle można dostać się na górę? My mieliśmy samochód, więc byliśmy zupełnie niezależni, ale jeżeli ktoś planuje poruszać się komunikacją publiczną – żeby dostać się na wulkan należy dojechać circumvesuvianą (tamtejszą kolejką kursującą pomiędzy Neapolem i kilkoma okolicznymi miejscowościami) do Herkulanum (Ercolano Scavi), gdzie przy stacji funkcjonuje firma dowożąca turystów bodajże za 10 euro w dwie strony. Po wyjściu ze stacji nie ma szans, żeby przegapić ich stoisko. Minus tego jest taki, że gdy zostanie się dowiezionym na miejsce, ma się określony czas na wspinaczkę na górę, zobaczenie krateru i zejście z powrotem na miejsce spotkania. Czytałam, że czas ten wynosi jedynie 1,5 godziny. Dla nas było to stanowczo za mało.

Wezuwiusz odhaczony z listy, pora było jechać do kolejnej słynnej atrakcji tego regionu – Pompei.


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego kilkudniowego wyjazdu? Zajrzyj koniecznie do pozostałych relacji z Neapolu!

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Komentarze do: “Włochy: Wejście na Wezuwiusz – powrót po 16 latach”

  1. Pozazdrościć tylko widoków. Ale po zdjęciach widzę, że to dość często uczęszczany „szlak” – jak tak, można to nazwać.

    1. Oj potrafią być tam tłumy… Na szczęście w maju, w trakcie naszej wizyty tak źle nie było :) Trafiliśmy idealnie

Skomentuj