Jeden dzień w Sandomierzu

W Sandomierzu ostatni raz byłam… 9 lat temu. Miało to miejsce przy okazji samochodowej podróży do Rumunii i Bułgarii. Od tamtej pory jakoś nie było mi po drodze w te rejony, ale w czasie gdy na świecie panuje Covid-19, a ja zostałam uziemiona z zagranicznymi wyjazdami, właśnie w sandomierskie strony wybrałam się po długich tygodniach izolacji związanej z narodową kwarantanną. 

16.05.2020

Odwiedzając tak zwaną sandomierską Toskanię rozkwitniętą o tej porze roku rzepakiem, nie mogę odmówić sobie chociażby chwili w samym Sandomierzu – mieście, które w XII w. wspomniane zostało w kronikach Galla Anonima.

To dawna siedziba książąt i królów. Właśnie w Sandomierzu – w ogrodzie benedyktynek nieopodal kościoła św. Michała – odnaleziona została w 1910 roku tak zwana korona hełmowa (korona zakładana na zbroję) Kazimierza Wielkiego, skarb wykonany z miedzi i kolorowych szkiełek imitujących kamienie szlachetne. Król ponoć sporo czasu spędził w tych okolicach.

Niestety w sandomierskim zamku zobaczyć można jedynie replikę wspomnianej korony – oryginał umieszczony został na Wawelu w Krakowie, w skarbcu królewskim. Warto tu też dodać, że właśnie w Sandomierzu odnaleziono również jedne z najstarszych na świecie szachów – figurki z XI-XII w. wykonane z poroża jelenia mają raptem 2,5 cm wysokości. Brakuje jedynie 3 pionków!

Sandomierz to urokliwe miasteczko, które przyciąga rzesze turystów – nic w tym dziwnego, bo jest tu naprawdę ładnie! Najbardziej miasto rozsławił umiejscowiony tu serial telewizyjny „Ojciec Mateusz”, wiele osób podąża śladem bohaterów odnajdując zakamarki znane z poszczególnych odcinków. Dodatkowo przez Sandomierz przebiega kilka szlaków turystycznych – Architektury Drewnianej, cysterski, Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo, św. Jakuba oraz Via Jagiellonica. Jakby tego było mało, Sandomierz ma też coś wspólnego z Rzymem! Podobnie jak Wieczne Miasto, leży na siedmiu wzgórzach.

Tak jak Gdańsk jest stolicą bursztynu, Sandomierz uważany jest za stolicę krzemienia pasiastego. Ogromny „pierścionek” z gigantycznym oczkiem z krzemienia podziwiać można przy jednej z uliczek. Aż żałuję, że nie udało mi się kupić jakiegoś elementu biżuterii z takim cudeńkiem. Krzemień pasiasty w postaci nieobrobionej nie wygląda imponująco, ale w pracowniach jubilerskich tworzone są z niego prawdziwe arcydzieła!

Mój jeden dzień w Sandomierzu

Początkowo niespiesznie kręcę się po uliczkach dookoła rynku, po chwili jednak decyduję się na zwiedzenie Sandomierza z pokładu meleksa. Z przewodnikiem – rzadko korzystam z tego typu usług, ale czasu na Sandomierz mam niewiele, a chciałabym posłuchać trochę o tym mieście.

Niewielki pojazd w dobie kryzysu spowodowanego koronawirusem ma oddzieloną od pasażerów za pomocą folii część dla kierowcy, na szczęście nie przeszkadza to w słuchaniu opowieści przewodnika. Dużo turystów tu nie ma, ale kilka osób chętnych na wycieczkę znajduje się w kilka minut. Koszt? Jak dobrze pamiętam 20 zł za osobę, objazd najważniejszych atrakcji trwa jakieś 40 minut. A jakie są to atrakcje?

Sandomierz meleksem

Trasa przejazdu obejmuje ulicę Mariacką, a przy niej Pałac Biskupi, Kurię Diecezjalną i dzwonnicę, gotycką Bazylikę Katedralną NMP, następnie przewodnik pokazuje dom Długosza, opowiada o wybudowanym na skarpie wiślanej zamku, z którego niestety po wysadzeniw czasie Potopu Szwedzkiego ostała się część. Później przewidziany jest postój w Wąwozie Królowej Jadwigi. Tu mam 15 minut na spacer. W okolicy znaleźć można kilka lessowych wąwozów, ale właśnie ten jest chyba najbardziej widowiskowy. Dany czas na spokojnie wystarcza na dojście do końca i zdjęcia.

Zatrzymujemy się na moment na wiślanych bulwarach, z których roztacza się ładny widok na starą część Sandomierza.  Po kilku minutach ruszamy pod słynne Ucho Igielne – dominikańską furtę, z którą wiąże się kilka ciekawych informacji. Rozszerzający się ku górze (jak w igle) otwór to jedna z dwóch i jedyna zachowana do dzisiaj furta w murach obronnych miasta. Za pomocą tego miejsca komunikowali się ze sobą mnisi z dwóch dominikańskich klasztorów – jednego wewnątrz murów i drugiego, poza nimi.

Czas mija szybko. Niestety aż za bardzo. A tak chciałabym zobaczyć jeszcze inne wąwozy, zajrzeć do pracowni krzemienia tygrysiego, z którego słynie Sandomierz, spróbować wina z okolicznych winnic… Nic to, do trzech razy sztuka – następnym razem spędzę tu więcej czasu. Teraz jednak wystarczy i te kilka godzin – po tygodniach zamknięcia w domu możliwość wyrwania się na jeden dzień jest naprawdę cennym przeżyciem!

Na koniec nie może zabraknąć wrzucenia czegoś na ruszt. Funkcjonowanie restauracji jest mocno ograniczone ze względu na pandemię koronawirusa, więc nie pozostaje nic innego jak zapiekanka na wynos. Kusi mnie opcja „zapiekanka sandomierska” – w sumie to nic innego jak typowa zapiekanka na bułce uzupełniona o szczypiorek. Na tym kończę tę wycieczkę – pora wracać, długa droga przede mną.


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! Będzie mi również niezmiernie miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Skomentuj