Islandia: Jaskinie lodowcowe (relacja + praktycznie)

Gdy wreszcie po całonocnej podróży z Warszawy docieramy pod lagunę Jokulsarlon, jestem przeszczęśliwa. Przez opóźnienie samolotu o mały włos nie dotarlibyśmy tu na czas. Niby decyzję o wylocie z Polski wieczorem i przejechaniu do rana 400 km podjęłam świadomie zdając sobie sprawę z ryzyka pogodowego (islandzka aura mogła uniemożliwić nam dotarcie na miejsce chociażby wiatrem lub obfitymi opadami śniegu), ale usterki samolotu nie przewidziałam… Czas jednak na jaskinie lodowcowe na Islandii! Jak wyglądała nasza wycieczka? Co warto wiedzieć? Odpowiedź poniżej!

Dzień 2, 16.02.2019, część 1/2

O ile z problemami spowodowanymi pogodą byłabym pogodzona, tak ta przyczyna w ogóle nie mieściła mi się w głowie. Przecież w ciągu ostatnich 10 lat podróży tylko trzy razy mieliśmy znacząco opóźniony lot! Że też akurat czwarty raz trafić musiał na tę podróż…

Zdążyliśmy…

Po nerwowym locie i nocnej trasie wynoszącej ponad 400 km, na parking pod laguną lodowcową Jokulsarlon (czyt. Jokulsaurlon) wjeżdżamy o 9:30 – zbiórka planowana jest przez organizatorów na 9:40, więc spokojnie mamy jeszcze trochę czasu na rzucenie okiem na jezioro i skorzystanie z toalet. O tym drugim wspominam celowo, bo warto zaplanować na to więcej czasu. Czemu? Ano zimą toalety mogą przy Jokulsarlon zamarznąć! Na początku lutego z trzech baraków czynny był tylko jeden. Kolejki ciągnęły się i ciągnęły – komu się spieszyło, był w średnio wesołej sytuacji.

Udajemy się do wozu IceGuide – firmy, w której wykupiłam ze sporym wyprzedzeniem wycieczkę do jaskiń lodowcowych. Jeśli mialabym zostawić to na ostatnią chwilę, musielibyśmy obejść się smakiem. Wszystkie miejsca zostały wyprzedane. Młody chłopak szybko sprawdza naszą rezerwację (niepotrzebne jest drukowane potwierdzenie) i zaraz dostajemy swój przydział sprzętu. Dwa rodzaje raków (jedne już na teraz – przydają się bardzo, bo parking jest niesamowicie oblodzony) i drugie na lodowiec. Do tego uprząż i obowiązkowy kask z zamontowaną czołówką. Po dopasowaniu wszystkiego udajemy się do przerobionego na terenową wersję busa, którym zawiezieni zostaniemy pod lodowiec.

Renifery!

Rory – tak ma na imię nasz poznany przed chwilą przewodnik – pakuje grupę do środka i rusza. Czeka nas około półgodzinny przejazd mocno wyboistą drogą. Każdorazowo ostrzegani jesteśmy, gdy będzie bardziej trząść. Grupa składa się z 8 osób i przewodnik każdemu poświęca trochę uwagi – widać, że nie jest to jego pierwsza wycieczka.

Gdy jesteśmy mniej więcej w połowie drogi pod lodowiec, mąż zauważa parę reniferów. Ponoć trzeba mieć sporo szczęścia, żeby zobaczyć te zwierzęta na Islandii. Za chwilę tuż przy trasie spotykamy całe stadko! Renifery w ogóle nie zwracają na nas uwagi. Te, które spotkaliśmy przy okazji pierwszej wizyty na wyspie jak tylko nas wyczuły, uciekły w pośpiechu. Te tutaj chyba nie do końca zdają sobie sprawę z „zawartości” samochodu.

Spacerują leniwie wyszukując to, co nadaje się do zjedzenia. Tak blisko dzikich reniferów nie byłam nigdy! Rory zatrzymuje się na chwilę, żeby każdy mógł przypatrzeć się zwierzętom, a po kilkuset kolejnych metrach parkuje. Stoi tu już kilka samochodów, widzimy również kilka grup na lodowcu. Jesteśmy na miejscu. Niestety istnieje ryzyko, że nie będziemy sami w jaskiniach…

Wędrówka przez zamarznięte jezioro

Gdy wszyscy są gotowi, Rory zgarnia czekan, kilka karabińczyków i ruszamy przez zamarznięte jezioro. Lód przyjemnie chrzęści pod rakami, powietrze jest rześkie. Tu nie wieje. Jeszcze. Po kilku minutach zaczynamy wędrówkę na czoło lodowca Vatnajokull, a konkretnie jego jęzora Breidamerkurjokull. Struktura lodu jest widocznie inna – w końcu to nie zamarznięta woda, a śnieg poddany działaniu ciśnienia. Miejscami jest bardzo popękany – widać te pęknięcia sięgające daleko wgłąb.

Rory ostrzega nas, żebyśmy trzymali się wydeptanej ścieżki i pod żadnym pozorem nie zaglądali do dziur i tuneli w lodowcu. Łatwo o ześlizgnięcie się, a niektóre z nich mogą sięgać i setki metrów w dół. Przy odrobinie szczęścia wpadnie się w coś mniejszego i przeżyje, ale lepiej trzymać się z daleka od takich otchłani.

Gdzieniegdzie musimy iść gęsiego. Rory dokładnie pilnuje, czy wszyscy są, czy nikt nie oddalił się od grupy – kwestia bezpieczeństwa jest tu najważniejsza. Mijamy kolejną i kolejną grupę. W końcu przewodnik prowadzi nas do jaskini. Jedną musieliśmy ominąć, ponieważ sklepienie zaczęło pękać – duża rysa widoczna jest gołym okiem i z odległości. Przewodnicy w takie miejsce grupy nie zaprowadzą.

Pierwsza jaskinia lodowcowa i tunel pod lodowcem

Jaskinia, którą odwiedzamy w pierwszej kolejności sprawia, że brakuje mi słów. Tak! Ja zaniemawiam! Akurat wyszło słońce i pięknie oświetla krystalicznie czysty, błękitny lód. Jest ogromna! W sklepieniu widać dwie spore dziury, ale ponoć nie stwarzają zagrożenia związanego z zawaleniem. W dole widać, że lód ma bardzo ciemną barwę.

Rory pokazuje nam zaułek, który idealnie nadaje się do zdjęć. Każdy z grupy korzysta… Po krótkiej chwili przewodnik prowadzi nas głębiej, do tunelu pod dalszą częścią lodowca. Jest to wyjątkowe miejsce nawet dla niego – jak twierdzi praktycznie nie zdarza się, żeby rzeka wypływająca z lodowca żłobiła ziemię pod nim, a nie lód. A to ma miejsce właśnie tutaj. Wymywany jest piach. Schyleni w pół przechodzimy wypływającym tu lodowatym strumykiem pod tymi setkami, a może nawet i tysiącami ton lodu.

Dochodzimy na koniec, gdzie nad naszymi głowami góruje mnóstwo idealnie wypolerowanego lodu. Tu jest tak pięknie… Czas na kolejne zdjęcia i wracamy. Zauważam przy okazji w ścianie lodu obok zanurzone drobiny piachu. Wyglądają, jakby ktoś rzucił je na powierzchnię, a następnie zalewał kolejnymi warstwami zupełnie ich nie poruszając. Ciekawe, kiedy tu utknęły i kiedy zostaną uwolnione… Lodowce roztapiają się w szybkim tempie, więc może równie dobrze nie potrwa to dłużej niż kilka – kilkanaście lat.

Przez niewielką grotę przechodzimy dalej, w kierunku laguny lodowcowej. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę miała okazję stanąć po drugiej stronie Jokulsarlon. Trafiamy w miejsce z pionową ścianą lodowca zanurzoną w wodzie laguny. To tu w wyniku procesu zwanego cieleniem się lodowca mają swój początek bryły, które setki, jak nie tysiące turystów ogląda w jeziorze. To czoło lodowca.

Nie mamy okazji podziwiać cielenia się, ale samo miejsce i tak robi ogromne wrażenie. Błękitny lód wystaje z wody na kilkanaście, a może i kilkadziesiąt metrów – z tej odległości trudno mi to ocenić. Na plaży leżą wyrzucone na brzeg bryły lodu. Rory zarządza przerwę na posiłek. W takich okolicznościach przyrody? Świetnie! Kto chce może skorzystać z toalety z – jak to twierdzi nasz przewodnik – najlepszym widokiem na całym świecie. Skąd to twierdzenie? „Toaleta” mieści się w wyrwie pomiędzy skałami. Nie ma tu nic, co mógłby zbudować człowiek, jedynym twórcą jest przyroda.

Po linie na dół… Druga jaskinia lodowcowa

Wracamy na górę lodowca by dojść do miejsca, w którym zamrożony jest początek liny. Początkowo uznaję, że to dla bardziej profesjonalnych wspinaczy lub przewodników, ale Rory tłumaczy, że będzie ona ułatwieniem do zejścia na dół. Dla nas. Ok, super. Zaraz, że co?! Jakiego zejścia?! Nie pisałam się na żadne lodowcowe wspinaczki, nie z moją kondycją! To nie wygląda dobrze. Przewodnik widząc miny wszystkich uczestników wycieczki rozbrajająco się śmieje. Ruszamy! Kto pierwszy? Pada na mnie… Chłopak rusza przodem, ja zaraz za nim.

Niezbyt pewnie łapię linę, na szczęście jednak okazuje się, że w dół prowadzą prowizoryczne stopnie wycięte w lodowcu. Jest ślisko, pokryte są sporą ilością śniegu, ale w rakach (i to tych podstawowych) da radę przejść. Gdy docieram na dół, słowa nie mogę wykrztusić. Jaskinia jest zjawiskowa! Bajeczna. Przecudowna. Ten kolor i jej ogrom… Oczy otwieram szeroko, usta jakoś same się rozdziawiają. Rory znów ma ubaw. No tak, dla niego to codzienność, więc aż takiego wrażenia na nim jaskinia nie robi. Dla nas jednak to coś tak nowego i tak pięknego, że nie mogę się ruszyć przez chwilę.

Ponoć w grudniu płynęła tu rzeka i wstęp do jaskini nie był w ogóle możliwy. Ponadto niedawno było w środku tak wąsko, że trzeba było się przeciskać. Nasz przewodnik twierdzi, że najprawdopodobniej tak te wcześniejsze jak i ta jaskinia zawalą się w tym roku – niech tylko zrobi się cieplej. Zmiany zachodzą bardzo szybko. Wielka szkoda, ale powstaną kolejne jaskinie. Może nawet bardziej spektakularne? Nie raz już coś takiego przecież miało miejsce.

Wchodzimy do środka, idziemy aż do liny z zawieszoną na niej kartką z trupią czaszką. Ta część jaskini już zaczęła się zapadać. Z boku widać leżące na dnie fragmenty sklepienia – wyglądają jak ogromne diamenty. Lód jest cienki, prawie przezroczysty. Wejście tu to proszenie się o kłopoty, co jednak nie oznacza, że wszyscy trzymają się zakazu.

W międzyczasie dociera do nas druga grupa, której przewodnik niewiele myśląc przeskakuje linę i zagląda to zapadniętego korytarza. Szybko jednak stamtąd ucieka utwierdzając wszystkich w przekonaniu, że to ostatnie tygodnie, a może nawet dni tej części jaskini.

Wszyscy robią sobie zdjęcia, a ja kontempluję każdą rysę, każde pęknięcie, każdą drobinę zanurzoną od wieków w lodzie. Ciekawa jestem, czy gdzieś w tym lodowcu nie znajdzie się kiedyś jakieś zamarznięte prehistoryczne zwierzę. Rory opowiada o powstawaniu lodowców, ich kurczeniu się, poszukiwaniu jaskiń, tunelach, roztopach… Pada pytanie, dlaczego lód zimą jest niebieskawy, a latem traci kolory. Rzeczywiście – w marcu mój ulubiony lodowiec Svinafellsjokull był błękitny, natomiast w czerwcu stał się szaro-czarny. Tak jakby było to zupełnie inne miejsce.

Rory tłumaczy, że to kwestia słońca i temperatur. Promienie słoneczne podgrzewają pęcherzyki powietrza uwięzione w lodzie, lód pęka i traci swoją kryształową strukturę. Popękana powierzchnia roztapia się, a zimą słońce znów przestaje ją nagrzewać i  tak w kółko. To w takim dużym skrócie.

O mały włos…

Spędzamy tu jeszcze chwilę, ale pora ruszać w drogę powrotną, minęło ponad 4 godziny wycieczki z zaplanowanych 5-6 godz. Zostawiliśmy wszystkie pozostałe grupy daleko w tyle. Z jednej strony szkoda, bo szczególnie w pierwszej jaskini nie mieliśmy zbyt dużo czasu, ale z drugiej – przewodnik tak nam to zorganizował, że mieliśmy te miejsca tylko dla siebie. Żadna inna grupa nie kręciła się w kadrze. Coś za coś.

W pewnym momencie mąż zalicza solidny ślizg. Coś jest nie tak bo do tej pory w ogóle się nie ślizgał, a teraz poleciał jak długi. Szybko okazuje się, że problem tkwi w raku… Nakładka na jeden z butów rozpięła się, jest bezużyteczna bez kombinerek. Rory widząc co się dzieje oddaje mężowi swojego raka i dalej idzie ślizgając się i krocząc drugą nogą naprzemiennie.

Idąc w rakach nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo jest tu ślisko. Jednak w końcu to wypolerowana lodowa nawierzchnia. Mąż ma sporo szczęścia, że rak rozpina się akurat w momencie, gdy idziemy w poprzek lodowca. Gdybyśmy schodzili w dół, zjechałby zapewne spory odcinek. Kto wie, dokąd… Może nawet do jakiejś takiej dziury?!


Jaskinie lodowcowe na Islandii praktycznie

Jaskinie lodowe czy jaskinie lodowcowe? Jaka jest prawidłowa nazwa?

Jaskinie lodowcowe zwane są najczęściej jaskiniami lodowymi, ale nie jest to prawidłowe nazewnictwo. Jaskinia lodowa to skalna jaskinia, która zawiera znaczne ilości lodu utrzymującego się w ciągu roku. Natomiast jaskinia lodowcowa to to, co w Internecie tak kusi swoimi niesamowitymi błękitami – to komnata „wykuta” przez naturę w czystym lodzie lodowca. Problem z nazewnictwem moim zdaniem powstał ze względu na nazwy angielskie – obie jaskinie zwane są w skrócie „ice cave”, aczkolwiek w przypadku jaskiń lodowcowych powinno być dodawane na początku słowo „glacier”.

W jaki sposób tworzą się jaskinie lodowcowe?

Mechanizm tworzenia się jaskiń lodowcowych wygląda w zasadzie identycznie jak w przypadku jaskiń wapiennych. Główną siłą sprawczą powstawania tych miejsc jest woda. A skąd ona w ogóle się bierze? Jednym z jej źródeł jest topnienie lodowca na skutek ocieplenia klimatu. Drugim natomiast – mającym szczególne znaczenie w przypadku Islandii – jest geotermia i erupcje wulkanów / poruszająca się pod powierzchnią magma. Lodowce znajdują się akurat przy wulkanach, pokrywają je lub suną po ich zboczach, tak jak ma to właśnie miejsce w przypadku lodowca Breidamerkurjokull – tuż obok niego znajduje się pasmo z najwyższym wulkanem Islandii. Dodam, że wulkanem uśpionym. Magma pod spodem wciąż płynie.

Jaskinie lodowcowe, które podziwiać można w sezonie zimowym, żłobione są przez wodę latem. To najbardziej niebezpieczny okres, dlatego też wycieczki do nich są latem zawieszone (z wyjątkiem jaskini przy wulkanie Katla).

Dlaczego lód w jaskiniach lodowcowych jest tak niebieski?

Lodowce przybierają niebieskawą barwę zimą. Lód barwę zawdzięcza absorbowaniu całego spektrum kolorów z wyjątkiem niebieskiego, który właśnie widzimy jako dominujący. A im bardziej błękitny lód, tym mniej w nim pęcherzyków powietrza. Latem lodowce stają się szarawe, ponieważ podgrzewane przez słońce pęcherzyki powietrza pękają niszcząc strukturę. Ale niebieski to nie jedyny kolor w jaskiniach lodowcowych – mogą być one również turkusowe, czarne, szare, a nawet mlecznobiałe.

Bezpieczeństwo w jaskiniach lodowcowych

Pamiętaj, by nie szukać jaskiń na własną rękę, szczególnie jeśli nie masz doświadczenia z lodowcami – dla zupełnie zielonych w tym temacie wchodzenie do jaskiń lodowcowych bez certyfikowanych przewodników może być zwyczajnie niebezpieczne. Szczególnie tych cieńszych. Po pierwsze – jaskinie lodowcowe mogą się zawalić, trzeba na nie uważać zwłaszcza w trakcie i po opadach deszczu. Po drugie – może w nich występować wysokie stężenie siarkowodoru, dwutlenku siarki i tlenku węgla. Niestety właśnie w takiej nowo odkrytej jaskini w 2018 roku zginął z tego powodu paradoksalnie przewodnik oprowadzający po lodowcu parę Belgów.

Poza tym lodowce są zdradliwe, nietrudno o wpadnięcie do szczeliny, z której nie będziesz mógł się wydostać. Przy wspomnianym już wcześniej Svinafellsjokull zawieszona została tabliczka informująca o zaginięciu w tym miejscu dwóch doświadczonych wspinaczy niemieckiego pochodzenia. Mimo, że minęło już trochę lat, ich ciała nie zostały odnalezione.

Jak się przygotować do wizyty w jaskiniach lodowcowych?

Nie jest wymagana jakaś specjalnie dobra kondycja. Wędrówka nie jest trudna, nie pokonuje się nie wiadomo jakich przewyższeń czy uskoków. Jeśli ja – pracownik biurowy siedzący praktycznie non stop przed komputerem – dałam radę, to raczej każdy sobie poradzi. Planując wycieczkę z dzieckiem należy wcześniej sprawdzić, jaki wiek jest dopuszczalny przez organizatora.

Obowiązkowo należy założyć ciepłe i wodoodporne (plus do tego i wiatroodporne) ubrania. Dżinsy nie są dozwolone. Niegłupim pomysłem mogą okazać się ocieplane spodnie narciarskie. Buty trekkingowe sięgające ponad kostkę to konieczność. Do tego bielizna termiczna, ciepłe skarpety i grube rękawiczki.

Jak ja byłam ubrana?

Na wycieczkę do jaskiń lodowcowych należy ubrać się wygodnie i ciepło, najlepiej na cebulkę. Na naszą lodowcową wyprawę założyłam rzeczy takie jak: bielizna termoaktywna (koszulka z długim rękawem i legginsy), lopapeysa – sweter dziergany na drutach z wełny islandzkich owiec, hydrofobowa kurtka zimowa z kapturem (mała podpowiedź – jeśli masz, zabierz kurtkę w kolorze czerwonym. Niesamowicie kontrastuje z lodem!), spodnie narciarskie slim fit z delikatną polarową podszewką, skarpety z wełny merynosów, buty trekkingoweczapka – warto pamiętać, by nie miała żadnych pomponów, bo musi się zmieścić pod kask, ciepłe, grube rękawiceszalik. To wystarczyło, by przez cały czas było mi wystarczająco ciepło, niezależnie od tego czy akurat wiał wiatr czy świeciło słońce, czy byliśmy w ruchu czy akurat mieliśmy przerwę. 

Warto mieć oddychające ubrania, bo w trakcie wędrówki po lodowcu można się trochę zgrzać.

Kiedy można zobaczyć jaskinie lodowcowe na Islandii?

Zdecydowana większość jaskiń lodowcowych na Islandii dostępna jest tylko w sezonie zimowym – jeśli warunki pogodowe pozwalają: od listopada do marca. Jest jednak pewne miejsce dostępne przez cały rok – to jaskinie lodowcowe mieszczące się przy wulkanie Katla. Należy jednak wziąć pod uwagę, że lód tam jest czarny, a nie krystalicznie błękitny.

Cena wycieczek do jaskiń lodowcowych

Nie jest to tania przyjemność, ale będąc na Islandii zimową porą warto zobaczyć chociaż jedną jaskinię lodowcową. My skorzystaliśmy z wycieczki, w trakcie której ogląda się dwie duże jaskinie i w bonusie jest jeszcze jedna mała. Za osobę zapłaciliśmy 29 900 ISK, czyli ok. 900 zł. W cenę wliczony jest transport spod laguny Jokulsarlon, niezbędny sprzęt i opieka przewodnika. Ceny wycieczek do pojedynczych jaskiń zaczynają się od 14 990 ISK (ok. 450 zł). Znalezienie najróżniejszych opcji nie będzie stanowiło problemu – wystarczy wpisać w Google hasło „ice cave tour Iceland” i już można przebierać w ofertach.

W których lodowcach można zobaczyć jaskinie lodowcowe?

Jest kilka miejsc, do których firmy organizujące wycieczki do jaskiń lodowcowych zabierają turystów. Znajdują się one na trzech lodowcach (a przynajmniej o tych trzech lodowcach posiadam wiedzę):

  • Vatnajokull (największy lodowiec Islandii i Europy), konkretnie jęzor Breidamerkurjokull – jęzor lodowca, w którym znalezione zostało kilka mniejszych jaskiń oraz spektakularna, utrzymująca się od 2012 roku Jaskinia Kryształowa (Crystal Ice Cave). Jest ponoć ogromna i piękna, ale jej ogromną wadą jest zatłoczenie. Zapomnij, że będziesz ją mieć tylko dla siebie lub dla małej grupki. Wycieczki zabierane są również do jęzora Falljokull.
  • Myrdalsjokull – lodowiec przykrywający groźny wulkan Katla. Jaskinia w tym lodowcu dostępna jest przez cały rok – to jedyne miejsce, które odwiedzać można niezależnie od pory roku. Warto jednak zaznaczyć, że lód tutaj w przeważającej części jest czarny.
  • Langjokull – to drugi pod względem wielkości lodowiec Islandii. Wycieczki łączone są z przejazdami skuterami śnieżnymi. W lodowcu Langjokull zobaczyć można również tunel lodowcowy, jednak nie powstał on naturalnie, a za sprawą człowieka – w przeciwieństwie do jaskiń, które odwiedzać można w tym lodowcu od października do czerwca (jeśli warunki pozwalają), tunel z kolei dostępny jest przez cały rok.


Jak fotografować jaskinie lodowcowe na Islandii?

Wszystko zależy od poziomu światła wewnątrz. Wiadomo – im ciemniej, tym trudniej. Warto zabrać ze sobą statyw i wężyk spustowy (ewentualnie robić zdjęcia na samowyzwalaczu) – w ciemnych jaskiniach będą jak znalazł, ponieważ przy dłuższych czasach naświetlania zdjęcia z ręki wyjdą najprawdopodobniej poruszone. Aparat należy przestawić – jeśli takowy posiada – w tryb manualny (M). Nie używaj w jaskiniach lampy błyskowej! Popsuje to całkowicie efekt. Jeśli nie fotografujesz w trybie manualnym, poćwicz to sobie jeszcze przed wyjazdem w różnych warunkach oświetleniowych.


UWAGA: Niestety z zakupem wycieczek do jaskiń lodowcowych jest jeden problem: nie wiesz, czego możesz spodziewać się na miejscu. Chyba żadna z firm nie prezentuje w ofercie aktualnych zdjęć z ostatnich dni, także jest to trochę kupowanie kota w worku. Warto pamiętać, że jaskinie ulegają ciągłym zmianom i zdjęcia wrzucone przez organizatora wycieczki rok temu teraz mogą być zupełnie nieaktualne. Groty zwiększają się lub – wprost przeciwnie – zmniejszają, są zalewane wodą, zapadają się… Najlepiej spróbować zasięgnąć informacji od osób, które dopiero co były w takiej jaskini lub spróbować napisać do operatora wycieczki.

Po powrocie na parking pod laguną udajemy się jeszcze na rzut oka po okolicy, ale to już temat na oddzielny wpis.

Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego kilkudniowego wyjazdu? Zajrzyj koniecznie do pozostałych relacji z Islandii! Będzie mi również niezmiernie miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

  1. Tobiasz

    Dziękuję za wszystkie informacje, my lecimy 23 grudnia ’19 na 4 doby i właśnie się zastanawiamy gdzie i w jakiej kolejności. Napisz proszę jak wygląda droga zimą od Rejkiawiku do Jokulsarlon? Jechaliscie zima w nocy prawda? To chyba jakieś 400 km jak wygląda droga i jej oznakowanie czy na pierwszy raz w Islandii można się tam wybrać prosto z lotniska na noc? Mamy wylot z Krakowa ok 18. Zastanawiamy się czy nocować w Rejkiawiku czy jechać prosto do Jokulsarlon i w drodze powrotnej zwiedzać inne atrakcje czy odwrotnie . Będę wdzięczny za Twoja opinię.

    1. Monika Borkowska

      Przy dobrych warunkach drogę do Jokulsarlon można pokonać w 5-6 godzin, ale niestety islandzka pogoda ma to do siebie, że jest całkowicie nieprzewidywalna – w szczególności zimą. Sezon sezonowi nierówny, także trudno cokolwiek powiedzieć. Ogółem oznakowanie trasy jest dobre, ale jednak jakby coś to mimo wszystko nie radzę robić takiego rajdu z lotniska by dotrzeć na rano na zorganizowaną wycieczkę. Wiąże się to ze sporym ryzykiem. Mieliśmy sporo szczęścia, bo zimą warunki mogą być różne – zdarza się, że z powodu wiatru i śniegu zamykane są drogi (w tym ta główna, zwana Ring Road). Jednak jeśli nie będzie to jazda w celu odbycia wykupionej wycieczki, a jedynie przejazd, by zacząć swoją podróż od najdalszego miejsca, to może być to niegłupie rozwiązanie. Zimą im bliżej terminu wylotu, tym bliżej lotniska warto być (właśnie ze względu na zamknięcia dróg).

  2. Natalia

    Super artykuł. A jaki jest poziom trudności jeśli chodzi o zwiedzanie? Chodzi o to czy moja kondycja powinna być jakoś specjalnie wysoka? :-)

    1. Monika Borkowska

      Dzięki! Jeśli o kondycję chodzi, to uwierz, że chyba każdy da radę skoro my daliśmy ;) Tak naprawdę wycieczka po jaskiniach nie wymagała jakiejś większej sprawności.

  3. Rafał

    Gratuluję ładnych zdjęć i dobrego wyboru operatora wycieczki. My nie mieliśmy tyle szczęścia. Byliśmy pod koniec stycznia 2019 na Islandii z zamiarem obejrzenia lodowych jaskiń i zorzy, też wykupiliśmy wycieczkę (Guide to Iceland 146 Euro) i mocno się rozczarowaliśmy. To co napisałaś że nie wiadomo czego się spodziewać to prawda. Zdjęcia na stronie miały się nijak do tego co zobaczyliśmy. Przewodnik pokazał nam zejście w głąb lodowca ale tam nie poszliśmy bo jest niebezpiecznie, była ponoć jeszcze jedna jaskinia w planie ale tam też teraz jest niebezpiecznie i została nam do obejrzenia 10-cio metrowa dziura w szczelinie. Nie było to warte tych pieniędzy. Cały wyjazd nie licząc jaskini był super, pogoda dopisała, zorza chociaż nie było dobrej prognozy to nad naszym domkiem się pojawiła a na koniec zaliczyliśmy jeszcze białą tęczę. Też jestem zakochany w Islandii i wszystkim polecam:)

    1. Monika Borkowska

      Chyba naprawdę nie ma firmy, która byłaby pewna :/ Z jednej strony organizatorzy nie pokazują aktualnych zdjęć, z drugiej – sytuacja w jaskiniach zmienia się na tyle dynamicznie, że nawet ze zdjęciami z wczoraj może okazać się, że jaskinia już np. nie istnieje lub jest właśnie zbyt niebezpieczna do odwiedzenia. To ruletka. Szkoda, że Wam się nie udało… Ale najważniejsze, że była zorza. I ta biała tęcza? O czymś takim to nawet wcześniej nie słyszałam (już nadrobiłam zaległości ;) ), pozazdrościć! Pozdrawiam!

  4. Przepięknie w tych jaskiniach! :)

  5. Cudowne widoki, czy w jaskiniach widzieliscie ludzi z dziecmi? Czy to w ogole mozna rozwazyc na niedaleka przyszlosc czy czekac az podrosnie? Zima do Islandii na pewno szybko nie wrocimy, gdyz mamy wiele innych krajow na liscie ale moze za 6 lat jak mloda bedzie troche wieksza. Marzyla mi sie jaksinia.

    1. Wycieczka do jaskiń lodowcowych z IceGuide możliwa jest dla uczestników od 16 roku życia, ale ogółem jest wiele firm zezwalających na uczestnictwo dzieci w wieku od 8 lat.

    2. Podróżowisko.pl dzieki. Moze kiedys wrocimy. Wole cieplejsze klimaty i mamy cieple plany na najblizsze lata ale jak mloda podrosnie to bedzie akurat ok na powrot na Islandie do jaskini. A czy sa na Islandii wyprawy helikopeterem na lodowce? Bylam na takiej na Alasce i byla niesamowita.

  6. Pięknie to wygląda :) Moi znajomi zdecydowali się na taką wycieczkę – a ja z chłopakiem pojechaliśmy dalej, na wschód. Ale sama laguna i diamentowa plaża też zrobiły na mnie wrażenie! :)

    1. Monika Borkowska

      My tak już dwukrotnie odpuszczaliśmy te jaskinie, ale w końcu stanęło na tym, że specjalnie dla nich zorganizowałam weekendowy wypad ;) Warto było!

  7. Jestem pod mega wrażeniem ❤️ cieszę się że miałam przyjemność usłyszeć od Ciebie cześć tej opowieści osobiście

    1. <3 <3 <3 Poczekaj na kolejne! ;)

  8. Swietnie ! Udalo sie. Co sie nie robi dla ukochanej wyspy!?
    Mam takie az 7. Moze dojdzie do nich Islandia. Chcialby tylko zapytac, tzn z Warszawy byl wylot w piatek, a kiedy powrot? Rozumie, ze dojazd do Jaskin, byl we wlasnym zakresie, czyli nie przez organizatora? Czy braliscie jakis nocleg? Pozdrawiam – Wesley

    1. W Islandii mało kto się nie zakochuje, więc jest to bardzo prawdopodobne! Wylot był w piątek wieczorem (w rzeczywistości wyszło, że w nocy ), dojazd we własnym zakresie, nocleg – dopiero następnej nocy. Powrót do Warszawy w nocy z niedzieli na poniedziałek. Także wyszło dość ekstremalnie, na 3 noce tylko jedną spędziliśmy pod dachem ;)

    2. Dzieki za informacje. Milego pobytu tym razem ale na mojej ulobionej wyspie – Teneryfie

    3. Wes Blue będzie krótko, ale liczę na sporą dawkę pozytywnych niespodzianek związanych z tym miejscem! ;) Dzięki!!!

  9. Ola

    Islandia jest wciąż na mojej liście „do zobaczenia”, choć niekoniecznie zakładałam odwiedzenie jaskiń lodowcowych. Twoja relacja i cudne zdjęcia spowodowały że zmieniłam zdanie :)

    1. Monika Borkowska

      Będąc na Islandii zimą aż żal nie zobaczyć jaskiń! To unikatowe i niezapomniane przeżycie :)

  10. Ładne te jaskinie. U mnie Islandia dopiero w przeszłym roku, więc na pewno tu wrócę.

    1. Monika Borkowska

      Zapraszam w takim razie i później! Znajdziesz tu sporo informacji praktycznych! ;)

  11. Magda

    Wow! Cudowne miejsce i przepiękne zdjęcia!! :)

    1. Monika Borkowska

      Dziękuję! :)))

  12. Świetna relacja i niesamowite widoki!

    1. Dziękuję! W imieniu swoim oraz islandzkiej natury, która stworzyła te cuda ;)

    2. Podróżowisko.pl dokładnie Cud Natury nie tchnięty ludzką ręką

    1. Bo i cała Islandia jest piękna ;)

Skomentuj